"Francuzki nie tyją" autorstwa Mireille Guiliano przeczytałam będąc jeszcze na studiach. Ta książka wywołała rewolucję w moim życiu. Byłam wtedy na początku drogi do akceptowania swojego wyglądu, nie lubiłam sportu, za to uwielbiałam niezdrowe jedzenie. Mireille Guiliano uświadomiłam mi, że można żyć bez wyrzeczeń, poczucia winy i w harmonii ze sobą. Że zamiast katować się na siłowni, wystarczy dużo spacerować i że jedzenie powinno sprawiać przyjemność.
Wiecie, że uwielbiam poradniki o Francuzkach. Po 11 latach z dużym zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną książkę Mireille Guiliano i dziś opowiem Wam, jakie wrażenie na dojrzałej mnie, zrobiła. No i ten intrygujący tytuł "Francuzki nie potrzebują liftingu". Zdradzę Wam, że najpierw powstał tytuł i do gotowego tytułu Mireille Guiliano stworzyła treść.
Książkę autorka kieruje do kobiet po czterdziestce i starszych, często
też się do nich zwraca. Ja co prawda do 40-stki mam jeszcze trochę czasu,
ale i tak przeczytałam "Francuzki" bardzo szybko, z dużą przyjemnością
i zainteresowaniem. Pomyślałam też, że mogę podrzucić egzemplarz mamie
albo teściowej i że dla nich lektura "Francuzek" może być inspirująca i
odkrywcza.
"Po czterdziestce żadna kobieta nie jest młoda, ale w każdym wieku może być uwodzicielska" to słowa Coco Chanel i motto książki. Dla mnie brzmią przerażająco, bo Chanel i Guiliano postawiły wyraźną granicę w czasie, określając kiedy kończy się młodość. I tego też Guiliano próbuje nas nauczyć, zaakceptowania że zaczynamy się starzeć. Jej zdaniem ludzie często patrząc w lustro nie widzą siebie naprawdę. Nie dostrzegają pierwszych zmarszczek, siwiejących włosów, dopiero później przychodzi szok i stwierdzenie, że aż tak daleko się posunęliśmy. Jej zdaniem lepiej realnie oceniać swój wygląd i akceptować to co się widzi. Nie wiem jak Wy, ale ja chyba wolę się łudzić niż oglądać w lustrze swoją twarz i wyliczać mankamenty. Zdaniem autorki świadomość prowadzi do akceptacji. A gdy już siebie zaakceptujemy, możemy zacząć starzeć się na luzie. I na tym właśnie ma polegać podejście Francuzek do starzenia się - Francuzki akceptują swój wygląd i dbają o siebie najmocniej jak to w danym momencie życia możliwe. W odróżnieniu od np. Amerykanek które podchodzą do swojego wyglądu skrajnie, poprzez oszukiwanie się lub zbytni krytycyzm. A jak Waszym zdaniem podchodzą do tego Polki? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)
Książka składa się z kilkunastu rozdziałów, w których autorka zdradza swoje i innych Francuzek sposoby na pielęgnację skóry, włosów, ubieranie się, makijaż, ćwiczenia, odżywianie się, relaks... Jest rozdział o seksie, przyjaźni, sposobach na dobry sen, suplementacji, również hormonalnej, kupowaniu butów, znalezieniu idealnego fryzjera, grze w boules, zdrowotnej roli światła i wiele innych, a wszystko to w kontekście zmiany podejścia do tych zagadnień po czterdziestym roku życia.
W swoich poradach Mireille jest bardzo konkretna, podaje ulubione przepisy z kuchni śródziemnomorskiej, dzieli się nazwami kosmetyków, ba podaje nawet model ulubionej suszarki :) !! Niektóre z kosmetyków polecanych przez autorkę bardzo dobrze znam, niektórych nawet teraz używam (mowa o szamponie Kerium od La Roche-Posay i odżywce Dercos od Vichy, o których pisałam niedawno).
Cieszę się że autorka z biegiem lat zmieniła podejście do sportu. W pierwszej książce twierdziła, że spacery i chodzenie po schodach wystarczą i nie trzeba męczyć się na siłowni. Teraz sama korzysta z usług osobistej trenerki, byłej baletnicy Alicji. Zachęca do praktykowania jogi, pilatesu, medytacji, ćwiczeń oddechowych, daje dużo praktycznych wskazówek.
Mireille mimo iż ani razu nie używa określenia "slow life", przemawia w jego duchu. Pisze o tym jak ważny jest czas dla siebie, równowaga między odpoczynkiem, a pracą, wewnętrzny spokój, małe przyjemności, czerpanie radości z przebywania na łonie natury i wśród bliskich. Nie obcy jest jej też minimalizm, bardzo często w treści książki pada w różnych kontekstach stwierdzanie "mniej znaczy więcej". Ale bez skrajności i zdroworozsądkowo.
Mireille mimo iż ani razu nie używa określenia "slow life", przemawia w jego duchu. Pisze o tym jak ważny jest czas dla siebie, równowaga między odpoczynkiem, a pracą, wewnętrzny spokój, małe przyjemności, czerpanie radości z przebywania na łonie natury i wśród bliskich. Nie obcy jest jej też minimalizm, bardzo często w treści książki pada w różnych kontekstach stwierdzanie "mniej znaczy więcej". Ale bez skrajności i zdroworozsądkowo.
Nie zdradzę dlaczego Francuzki nie potrzebują liftingu, nie chcę psuć Wam wszystkich niespodzianek, jakie przygotowała autorka. Na koniec chciałam podzielić się z Wami moimi ulubionymi cytatami z książki:
"Kiedy dobrze się czujesz po prostu to wiesz, komplementy są tylko dodatkiem"
"Makijaż nie ma mocy cofania czasu, ale może sprawić, że będziesz wyglądała najlepiej jak to możliwe w Twoim wieku"
Prawda, że trafne?
Teraz pozostaje mi już tylko zaprosić Was do lektury :) Mimo iż jestem o wiele bardziej świadoma niż 10 lat temu, czytając nie poczułam, że ta książka zmieni moje życie, a z niektórymi opiniami autorki się nie zgadzam, to jednak wiele z lektury "Francuzek" wyniosłam.
Książkę możecie zamówić na stronie wydawnictwa Znak. Mam dla Was mały prezent. Korzystając z kodu rabatowego o treści: francuzki zyskacie rabat 35% na "Francuzki nie potrzebują liftingu" oraz pozostałe książki dostępne na stronie wydawnictwa znak.com.pl Koniecznie zerknijcie, Znak ma wiele świetnych pozycji w swojej ofercie. Promocja obwiązuje do 31 lipca 2016 roku, do godz. 23:59. Jedna osoba może wykorzystać tylko jeden kod rabatowy. Kody rabatowe nie sumują się i nie obejmują pakietów książkowych oraz gier planszowych. W promocji można zamówić tylko jeden egzemplarz danego tytułu.
Koniecznie dajcie znać, czy książka Was zaintrygowała!! Ściskam
Koniecznie dajcie znać, czy książka Was zaintrygowała!! Ściskam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz