niedziela, 27 września 2015

O kupowaniu perfum w ciemno

Zdarzyło Wam się kiedyś kupić perfumy w ciemno, czyli bez uprzedniego wąchania? Mnie nigdy.


Ale wiem, że jest wiele wielbicieli perfum, którzy decydują się na takie zakupy. Powody bywają różne:

  • lubią dreszcz adrenaliny towarzyszący zakupom w ciemno, moment niepewności kiedy pierwszy raz otwiera się flakon: "Spodoba się, czy nie?"
  • w ten sposób można zakupić wiele perełek, egzlemplarzy vintage, unikatów, na zakup trzeba zdecydować się szybko, inaczej okazja może przepaść
  • kupują perfumy ze względów kolekcjonerskich, niekoniecznie zależy im na noszeniu zapachu, po prostu chcą go dołączyć do kolekcji
  • kupują perfumy dla pięknego flakonu 
  • kusi ich piękny opis zapachu, pochlebne opinie i recenzje, bądź spis nut zapachowych, który wydaje się idealnie zgodny z upodobaniami
  • napotykają na świetną okazję cenową

Nie wykluczam, że nigdy się to nie zdarzy, ale skoro zdarzają mi się wpadki podczas kupowania perfum, które testuję przez kilka dni, to na pewno kupując w ciemno mogłabym się pomylić. Dla przykładu zaintrygowana opisem i pełnymi zachwytu recenzjami zakupiłam ostatnio dwanaście  próbek perfum. I na te dwanaście zapachów, tylko jeden spodobał mi się na tyle, że zaczęłam rozważać (!) zakup. Jestem pewna, że nie uniknęłabym rozczarowania. I co wtedy zrobić z takim nietrafionym zapachem, sprzedać (ze stratą), podarować w prezencie? Oj chyba wolę poszukać adrenaliny w inny sposób :) Staram się, żeby każdy zapach w mojej kolekcji podobał mi się bez zastrzeżeń, a głód wrażeń zaspokajam poprzez kupowanie próbek i odkrywanie nowych zapachów.

Jestem bardzo, bardzo ciekawa, czy zdarzyło się Wam kupić perfumy bez uprzedniego powąchania? Jeśli tak, to czy byłyście zadowoleni, czy też żałowaliście decyzji? Co mogłoby Was skłonić do zakupu w ciemno? Z niecierpliwością czekam na opinie..

 

sobota, 26 września 2015

Cuddling Sugar Body Scrub od Naturativ

Witajcie Kochani,
Wspominałam Wam niedawno, jak wraz z nadejściem jesieni zmieniają się upodobania zapachowe. Ma to przełożenie nie tylko na perfumy, których używam, ale również na kosmetyki do pielęgnacji ciała. Idealny jesienny aromat ma seria Cuddling marki Naturativ, która jest odpowiednikiem serii Otulającej od Pat & Rub


Naturativ to siostrzana marka Pat & Rub przeznaczona na zagraniczne rynki (m.in. japoński). 

Kompozycja przytulnej serii zbudowana jest z połączenia aromatów karmelu, wanilii i cytryny. Jest to jeden z najpiękniej pachnących peelingów, jakie dane mi było wąchać. 

Funkcję peelingującą spełniają kryształki cukru trzcinowego zanurzone w olejach (oliwa, olej babassu) i masłach roślinnych (kakaowym, z awokado, oliwek). 


Skład produktu jest w 100 % naturalny, co oprócz zapachu, uważam za drugi największy atut. 


Co do działania, kobiety dzielą się na te, które lubią peelingi z olejkami i na te, które ich nie lubią. Ja na szczęście należę do pierwszej grupy i uwielbiam warstewkę olejków, która zostaje na  mojej skórze po użyciu peelingu. Wiem jednak, że spora grupa odbiorców, nie lubi tego  efektu i dla nich to mankament i dyskomfort. Dla mnie to dodatkowe, naturalne nawilżanie skóry i brak konieczności zastosowania balsamu nawilżającego, po kąpieli. Ostrzegam jednak, że po zastosowaniu scrubu nie należy od razu nakładać ubrania, bo przyklei się do skóry. Trzeba odczekać i to dłuższą chwilę, aż olejki się wchłoną.

Nie wiem jak wygląda dostępność kosmetyków Naturativ na polskim rynku (KLIK), ale zachęcam do kupna polskiego odpowiednika, który możecie nabyć na stronie Pat & Rub (KLIK). Cena słoiczka o pojemności 500 ml (starczy na bardzo długo, peeling jest wyjątkowo wydajny!!) to 89 zł.  Drogo, ale P&R na szczęście robi bardzo często promocje i na pewno uda się Wam upolować go w niższej cenie. 

Znacie zapach serii Otulającej? Podoba Wam się? Co sądzicie o peelingach, które oprócz złuszczania skóry, również ją nawilżają? Lubicie dodatkowy efekt nawilżenia, czy jest to dla Was niepotrzebna niedogodność?







piątek, 25 września 2015

Do powąchania, do przeczytania... - cz. 1

Witajcie,
Postanowiłam powołać na blogu nowy cykl, który będzie nazywał się - jak powyżej.
Będę opisywać w nim perfumy, które mnie zaintrygowały i chciałabym je powąchać oraz książki, które chcę jak najszybciej przeczytać. Mogą  pojawiać się też filmy, programy, seriale, wystawy, wszystko co mnie zaintryguje i co zapragnę poznać niezwłocznie. Wśród najbliższych znana jestem z tego, że szybko się ekscytuję, jestem niecierpliwa i gdy coś mnie zaciekawi, muszę jak najszybciej uzyskać do upragnionej rzeczy dostęp.

Co zakręci mój nos wrześniowo?
Fascynuje mnie jak wraz z nadejściem jesieni, zaczynają zmieniać się upodobania zapachowe. Odrzucam cytrusy, świeżości i owocowe sorbety i zaczynam skłaniać się ku ogrzewającej słodyczy mieniącej się złotem jak jesienne liście. Jak już wcześniej wspominałam, zamówiłam sporo próbek perfum, w których dominują jesienne nuty. Najbardziej wyczekiwana jest jednak przesyłka ze strony LuckyScent, a konkretnie zapachy marki Le Labo. Naczytałam się recenzji na blogu Sabbath i zapałałam żądzą poznania.

Produkty Le Labo utrzymane są w surowej, laboratoryjnej stylistyce. Naklejki na buteleczkach rodem z apteki, fabryczne wnętrza butików przypominające stare laboratorium lub aptekę sprzed lat tworzą charakterystyczny klimat i działają na wyobraźnię.


Perfumy przyrządzane są na miejscu, a  na etykiecie umieszczane jest imię nabywcy :) Oczywiście nie są przyrządzane od A do Z. Gotowa kompozycja mieszana jest z alkoholem, buteleczka korkowana i oklejana. Ale sam proces wzmacnia klimat i działa na klienta.


Mnie spodobał się jeszcze sposób konstruowania nazw zapachów: Rose 31, Santal 33, Jasmin 17... Trzon nazwy stanowi składnik, którego w kompozycji użyto najwięcej, a liczba która po nim następuje oznacza, ile w całej kompozycji użyto składników. Cała zabawa polega na tym, że "główny" składnik, wcale nie musi dominować i być najmocniej wyczuwalny.

 Do przeczytania


Jesień chyba jak żadna inna pora roku sprzyja czytaniu książek. Postanowiłam zabrać się za tematykę perfum. Od dawna na mojej półce leży dotychczas tylko wielokrotnie przeglądany album z fenomenalnej wystawy Zapach niewidzialny kod. Publikacja jest podzielona na trzy rozdziały:

  • Kultura: historia zapachów
  • Nauka: zmysł węchu i substancje aromatyczne
  • Sztuka: zapach jako arcydzieło.

Atutem książki jest atrakcyjna szata graficzna: sztywna okładka, sporo ciekawych ilustracji. To będzie czysta przyjemność i  przy okazji przypomnę sobie wrażenia z wystawy :) 

Kolejną książką, również dotyczącą świata perfum, jest Erotyka perfum, czyli tajemnice pięknych zapachów autorstwa Andrei Hurton.  Jest w niej również spory rozdział o historii i kulturze perfum. Informacje o wytwarzaniu perfum i kilka porad praktycznych (np. Na jakich partiach ciała perfumy czują się najlepiej? Jak je stosować? Nuty perfum dla pani i dla pana itp).

Życzę Wam super weekendu, a sama nurkuję pod kocem i zabieram się za czytanie. Nadwyrężyłam kostkę, więc z biegania nici :( 











piątek, 18 września 2015

Plany na jesień

Hej, hej :)
Jesień napawa mnie zawsze dużym entuzjazmem. Kiedyś nie doceniałam tej pory roku, ale z wiekiem zaczęłam odkrywać coraz więcej jej uroków. 

Pamiętacie może moje letnie postanowienia? Postanowiłam przygotować podobną listę w związku ze zbliżającą się jesienią. 

 *Źródło zdjęć Pinterest

1. Wyzwanie - Fit for Fall

Jesienią nie mam zamiaru spoczywać na laurach, jeśli chodzi o uprawianie sportu i codzienne zmagania o zdrowy tryb życia. Postanowiłam przyłączyć się do jesiennego wyzwania organizowanego przez dziewczyny z kanału Tone it up. Wyzwanie rozpoczyna się 21 września i będzie trwało 8 tygodni. W planach m.in. przebiec 100 km i regularnie ćwiczyć wraz z Kareną i Katriną. Jeśli macie ochotę się przyłączyć, szczegóły znajdziecie na stronie Tone it up.

2. Gotowanie

Dynie, śliwki, cynamon, jabłka, gruszki... Mam ochotę na wypróbowywanie nowych przepisów z tymi (choć nie tylko)  smakołykami. Chciałabym przyrządzić m.in. ciasto z dynią, ciastka ze słodkich ziemniaków. Będę odkrywać uroki sezonowych składników. Poszukam przepisów nie tylko smacznych, ale również pożywnych i zdrowych.

3. Korzystać z uroków jesieni

Czyli po prostu - czytać pod ciepłym kocykiem mnóstwo wciągających i kojących książek, pić grzane wino z przyprawami, ulubione ziołowe herbaty, wyborny grzany cydr (przepis - KLIK), palić ogromne ilości zapachowych świec i wosków.  A do tego w tym roku doszły mi dwa wspaniałe jesienne uroki, moje koty: Dylan i Pianka :D

A jakie są Wasze plany na jesień? Też lubicie tę porę roku? 





sobota, 12 września 2015

Nowości - prezenty urodzinowe i małe zakupy

Witam,
Dawno nie pisałam osobnego posta z nowościami, a to dlatego że większość zakupów pokazuję na Instagramie i co za tym idzie w cyklu Mix zdjęć. Ale poniższych zdjęć na Instagramie nie będzie. Będzie można zobaczyć je tylko na blogu.


Na początek prezent od Aliny. Alina rewelacyjnie zna mój gust i zawsze wymyśla takie prezenty, że sama bym nie zrobiła tego lepiej. Stwierdzenie "czyta w moich myślach" w jej wypadku jest niewystarczające. Dostałam więc pięcioletni dziennik, o którym marzyłam od bardzo dawna. Prowadzenie go polega na odpowiadaniu każdego dnia na pytanie (codziennie inne), za rok odpowiadamy na to samo pytanie, za trzy, cztery, pięć lat również. Z czasem możemy porównać swoje odpowiedzi i zobaczyć, co się w naszym życiu i poglądach  zmieniło. To będzie świetne doświadczenie. 

Dostałam również piękną kartkę z kotem (wiecie jak kocham koty!), dezodorant naturalny Schmidt's z szałwią i lawendą, który bardzo chciałam wypróbować. Serum do rąk Alverde z aloesem i witaminą E. Oraz szminkę (również Alverde) w wymarzonym kolorze śliwki (nr 28 Deep Violet), w której jest mi do twarzy! Jak nietrudno się domyślić, znalezienie twarzowej "śliwki" do łatwych nie należy ;)


Kolejny prezent dostałam od Gii. Otrzymałam piękną płócienną kosmetyczkę, maseczkę nawilżającą Nuxe do twarzy i okolic oczu, kremy rozświetlające na dzień i na noc oraz miniaturkę ukochanego olejku Nuxe - wersja z drobinkami. Bardzo lubię pielęgnację Nuxe, czy Wy również? Gia idealnie dobrała kosmetyki, bo akurat kończy mi się krem na dzień, a maseczki nawilżającej nie posiadałam do wczoraj żadnej. Po lecie na pewno przyda się mojej skórze dodatkowa porcja nawilżenia. 


Od mamy dostałam wymarzony obraz z wycinanymi motylkami z Ikei (przy okazji możecie podejrzeć kilka książek z mojej półki ;). 


Szczęśliwie z urodzinami zbiegła się wygrana w konkursie u Ekocentryczki.  Wygrałam płyn micelarny i krem na noc marki Biolaven z olejkiem z pestek winogron i olejkiem lawendowym. Niespodziewanie dostałam również mnóstwo próbek Sylveco, bardzo się cieszę bo chciałam bliżej poznać tę markę :)


Na małych zakupach uzupełniłam zapasy jesiennych lakierów. Piękny rozbielony róż, czyli Fiji od Essie, nie jest może kolorem jesiennym, ale marzyłam o nim od dawna. W Kiko na promocji dopadłam brudny fiolet (nr 510) oraz szarość (nr 328). Dopełnieniem jesiennej kolekcji została Bahama mama od Essie, czyli klasyczne połączenie wiśni i śliwki (o tym, która barwa dominuje, decyduje światło).  


Na koniec kilka drobiazgów. Woda termalna od La Roche-posay to kontynuacja prezentu od Gii. Woda  termalna przyda się zawsze :)! Do tej pory używałam Uriage, ale z chęcią wypróbuję coś nowego. W L'occitane kupiłam sobie wersję mleczną mydełka z masłem Shea. Naszła mnie wielka chęć na mydła, będę musiała dokupić jeszcze kilka kostek. Może mogłybyście mi jakieś polecić?

Uwielbiam maski w formie kompresu, dlatego powinna sprawdzić się aloeasowa LomiLomi, którą nabyłam w Hebe. Może nałożę ją dziś podczas wieczornego seansu filmowego (w planach sezon 4 Downton Abbey)? I na koniec błyszczyk Golden Rose (nr 13), który poleciła mi kuzynka. Podobno identyczny jak marki Chanel. Pachnie cukierkami wiśniowymi i ślicznie prezentuje się na ustach.

To już wszystkie nowości wrześniowe :) Mam nadzieję, że miło Wam się czytało. Może któraś z przedstawionych rzeczy wyjątkowo Wam się spodobała, a może znacie i używacie jej od dawna? Dajcie koniecznie znać!

Super weekendu!!






czwartek, 10 września 2015

Moja kolekcja perfum cz. 4 - planowane zakupy

Dzień dobry,
Zapraszam na ostatni post z cyklu "Moja kolekcja perfum". Po jego publikacji pozwolę Wam odpocząć od tematyki perfum. Choć nie wiem, czy długo wytrzymam ;) 

Cały cykl składa się z części

  1. Perfumy mainstreamowe
  2. Perfumy niszowe
  3. Perfumy z przeszłości 
  4. Planowane zakupy

Dziś chciałam Wam opowiedzieć o perfumach, które znajdują się na mojej wishliście. Część z nich jestem zdecydowana zakupić w przyszłości, nad niektórymi ciągle się zastanawiam. 

Wbrew pozorom nie jest to bardzo długa lista. Natomiast, gdybym miała stworzyć tekst o zapachach, które chciałabym poznać, nie starczyłoby mi dnia. Z okazji urodzin (jutro kończę 33 lata!!) uskuteczniłam spore zakupy próbkowe, zamówiłam m.in. zapachy marki Le Labo, miodowy Botrytis od Ginestet, waniliowy El Born od Carner Barcelona, piękną tuberozę w Blu od Bruno Acampora i wiele innych :) Może macie ochotę na mini recenzje perfum, które będę testować?


Ale wracając do tych wymarzonych i przetestowanych. Od dawna na mojej liście znajdują się perfumy  z ekskluzywnej kolekcji marki Givenchy - L'Atelier de Givenchy. W całej kolekcji jest wiele urzekających zapachów, ale mnie uwiodły Néroli Originel. Perfumy zawierają takie składniki, jak: irys. piżmo, wanilia i tunezyjskie neroli. Są cudownie zblendowane i wyjątkowo eleganckie.
Ubolewam tylko nad niemożnością dłuższego przetestowania produktu, po testach nadgarstkowych ciągle czuję niedosyt i niepewność, czy rzeczywiście te perfumy są warte swojej ceny (759 zł!!!). Obawiam się, że nie podejmę ryzyka. Jeśliby się nie sprawdziły, nie darowałabym sobie wydania aż tak dużej kwoty. Niestety w Sephorze nie rozumieją, że takich zapachów nie kupuje się "w ciemno".

Kolejny z zapachów, który intryguje mnie od dawna to chlebek od Serge Lutens, czyli  Jeux de Peau, o którym wspominałam Wam przy okazji "Jesiennych inspiracji zakupowych" (KLIK). Nutami głowy są mleko i pszenica; nutami serca są kokos, lukrecja i kocanka; a nutami bazy  osmantus, morela, przyprawy, drzewo sandałowe, nuty drzewne i żywica bursztynowa. Wydają mi się idealne na jesień i zimę. Chyba jako pierwsze z dzisiejszej listy dołączą do mojej kolekcji.

Tobacco Vanille marki Tom Ford  znam i podziwiam już od roku. Tutaj znowu na przeszkodzie stoi wysoka cena (769 zł) w połączeniu z niemożnością dłuższego ponoszenia produktu. I podczas gdy Neroli, wiem że by mnie nie drażniło, mam obawy tylko co do ich trwałości i intensywności, w przypadku Tobacco Vanille ryzyko, że zapach z czasem może zacząć mnie męczyć, jest dużo większe. Mamy tu m.in. tytoń, przyprawy, suszone owoce i nuty drzewne...  Zapach jest wyjątkowo charakterystyczny i dominujący. Jest też niezwykle luksusowy, esencjonalny i gęsty. Piękny, ale czy wart ryzyka?


Rok temu byłam bliska kupna Eau Duelle marki Diptyque. Mam jednak sporo wanilii i wiele perfum waniliowych mi się podoba. Będę musiała ponowić testy i wtedy zadecydować, czy Eau Duelle jest na tyle wyjątkowa, że chcę ją mieć. Perfumy zawierają m.in.: kardamon, olibanum, bergamotkę, różowy pieprz, jałowiec, szafran, czarną herbatę, piżmo, ambrę i bardzo dużo wanilii bourbon.

Zapach, o którym wielokrotnie wspominałam Wam na blogu to Dom Rosa marki Les Liquides Imaginaires. Kompozycja opowiadająca przepiękną historię krzewu różanego, który ginie i poświęca się, żeby ocalić winne pnącze. Jest to zapach pasji, miłości, ekstatycznej radości i piękna. Otwarcie ma musujące, szampańskie, delikatnie owocowe. Dom Rosa jest wyjątkowo pogodna i złocista. Nuty głowy: nuty szampana, grejpfrut, gruszka. Nuty serca: róża damasceńska, goździki, kadzidło Nuty bazy: akordy drzewne, drzewo cedrowe, wetiweria, drzewo gwajakowe. Nie kupiłam ich jeszcze tylko dlatego, że mam problem z nutami, które przypominają alkohol, coś mi w nich przeszkadza i drażni. Z jednej strony do Dom Rosy wzdycham, a z drugiej się boję.

Ostatnie perfumy, to jedyny nie niszowiec w dzisiejszym zestawieniu. Prodigieux Le Parfum marki Nuxe, pachnący jak .... olejek Nuxe :) Uwielbiam zapach kultowego olejku i śmiało mogłabym nosić perfumy nim pachnące, miałam nawet próbkę. Zapach wstępnie zaakceptowałam, ale był też  wyjątkowo nietrwały. Czas pokaże, czy mnie to powstrzyma ;)

Dzisiejszym postem zamykam całą serię. Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu. Dajcie proszę znać, czy macie ochotę na recenzje perfum, które zamówiłam do testowania i  napiszcie koniecznie jakie zapachy są na Waszej wishliście!!!

Ściskam!!






sobota, 5 września 2015

Moja kolekcja perfum cz. 3 - perfumy z przeszłości

Dzień dobry,
Zapraszam na kolejną część cyklu "Moja kolekcja perfum".
Dziś cofamy się do przeszłości. Ale zanim zacznę, przypomnę z jakich część składa się cały cykl:

  1. Perfumy mainstreamowe
  2. Perfumy niszowe
  3. Perfumy z przeszłości 
  4. Planowane zakupy
Pierwsze perfumy Organzę Indecence marki Givenchy dostałam od mamy. Jeśli jesteście ciekawe w jakich okolicznościach je otrzymałam, odsyłam do wpisu "Moje pierwsze perfumy", gdzie dokładnie opisuję, co mnie w Organzie urzekło.



Moje pierwsze upodobania zapachowe dotyczyły głównie perfum orientalnych, korzennych, drzewnych. Zachwycał mnie aromat cynamonu i goździków. Podążając w tym kierunku zainteresowała mnie Dolce Vita Diora. Siostra postanowiła spełnić moje kolejne zapachowe marzenie i za pieniądze zarobione w czasie wakacji na stażu w Wielkiej Brytanii kupiła mi DV. Ale nie tę co chciałam, tylko lżejszą wersję Eau de Dolce Vita z dominującym osmantusem, frezją i peonią. Wymarzonej DV nigdy nie miałam, teraz już nie pachnie tak jak wtedy. 

Podobny błąd popełniła mama, chciała kupić mi czarną Organzę, ale przez pomyłkę nabyła klasyczną złotą Organzę zbudowaną na nutach z białych kwiatów i wanilii. Ten zapach zwyczajnie mi się nie podobał, to nie była ta korzenna, królewska obfitość która zachwycała mnie w czarnej wersji. 

W czasie studiów zaczęłam poznawać ulubione perfumy przyjaciółek i początkowo sceptyczna, no bo przecież nic nie było równie piękne jak mój korzenny orient, z czasem zaczęłam doceniać inne kompozycje. Ważnym krokiem była Euphoria Calvina Kleina, będąca pomostem wiodącym mnie od perfum orientalno drzewnych do kwiatowych. To było dla mnie objawienie, mogłam utonąć w tym zapachu. Niestety jestem pewna, że Euphorię poddano reformulacji, jest teraz bardziej syntetyczna i pozbawiona tej namiętnej soczystości, która wywołała mój zachwyt. 

Kolejny wybór to waniliowo, ryżowe Kenzo Amour marki Kenzo, perfumy przypominające mi Pure Eve od The Different Company (obecnie w mojej kolekcji). Do Amour chciałabym powrócić, są bardzo słodkie, kremowe, przytulne i kojące. Bardzo dobrze się w nich czułam. Zdradzę Wam, że podobają mi się bardziej niż eksluzywne Pure Eve.

Wiele z nas przechodziło fascynację Coco Mademoiselle marki Chanel. Ja również przerobiłam kilka flakonów. Mademoiselle to również pierwsze perfumy, które dostałam w prezencie od chłopaka. Myślę, że mogłabym je teraz śmiało nosić, zapach nadal mi się podoba, uważam że jest rewelacyjnie zblendowany i ponadczasowy. Niestety mocno zniechęca mnie jego wielka popularność. Nie lubię pachnieć jak połowa ulicy. Zauważam jednak spadek popularności Coco na rzecz La vie est belle. Nie ukrywam, że mnie to cieszy ;)


Właśnie La vie est belle od Lancome ... tak, ja też tam byłam, jak mawiają w amerykańskich serialach :) Ba nawet myślałam, że to mój signature scent! Zaczęły mnie jednak bardzo męczyć, nie bez wpływu gigantycznej popularności, jaką zyskały z czasem (ja kupiłam je tuż po premierze). Dwie trzecie flakonu podarowałam mojej cioci, na 99 % nigdy do nich nie wrócę. Używa ich również moja teściowa (sama sprezentowałam jej flakon) i moja siostra (podpatrzyła u mnie).

Ange ou Demon marki Givenchy dostałam na gwiazdkę od siostry. Trafiła idealnie! Wyjątkowo charakterne jak na mainstreamową półkę. Wersję Le Secret kupiłam później sama, ale była jak książka której tytułu się nie pamięta, nie pamięta się też treści..




Przeszłam również fazę nieskomplikowanych, ale jakże przyjemnych owocowych soczystości (Escada Sunset Heat, wody Biotherm - Eau D'Energie, Eau de Paradis). Myślę, że faza na tego typu zapachy będzie do mnie wracać, zwłaszcza w okresie letnim. Nie są wyszukane, ale jakże przyjemne i energetyczne.

Kwiatowy Boss Orange dostałam od męża na Walentynki, banalny ale przyjemny zapach kwiatu pomarańczy z domieszką wanilii i jabłka. Signorina Salvatore Ferragamo  to kolejny prezent od męża. Niestety na mojej skórze okazała się zbyt zwiewna i dziewczęca, by mogła stać się "moim" zapachem. Może jeszcze kiedyś ją rozgryzę, zobaczymy... Chciałabym poczuć tę panna cottę. 

Ostatnie perfumy to Eau Gorumande Creme de Pistach od Laury Mercier. Początkowo bardzo mnie rozczarowały (kupiłam je bez wąchania), bo wydały mi się kopią Angel. Ale z czasem zaczęłam dostrzegać ich indywidualny, pistacjowy charakter i pożegnałam się z nimi nie bez żalu.

To chyba wszystkie perfumy, które miałam w swojej kolekcji. Niektóre zużyłam do końca, niektórych nie. Do niektórych wrócę, ale inne nie zachwycą mnie już nigdy. 

Jakie perfumy z przeszłości wspominacie z największym sentymentem, a jakie zupełnie przestały Wam się podobać? Serdecznie Zapraszam do komentowania :) 

 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

Aesop (1) Alba Botanica (2) Alchemia Lasu (1) Alep (1) Alessandro (2) Alterra (9) Alverd (1) Alverde (14) Aquolina (1) ARGILES DU SOLEIL (3) Aromatherapy Associates (3) Aubrey Organics (2) Auriga (4) Balea (4) BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ (1) Bath & Body Works (12) Bath Body Works (1) Batiste (9) Beauty Formulas (1) Becca (2) Benefit (3) BeYu (1) Bielenda (5) BingoSpa (5) Biochemia Urody (13) Bioderma (2) Biopha (1) Biotherm (3) Biovax (4) Blumarine (1) Body Shop (13) Bomb Cosmetics (1) Boss (1) Bumble and Bumble (1) Burt's Bees (9) Caudalie (1) Chanel (12) Chantarelle (1) Charmine Rose (13) Chloe (1) Clarena (5) Clarins (7) Clinique (13) Collistar (1) Coslys (6) Dabur (2) Dax Cosmetics (1) Delawell (2) Dermalogica (3) Dermika (1) Dior (3) Diptyque (9) Dolce Gabbana (4) Douglas (1) Dr. Hauschka (8) Ecospa (2) Ecotools (1) Ecoworld (3) Eko Spa (1) Eos (3) Erbaviva (3) Essie (16) Estee Lauder (1) evrēe (1) Farmona (4) Femi (6) Figs Rouge (4) Fred Farrugia (2) Frederic Fekkai (4) FRESH MINERALS (1) Fridge (11) Fridge by Yde (4) Gaia Creams (7) Gal (1) Givenchy (1) Glam Glow (1) Glyskincare (1) Guerlain (14) H&M (1) HAPPYMORE SKIN CARE (1) Helena Rubinstein (2) Hugo Boss (1) Hugo Naturals (2) Ikarov (3) Inglot (1) Isana (3) Joanna (2) John Masters Organics (18) Joik (6) Kallos (1) Kanebo (3) Kanu (3) Khadi (1) Kiehl's (1) Kindle (1) Kneipp (3) Korres (5) Kringle Candle Company (2) Kryolan (3) L' Occitane (5) L'Oreal (4) L'Orient (5) La Mer (1) Lancome (4) Laura Mercier (6) Lavera (1) Lawendowa Farma (1) Lierac (3) Lily Lolo (1) Lioele (2) Lirene (2) Lorac (1) Love & Toast (1) Lush (55) Mac (1) MÁDARA (3) Maybelline (2) MCMC Fragrances (1) MeMeMe (1) Model CO (2) Munio Candela (1) My Beauty Diary (2) Natural Product (1) Nature's Gate (7) Neom (1) Neutrogena (3) Nivea (3) NOAlab (4) Nuxe (7) Opi (1) Oragnique (6) Orientana (6) Origins (5) Pandora (6) Pat & Rub (33) Phenome (72) Philosophy (7) Physicians Formula (1) Phyto (1) Pierre Rene (1) Prestige Cosmetics (3) Pukka (4) Pupa (2) Queen Helen (1) Real Techniques (3) REN (5) Rene Furterer (1) Revlon (1) Rituals (1) Rituls (1) Rival de Loop (1) Sally Hansen (3) Salvatore Ferragamo (3) Sanoflore (1) Sante (4) Schwarzkopf Professional (3) Scottish Fine Soaps (1) Sephora (7) Serge Lutens (1) Shiseido (5) Siquens (3) Skin79 (1) Skinfood (1) Sleek (4) Smashbox (2) Soap & Glory (3) Stara Mydlarnia (2) Stenders (4) Sylveco (3) Synergen (2) Tangle Teezer (3) Tarte (1) The Balm (1) The Different Company (1) THE SECRET SOAP STORE (1) Tołpa (4) Tommy Hilfiger (1) Trader Joe's (2) Tweezerman (1) Über (2) Urban Decay (1) Uriage (3) Vichy (2) Vita Liberata (2) Wibo (1) Yankee Candle (13) Yasumi (1) Yoskine (1) YSL (1) Yves Rocher (6)