czwartek, 27 lutego 2014

Domowy detoks - przygotowania cz. 2

Witajcie Kochani,
W środę powoli zaczął krystalizować się w mojej głowie plan detoksu. (Może jeszcze tego o mnie nie wiecie, ale uwielbiam planować :) Jako że przygotowania do detoksu należy rozpocząć najpóźniej trzy dni przed, a w czwartek postanowiłam objadać się pączkami (jestem wierna tradycji tłustego czwartku od dawien dawna) i najlepiej detoks przeprowadzić w spokojny, wolny od pracy dzień, więc wyznaczyłam jako dogodny termin - niedzielę 9 marca. A przygotowania do detoksu postanowiłam zgodnie z obietnicą rozpocząć 1 marca. Dziś opowiem Wam na czym polegają przygotowania do detoksu. (Przypominam przygotowania rozpoczynamy najpóźniej 3 dni przed).

Przygotowania mają polegać na odstawieniu:
- kofeiny (żegnaj ukochana przyjaciółko ma - kawo z mleczkiem),
- alkoholu (no problem),
- cukru (spore wyzwanie),
- papierosów (nie palę na szczęście :).

Dalej zaczynają się schody, a mianowicie wykluczenie:
- białej mąki,
- czerwonego mięsa,
- mleka,
- jajek i innych produktów pochodzenia zwierzęcego.

Do dwóch ostatnich punktów nie mam zamiaru podchodzić bardzo restrykcyjnie. Nie dajmy się zwariować, nie sądzę żeby np. jogurt naturalny utrudnił mi detoksykacje.. :/ Ale specjalistą nie jestem, przypominam, że do wszystkiego staram się podchodzić rozsądnie, słuchając swojego ciała i intuicji. No dobrze, wiemy już co w czasie przygotowań jest zabronione. A co jest wskazane?

- dni rozpoczynajmy szklanką ciepłej wody z sokiem z cytryną, można dodać posiekany imbir,
- mile widziana jest kasza, bardzo dobrze sprawdzi się jaglana,
- również owoce i warzywa podane w różnej formie, sałatki, zupki, soki, koktajle, przeciery...,
- dużo, dużo błonnika (jest on jak szczoteczka dla naszego organizmu - wchłania, a wręcz „wymiata” toksyny z jelit!),
- odpoczynek i zdrowy sen, oczywiście w miarę możliwości,
- dużo płynów (minimum 2 litry dziennie) - bardzo ważna jest woda, można wspomóc się jeszcze ziołowymi mieszankami np. herbatka z pokrzywy
- ćwiczenia oddechowe, rozciągające, joga, medytacja, czyli chwila dla relaksu nie tylko ciała, ale i ducha.


Bardzo ważne jest w tym okresie ogrzewanie i nawadnianie ciała, niezwykle pomocne przy wydalaniu toksyn. W tym celu można wybrać się na saunę, idealnie byłoby dwa razy w ciągu tygodniu. Zobaczymy, może się uda, ale jeśli nie starczy mi czasu w zastępstwie można posiłkować się gorącymi kąpielami, (które zawsze należy zakończyć zimnym prysznicem). Idealnie będzie jeśli dołączymy ćwiczenia i masaże, które pomogą rozruszać złogi toksyn w naszych ciałach. Dodatkowo mam zamiar codziennie rano szczotkować ciało. Wyczerpujący post na temat profitów wypływających ze szczotkowania ciała znajdziecie tutaj, jeśli ktoś jest zainteresowany tematem zapraszam -> KLIK.

O tym jak będzie wyglądał właściwy detoks jednodniowy, ten który mam zamiar przeprowadzić za tydzień w niedzielę, opowiem Wam już wkrótce.

Tymczasem życzę Wam i sobie wytrwałości i miłych przygotowań! Choć w sumie nie wiem, czy to co mnie czeka będzie miłe ;)


środa, 26 lutego 2014

Krem pod oczy z żeń-szeniem ORIGINS

Czy Twoje spojrzenie ciągle wygląda na zmęczone, jak po nieprzespanej nocy? A może borykasz się z cieniami pod oczami i opuchnięciami? Krem pod oczy marki Origins, GinZing™ Refreshing eye cream to brighten and depuff ma być rozwiązaniem Twoich problemów. Czy skutecznym? Ja już wiem, a jeśli Wy chcecie się dowiedzieć, zapraszam do dalszej lektury.


Po pierwsze jest to krem odpowiedni dla wszystkich typów skóry, bez względu na wiek. Głównie do stosowania na dzień.

Po drugie jest jak filiżanka mocnego espresso dla Twoich powiek ;) A to dzięki zawartości kofeinowego ekstraktu prosto z kawowych ziaren. (Zawiera również regenerujący, odżywczy, opóźniający starzenie i pobudzający mikrokrążenie ekstrakt z żeń-szenia - stąd nazwa całej serii oraz łagodzący ekstrakt z magnolii).

Po trzecie rozświetli Twoje spojrzenie perłowym blaskiem.

Tak dziewczyny, nie chcę trzymać Was dłużej w niepewności. Ten krem jest cudowny!!!
To co obiecane przez markę Origins, jest nam dane. Mamy cudowne rozświetlenie, mamy zmniejszenie opuchnięć widoczne gołym okiem i zniwelowanie cieni pod oczami. Zawsze go gdy rano używam, mam wrażenie że dostarczam swojej skórze wokół oczu porcję energii. Idealnie sprawdza się również pod makijażem.
Ten kosmetyk po prostu działa.

Wszelkie walory konsystencjonalne oraz barwę specyfiku możecie podpatrzeć na poniższym zdjęciu. 


Pojemność standardowa dla tego typu produktu - 15 ml. Opakowanie - wygodny, mały słoiczek.


Problemem niestety jest dostępność :( Nie uświadczymy marki Origins w polskich sklepach. A jeśli uda nam się krem dopaść np na allegro, to pewnie słono za niego zapłacimy. Może nawet podwójnie. Cena kremu to ok. 30 $, na Allegro spotkałam się z ceną aż 200 z. Zgroza.  

Ale żeby nie kończyć notki pesymistycznym akcentem, muszę pochwalić markę Origins za przyjazną naturze politykę oraz składy bazujące głównie na naturalnych olejkach i ekstraktach. Origins czerpie z natury chroniąc jej naturalne dobra, bazuje również na zdobyczach nauki. Odsyłam na ich stronę, gdzie możecie poczytać np o akcji Zasadź drzewo (klik).

Znacie kosmetyki tej marki? Miałybyście ochotę coś przetestować?
Cudnego dnia!




wtorek, 25 lutego 2014

Domowy detoks - czyli przepędzamy zimę cz. 1


Witajcie Kochani,
Planuję przygotować dla Was cykl postów opowiadających o domowym detoksie, czyli o sposobach na oczyszczanie organizmu w okresie wiosennego przesilenia. 
Dziś opowiem Wam o tym co dzieje  się z naszymi organizmami po zimie. Dlaczego możemy czuć się osłabione, ociężałe i bez energii i skąd się bierze wiosenne przesilenie. Oraz co to jest właściwie ten detoks i czemu przełom dwóch pór roku, zimy oraz wiosny jest dobrym momentem na przeprowadzenie oczyszczania. 
Podobno kiedyś ludzie nie doświadczali przesilenia. Żyli bardziej w zgodzie z naturą i własnym zegarem biologicznym. Teraz nastały czasy stresu. Obciążamy nasze ciała, spożywamy ciężkostrawne, konserwowane, barwione chemicznie produkty. Jesteśmy narażani na pośpiech, stres, a do tego żyjemy w zanieczyszczonym środowisku. Często nie zastanawiamy się jak bardzo to wszystko obciąża nasz organizm. Na wiosnę sprzątamy w szafach, a zapominamy oczyścić nasze ciała. A to przecież bardzo ważne! 

Toksyny codziennie gromadzą się w naszych komórkach i gdy jest ich za wiele  naturalny system obronny organizmu nie nadąża z ich usuwaniem.  I wtedy zaczynają się kumulować. Czego skutkiem jest właśnie przemęczenie, bóle głowy, obniżona, odporność, stany lękowe, przygnębienie, problemy z koncentracją, niedoskonałości skórne, czy nawet nieprzyjemny zapach ciała. 

Podobne objawy mogą nasilać się w okresie przesilenia wiosennego. W zimie mniej się ruszamy, dostarczamy organizmowi mniejszą ilość witamin, bo nie mamy dostępu do  świeżych warzyw i owoców. Jest też mniej słońca i tlenu. Panują  warunki atmosferyczne, które nie sprzyjają spacerom, przebywaniu na świeżym powietrzu. 


Ręka w górę, kto zamiast porządnie odpocząć, wyspać się, zregenerować pije kolejny kubek kawy albo napój energetyczny. Tak wiem, brak czasu. To również moje podstawowe wytłumaczenie, a raczej wymówka. Ale kiedyś trzeba dać sobie szansę na regenerację i odzyskanie sił.
W kolejnych rozdziałach przybliżę Wam dokładnie domowe sposoby na przeprowadzenie detoksu, czyli m.in. porozmawiamy o:
  • odpowiednim żywieniu i napojach (woda z cytryną, woda, herbatki ziołowe, pokrzywa)
  • wspomagającej aromaterapii
  • szczotkowaniu ciała
  • zdrowotnych kąpielach np. w soli morskiej
  • wpływie jogi i rozciągania ciała na nasze samopoczucie
  • roli zdrowego snu
  • oczyszczaniu umysłu
Mam zamiar przeprowadzić detoks, nie zdecydowałam jeszcze ile będzie trwał. Ale na pewno będę opowiadać Wam o swoich odczuciach i oczywiście podzielę się efektem końcowym. Muszę zaznaczyć że to pierwszy detoks jaki przeprowadzam i sama jestem ciekawa finału tego eksperymentu. Będę starała się postępować ostrożnie i rozważnie, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Zdrowy rozsądek to zawsze dobry doradca. Pamiętajmy, że zawsze należy słuchać swojego organizmu :)
 
Pamiętajmy również, że detoks to nie dieta i że nie o utratę wagi tu chodzi. Detoks pozwala nam odnowić się w naturalny sposób. A to wpłynie na zwiększenie energii, poprawę samopoczucia, odporności, wyglądu.
Zaczynam w najbliższą sobotę!
Buziaki



poniedziałek, 24 lutego 2014

Jak minął weekend

Witajcie Kochane,
Jak spędziłyście weekend? :) Mój można określić dwoma słowami pachnący i smakowity. Odkrywałam nowe smaki i tyle nowych pięknych zapachów, że do tej pory bolą mnie nozdrza.
Odwiedziła mnie Alina z bloga Koffer in Berlin. To było nasze drugie spotkanie na żywo. Zdecydowanie dłuższe niż poprzednie, bo czas jego trwania można było liczyć nie tylko w godzinach, a w dniach.
W piątek pojechałam po Alinkę na dworzec. Przyjechałam przed czasem, bo umówiłam się na regulację brwi w Brow Barze Benefit (jestem zachwycona efektem, pani Kasia dała czadu!). Po regulacji zostało mi trochę czasu, więc postanowiłam zajrzeć do stałych punktów, jakie zawsze odwiedzam gdy jestem w tej okolicy. Czyli sklep Bath & Body Works i Świat Zapachów. (Na Organique i Hebe już nie starczyło czasu). W B&BW kupiłam piankę do mycia rąk o aromacie białych cytrusów za jedyne 10 zł (była promocja na niektóre zapachy). A w Zapachu Domu obwąchałam kilka wiosennych nowości Yankee Candle i zdecydowałam się na dwa zapachy, Lovely Kiku czyli chryzantemę z nutami kwitnącej wiśni i ciepłej wanilii oraz oryginalny Under the palms, czyli połączenie trawy morskiej, liści palmowych oraz kokosa. Niestety woski zdrożały, kosztują teraz 7 zł :( Pan w Zapachu Domu jak zwykle zasypał mnie ciekawostkami na temat świec, tak się zagadaliśmy że spóźniłabym się na przyjazd Aliny. Na szczęście pociąg miał mały poślizg i zdążyłam bez problemu.

Później już tylko uściski, okrzyki radości i uroczysta inauguracja weekendu we francuskiej restauracji. Byłyśmy nastawione na odkrywanie tego co nowe, padło więc na żabie udka. Nie smakowały tragicznie, trochę jak kurczak, sosik śmietanowo czosnkowy i kieliszek mojego ukochanego muscata zdecydowanie poprawił odbiór ;)


Za to deser, tarta cytrynowa okazała się kulinarnym spełnieniem marzeń. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam tak fantastyczny deser!!
Po kolacji udałyśmy się na bubble tea.


I na autentyczne herbaciane szaleństwo zakupowe. To właśnie Alina zaraziła mnie miłością do herbat. Owocem herbacianej rozpusty okazały się czerwony Rooibos Kalahari z domieszką płatków róż, trawy cytrynowej i czekolady i herbatki zdrowotne, Yoga z cynamonem, kardamonem, imbirem, goździkami, pieprzem i głogiem. Kolendrowy Sekret fitness podobno pomagający redukować tkankę tłuszczową ;) Zielone kuleczki Jiao-gu-lan, wzmacniające odporność (to zdecydowanie coś dla mnie!) i kojące Lawendowe Wyciszenie.
Po zakupach wróciłyśmy do domku i padłyśmy zmęczone spać. Otrzymałam piękne podarunki, przebosko pachnący olejek różany do twarzy Alverde i różane mydełko również tej marki. Kulę do kąpieli Lusha Dragon Egg z drobinkami złota, stertę próbek. I Alinka podzieliła się ze mną swoją imponującą kolekcją herbat. Szykuje się herbaciane testowanie :)


Po śniadanku (tosty z camembertem, roszpunką i pierwszy sezon serialu "Girls") udałyśmy się na wyprawę po Warszawie. Oczywiście musiałyśmy zajrzeć do Rossmanna i dopadłam wreszcie rumiankową pomadkę Alterry, którą mam zamiar odżywiać sobie rzęsy i korektor rozświetlający Lumi Magic, L'oreala.
Alinka chciała zajrzeć do Galilu.Tam oczywiście zatopiłam nos w świecach Diptyque. Zapragnęłam kolejnych dwóch zapachów, słodkiego, drzewnego Opopanax i Foin Coupé, czysty zapach świeżo skoszonej trawy i dziko rosnących kwiatów. Niestety na stanie mieli tylko testery :( Ale co się odwlecze...


Po wizycie w Galilu zjadłyśmy obiadek w Tel Avivie, gdzie jadłam mój pierwszy w życiu hummus. Chyba nie zostanę fanką. Piłam również piekielnie mocną kawą po arabsku, po której rozbolała mnie głowa.

Następnym punktem na naszym planie była niszowa perfumeria Mood Scent Bare. Spędziłyśmy tam dwie godziny słuchając cudownych opowieści o perfumach. Jeśli planujecie się tam wybrać, najlepiej wygospodarujcie sobie więcej czasu. Warto iść tam niespiesznie. Znalezienie idealnych perfum dla siebie to więcej niż chwila. "Zapach jest czymś więcej niż tylko pachnącym powietrzem. Czasami bywa sugestią, a kiedy indziej emocją, za którą chciałoby się podążyć. W MOOD SCENT BAR zajmujemy się zapachem i wszystkim wokół niego. Szukanie odpowiednich perfum to przecież nie tylko wąchanie. To odnajdywanie relacji pomiędzy nami, naszą osobowością i odpowiednią kompozycją składników. Bez posługiwania się stereotypami dotyczącymi wieku, zawodu, płci. Nasz zapach musi współbrzmieć z tym, jak my się poruszamy. I tym jak chcielibyśmy poruszać innych." To fragment manifestu perfumerii, której założycielem jest Victor Kochetov, pasjonat świata perfum.Victor oprócz niesamowitej wiedzy o perfumach jest obdarzony siódmym zmysłem, potrafi pomóc Ci w znalezieniu idealnych perfum. Myślę że jeszcze nie raz opowiem Wam o Mood Scent Barze. Póki co, zaopatrzona w czarną kopertę z próbkami perfum rozpoczynam testy, cel - poszukiwanie swojego zapachu.

Tour po Warszawie zakończyłyśmy w herbaciarni Same Fusy, ja przy kawałku ciasta marchewkowego i koktajlu z pomarańczami i imbirem.


Wieczorkiem wróciłyśmy do domu. Były maseczki, film i babska gadanina. A po porannych gofrach odprowadziłam Alinkę na dworzec. Spędziłyśmy piękny czas.

Życzę Wam cudownego tygodnia i dużo pozytywnej energii na jego początek!

PS. Jak tylko Alina umieści u siebie na blogu relację z pobytu, wstawię Wam linka :)
PS2. Jest już relacja u Aliny, zgodnie z obietnicą wstawiam link -> (KLIK).  

niedziela, 16 lutego 2014

Lutowe chciejstwa

Witajcie Kochane,
Co marzy mi się w lutym? Różne rzeczy, nie tylko kosmetyczne. 


  1. Bardzo chciałabym ładne, wygodne, lekkie buciki na fitness. Nie znam się na takim obuwiu zupełnie, ale te szaro, koralowe panterki przykuły moje oko. Ciekawe czy można gdzieś jeszcze je dostać...
  2. Zakupiłam w Galilu próbkę perfum Eau Duelle, marki Diptyque. To podobno zachwycająca wersja wanilii, wzbogacona czarną herbatą i szafranem. Powąchałam moją próbkę i nie spodobały się. Użyłam pierwszy raz i również bez większych zachwytów. Zdały się lekko drażniące. Ale drugiego dnia zadziałała perfumeryjna magia i zaczęły pięknie mienić się na mojej skórze. Jestem rozdarta, kupić czy nie kupić. Jak będzie wyglądać nasza relacja, zachwyt, czy rozdrażnienie? Oraz czy podjąć ryzyko?
  3. Pisałam Wam, że zaczynam się interesować aromaterapią. Wynalazłam ciekawy zestaw olejków eterycznych marki Dr Beta, dla początkujących fascynatów tej dziedziny. Tak zwany "zestaw domowy" zawiera 10 olejków po 10 ml, m.in. lawendowy, geraniowy, pomarańczowy, jałowcowy.W sam raz na początek przygody.
  4. Od dawna marzę o tym żeby zobaczyć na żywo balet Jezioro Łabędzie. Jestem pewna, że byłoby to dla mnie przepiękne i niezapomniane doświadczenie. I pewnie uroniłabym niejedną łezkę wzruszenia :) Zaczynam rozglądać się za biletami. Może Moscow City Ballet odwiedzi nas w tym roku. 
  5. Zafascynowały mnie kosmetyki kolorowe ekologicznej marki Tarte. Koniecznie muszę uszczknąć coś z ich oferty. Przepiękne opakowanie i ciekawy pomysł na design. Przyjazne dla skóry składy i bardzo ładne odcienie. Mimo iż oficjalnie zabroniłam sobie kupowania kolorówki, może zrobię wyjątek na przykład na jeden malutki różyk.
  6. Naszyjniki z Zary.... Ach! Podoba mi się kilka modeli, ale ze względu na diablo wysoką cenę, będę musiała ograniczyć się do jednego, dwóch. Nie wiem tylko, czy dam radę się zdecydować :D
To już wszystkie moje małe marzenia. A co Wam ostatnio chodzi po głowie?
Miłego niedzielnego wieczorku


piątek, 14 lutego 2014

Walentynowo

Ahoj Kochane Czytelniczki!
Ja wkrótce z moim małżonkiem udaję się na walentynkową kolację. Już się nie mogę doczekać tych pysznych krewetek :D
Jakie plany na dzisiejszy wieczór mają moje najukochańsze czytelniczki?? Opowiadać mi tu zaraz! :)

Tak wiem, Walentynki, komercjalizacja, kwiaty można dawać sobie każdego dnia.. itd. Ale ja po prostu lubię ten dzień, to że na ulicach tak dużo ludzi trzyma róże i że można ukochanemu wybrać piękną, serduśną kartę. Ale dla równowagi i dla zachowania słowiańskich tradycji, mam zamiar świętować w tym roku Noc Kupały, będzie staropolski akcent :)
Poniżej moje walentynkowe niespodzianki. Kwiaty razy trzy, biżuteryjne, świeczuszkowe i są jeszcze na stole w wazonie, ale nie załapały się na fotografie, bo dostałam je dosłownie przed sekundą.


Życzę Wam miłych, całuśnych i słodkich Walentynek. I dziękuję za 200 000 wyświetleń, stuknęło Kolczykom Izoldy właśnie dziś.
Przytulam
Wasza

czwartek, 13 lutego 2014

Depilacja laserowa - wrażenia po pierwszym zabiegu

Witajcie Kochane,
Pamiętacie jak opowiadałam Wam że wybieram się na depilację laserową, (KLIK)?
Pierwszy zabieg już za mną!! Co nieco teorii i informacji na temat depilacji laserowej znajdziecie we wstępnej notce (KLIK). Dziś skupię się na praktyce, czyli swoich odczuciach :)


Odnalezienie BeautymeD nie stanowiło problemu (lokalizacja tuż koło stacji metra Natolin). Przyjechałam sporo przed czasem i cupnęłam w pobliskiej kawiarence z książką i filiżanką pysznej herbaty. Gdy wybiła godzina, przekroczyłam próg bardzo przyjemnej dla oka kliniki. Jasna, elegancka, urządzona na biało, z  fioletowymi akcentami.


Na obszar do przeprowadzenia depilacji wybrałam łydki.  Nie bałam się, byłam troszkę podekscytowana i ciekawa jak to będzie. Zaczęłam od wypełnienia karty pacjenta i podpisania zgody na przeprowadzenie zabiegu.


Jak przygotowałam się do wizyty? Jedynie ogoliłam nogi. Dobrze jest również nie podchodzić do zabiegu w trakcie miesiączki. Lepiej przełożyć wizytę na inny dzień cyklu. Przemiła pani przeprowadzająca zabieg udzieliła mi wielu wyczerpujących informacji i odpowiedzi na każde moje pytanie. Mogłam obejrzeć urządzenie, zafascynował mnie ekranik na którym wyświetlały się parametry włosa i skóry. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię być przed zabiegiem doinformowana. Lubię również wiedzieć, co się dzieje w trakcie.


Dowiedziałam się, że jestem idealną pacjentką do depilacji laserowej. A to ze względu na jasną skórę i kontrastujące z nią ciemne włosy.  Właśnie, jak to jest z tym kolorem włosów? Przeczytałam, że laser Vectus potrafi uporać się również z jasnymi włosami, blond, czy rudymi. I owszem potrafi, ale nie należy spodziewać się aż tak wysokiej skuteczności jak przy włosach ciemnych. Może okazać się koniecznie wykupienie większej ilości zabiegów do osiągnięcia satysfakcjonującego efektu. A ja, no cóż, pierwszy raz w życiu ucieszyłam się, że mam ciemne włosy.


Zabieg rozpoczynamy od ustawiania parametrów urządzenia. Do skóry przykłada się czytnik Skintel, który określa poziom melaniny w skórze. Później przykłada się do skóry głowicę lasera, punkt po punkcie. Tylko jeden raz, w jedno miejsce.
Na pewno wiele z Was zadaje sobie pytanie, czy bolało. Na początek muszę zaznaczyć, że mam wysoki próg bólu. Ale w mojej opinii, zabieg depilacji laserowej nie był bardzo bolesny. Odczuwałam punktowe ukłucia. Najdotkliwiej reagowały miejsca pod kolanami (mało tłuszczyku). A gdy przeszłyśmy do tylnej części łydek, byłam bliska ucięcia sobie drzemki. Czytałam, że zabieg trwa szybko, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko! Dziewczyny, wszystko trwało jedynie 15 minut.
Skóra po zabiegu pokryła się czerwonymi  kropeczkami, znanymi Wam pewnie z  depilacji depilatorem, czy woskiem, ale po powrocie  do domu,  kropek już nie było. Podczas gdy przy innych metodach, zostawały na mojej skórze aż do następnego dnia. Nie zaobserwowałam żadnych innych podrażnień. Jedynie czułam , że skóra jest nieco cieplejsza.
Teraz pozostaje mi tylko czekać na wypadnie włosów :) Po zabiegu można śmiało golić nogi, ale czytałam że powinno się unikać peelingu. 


Czy pozbywamy się włosów na całe życie? Jest to trwałe usuwanie owłosienia, poprzez zniszczenie mieszka włosowego. Ale włosy mogą (choć nie muszą) odrosnąć, na skutek uwarunkowań genetycznych, czy zmian hormonalnych związanych z ciążą, menopauzą itp. Mam nadzieję, że mnie taka reaktywacja, nie spotka :)


Termin kolejnej wizyty mam umówiony za 8 tygodni. Ale wrażeniami i efektem końcowym podzielę się na blogu, po ostatnim (czwartym) zabiegu.
Może macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Postaram się pomóc, a jeśli nie będę w stanie, dopytam i odpowiem na pewno. 

Jeśli jesteście ciekawe, ile taki zabieg kosztuje, odsyłam do szczegółowego cennika (KLIK).
Więcej fachowych informacji na temat samego zabiegu znajdziecie na kanale BeautymeD na YT, jest tam m.in. filmik z dokładnym przebiegiem zabiegu (KLIK), wywiad z Kają Paschalską (KLIK) oraz rozmowa Ani Popek z współzałożycielem BeautymeD, dr Krzysztofem Mirackim  (KLIK).

Podaję kontakt do kliniki BeautymeD:
Aleja Komisji Edukacji Narodowej 54/U11 (stacja metra Natolin), 02-797 Warszawa
+48 22 400-90-26,
+48 605-905-608
rejestracja@beautymed.com.pl

Spokojnego wieczoru!







wtorek, 11 lutego 2014

Naszyjniki, kolie, brylanty ;)

Witajcie Kochane,

Jaki jest Wasz ulubiony element biżuterii? ( Oczywiście jeśli w ogóle lubicie ją nosić :))

Ja najbardziej lubię bransoletki. Ale ostatnio odkryłam moc naszyjników. Nawet najbanalniejszy strój może bardzo wiele zyskać dzięki ładnemu naszyjnikowi. Zamówiłam kilka na stronie vezzi.pl. Mają tam bardzo ciekawe wzory i przystępne ceny. Skorzystałam z promocji 2 + 1 gratis która obowiązuje do Walentynek.

A poniżej moje nabytki.
Owoce aronii (kolor różowy).


Naszyjnik tęcza (kolor czarny).


Oraz kremowa Girlanda kwiatów.


Marzą mi się naszyjniki jakie ma w swojej ofercie Zara. Będę musiała obowiązkowo umieścić je na lutowej chciej liście.
Miłej reszty dnia!


poniedziałek, 10 lutego 2014

Lutowe nowości

Witajcie Kochane!
Dziś porcja lutowych nabytków. Nie byłam aż tak grzeczna jak w styczniu, ale nie kupowałam na zapas. Choć uczciwie mówiąc, bez niektórych rzeczy mogłabym się obyć. Mogłabym, gdybym była minimalistką, a za taką się nie uważam :)
Uwielbiam przesyłki z Galilu. Obawiam się, że się od nich uzależnię. Nie dość że perfumują paczkę i wkładają do niej bilecik "Twoja paczka pachnie perfumami ..." To jeszcze dobierają próbki, tak aby dopasować je w Twoje gusta. A skąd znają upodobania kupującego? Po prostu dopasowują próbki do Twoich zakupów. Na zasadzie, co by jeszcze mogło Ci się spodobać. 
Moja paczka pachniała Eau de lierre, Diptyque. Czyli bluszczem z zielonym pieprzem. Te dwa aromaty wymieszały się z papierem, którym wymoszczone było pudełko (ów papier posłużył mi za tło do zdjęć). I każda próbka jaką tam znalazłam, ucieszyła mnie bardzo, bardzo mocno.


Galilu mnie rozpieściło. 
A co oprócz próbek znalazłam w paczce?
Żelowy krem nawilżający do cery problematycznej, szwedzkiej marki REN. Ma łagodzić podrażnienia skóry, redukować zaczerwienienia oraz przebarwienia pozapalne oraz przywracać skórze odpowiedni stopień nawilżenia. To mój pierwszy kosmetyk tej marki i jestem bardzo podekscytowana. Przymierzałam się do niej od dawna.


Pamiętacie jak opowiadałam Wam o wystawie Zapach niewidzialny kod (KLIK)? Galilu ma swojej ofercie album z tej wystawy. Musiałam go mieć!! Wreszcie pochłonę te wszystkie fascynujące informacje na dobre. 


W H&M dopadłam pierścionki, które można nosić na różnej wysokości palców. A balsam do ust L'occitane dostałam w prezencie od mamy.


Uzupełniłam zapas ukochanej czekolady Whittard, tym razem padło na białą, truskawkową..


I na koniec paczuszka od Organeo


Kończy się mydełko Alepp, została dosłownie reszteczka. Wybrałam teraz wersję z zawartością 25% oleju laurowego (do tej pory używałam najniższego stężenia, 5 %). Moja cera wygląda coraz lepiej. Nie wiem czy to zasługa tego mydła. Ale jest to możliwe, na pewno po części, więc póki co przy nim zostanę. 
Kończy się również dezodorant. Znowu naturalny eksperyment. Szukam dezodorantu z naturalnym składem o wysokiej skuteczności. Ciekawe czy ten z zawartością szałwii, mięty i tymianku od włoskiej marki Biofficina Toscana, okaże się tym jedynym.

Pozostałe zakupy w Organeo to właśnie te mniej konieczne, ale bardzo przyjemne kaprysy, kaprysiątka.



Trzeba skórze wokół oczu od czasu do czasu podarować coś więcej niż krem, dlatego wypróbuję maskę z jedwabiu pod oczy z czereśnią japońską od Orientany. Kończę również drugą w życiu kurację z użyciem Nail Repair Micro Cell 2000. Chciałam dać odpocząć paznokciom od dość agresywnego (ale wysoce skutecznego) składu tej odżywki i zafundować im i skórkom przy okazji, ekstrakt z żeń-szenia, alg, pokrzyw i olejku jojoba. A to wszystko dzięki Olejkowi regeneracyjnemu do paznokci i skórek marki Bio2You.

A co u Was nowego pojawiło się na kosmetycznych półkach, szafkach, w szufladach i koszyczkach?
Śmiało opowiadajcie, wklejajcie linki...
Ściskam bardzo!




niedziela, 9 lutego 2014

ZDROWE wyzwanie - podusmowanie 2 tygodnia

Witajcie Kochane,
Dziś ostatni dzień Zdrowego Wyzwania.
Przygotowałam dla Was krótkie podsumowanie drugiego tygodnia, liczę że podzielicie się w komentarzach swoimi wrażeniami :)


Dzień 8 i bardzo przyjemnie zadanie. Ćwiczenia rozciągające cudownie relaksują i wyciszają  przed snem. Wybrałam 8 minutowy program z kanału Tone it up (KLIK). 9 dnia spróbowałam liczi i karamboli. Wybrałam dwa owoce, bo nie dam sobie głowy uciąć, że nigdy nie jadłam liczi. Na pewno piłam herbatę o takim smaku. I żeby jeszcze tego było mało wybrałam się na pilates. Super ćwiczenia na mój zbolały od nadmiaru siedzenia przy biurku kręgosłup.

Dzień 10, bez kawy okazał się dużo trudniejszy niż myślałam. Akurat w pracy miałam ciężkie zadania i brak kofeiny utrudniał mi koncentrację. Dołączył się do tego ból głowy. Jedna wielka masakra, jakby owinięto mi głowę watą, która uniemożliwia myślenie. Na osłodę raczyłam się pyszną, kojącą herbatką marki Pukka o ślicznej nazwie Love (kompozycja róży, lawendy, bzu, rumianku i nagietka). Dzień 11 również nie okazał się sukcesem. Biegowo stchórzyłam, bolałam mnie ręka. Bałam się, że się poślizgnę, przeziębię i  nie będę mogła chodzić na fitness. Skorzystałam z awaryjnego zadania na ten dzień -  Weź relaksującą kąpiel z dodatkiem naturalnych olejków albo soli (sól ma korzystne właściwości dla naszego organizmu). I zrobiłam sobie rozgrzewającą kąpiel z solą borowinową marki Tołpa, z dodatkiem olejków eterycznych z lawendy, drzewa różanego, ylang-ylang, szałwii i bergamotki.  

12 dnia wycisnęłam prze, prze, prze, przepyszny sok z pomarańczy, słodki i orzeźwiający. Odkurzona sokowirówka stoi dumnie na półce i jeszcze nie raz nam posłuży.
Bardzo przyjemny był dzień 13 z aromaterapią. Zaczęłam od kadzidełek obniżających apetyt z miodem, cynamonem i koprem włoskim. Później paliłam w kominku mieszankę orientalnych olejków eterycznych Femi, Kwitnący ogród pachnącą jaśminem i wanilią. I na koniec zafundowałam sobie pod prysznicem olejek marki Aromatherapy Associates, Support Equilibrium, podnoszący na duchu i wyciszający. zawierający olejki eteryczne z geranium, kadzidłowca i róży.
Dnia 14, sprawiłam sobie nagrodę. Padło na biustonosz sportowy, widoczny na powyższym zdjęciu. Kupiłam go na wyprzedaży w Oysho (uwielbiam ten sklep) za jedyne 29 zł.

I co kochane moje :) Dotrwałyśmy do końca, ale życzę Wam, żeby ten koniec był początkiem nowej ścieżki. I żeby każdy krok jaki na tej ścieżce stawiacie, zbliżał Was do pokochania siebie coraz mocniej, dbania o swoje ciało, zdrowie i samopoczucie.
Ja na pewno zamierzam kontynuować zajęcia fitness. Będę zgłębiać przygodę z aromaterapią. Nie schowam już do szafy sokowirówki i gdy upłyną kolejne dwa tygodnie, nagrodzę się znowu :) O i kupiłam "Twój dzienniki Fitness" Ewy Chodakowskiej. Czeka mnie 12 miesięczna przeprawa. Wierzę, wiem, że się uda! :D


sobota, 8 lutego 2014

Spróbuj naturalnej aromaterapii - co nieco o olejkach eterycznych...

Witajcie Kochane!
Dziś dzień aromaterapii w naszym Zdrowym Wyzwaniu.
Obiecałam, że opowiem Wam o właściwościach niektórych olejków eterycznych i ich mieszanek.

Kilka słów przypomnienia. Aromaterapia to leczenie zapachami, za pomocą olejków eterycznych. Przykładowe metody wykorzystania aromaterapii to:
  • masaż
  • refleksoterapia, (masaż stóp)
  • kąpiel
  • kąpiele stóp 
  • kominek aromaterapeutyczny
Pamiętać należy o stosowaniu wyłącznie naturalnych olejków. Jeśli korzystamy z kompozycji, która choćby w małej części zawiera syntetyczne zapachy, nie mamy już do czynienia z aromaterapią.
Przypominam, inne rodzaje olejków stosuje się na skórę, a inne służą do pomieszczeń. 
Nieco informacji znajdziecie również tutaj -> KLIK.
A teraz podam Wam przepisy na kilka kompozycji, a na koniec przedstawię Wam swoje plany aromaterapeutyczne na dzisiejszy dzień. (Wszystkie przepisy pochodzą z książki "Zmysłowe ciało" Hanny Łopuchow i Moniki Jucewicz).
Masaż ciała - kompozycja łagodząca kobiece emocje / PMS
Potrzebujemy:
  • 10 ml oleju sezamowego
  • 5 ml olejowego wyciągu z nagietka
  • 2 krople olejku z szałwii muszkatołowej
  • 2 krople olejku ilangowego
  • 3 krople olejku geraniowego
W oleju sezamowym z dodatkiem olejowego wyciągu z nagietka rozpuszczamy olejek z szałwii, ilangowy i geraniowy. Przygotowaną mieszanką wykonujemy masaż ciała. Olej sezamowy ma m.in. właściwości odżywcze i wygładzające skórę. Olejek z szałwii muszkatołowej to jeden z afrodyzjaków. Potrafi łagodzić rozhuśtane kobiece emocje i rozluźnia napięcia mięśniowe spowodowane stresem :)
Kominek aromaterapeutyczny - Kompozycja do medytacji, oczyszczająca umysł 
Potrzebujemy:
  • 3 krople olejku z oilbanum
  • 3 krople olejku cedrowego
  • 5 kropli olejku mandarynkowego
  • 1 kropla olejku bazyliowego
  • 1 kropla olejku cynamonowego
Kąpiel - Mieszanka przeciw stresom
Potrzebujemy:
  • kilka kropli olejku bergamotowego (podnosi na duchu), lawendowego (uspokaja), drzewa sandałowego (ułatwia komunikację)
Kąpiel - Mieszanka 2 na stres z objawami apatii i frustracji
Potrzebujemy:
  • kilka kropli olejku grejpfrutowego (podnosi na duchu), rozmarynowego (stymuluje), lawendowego (uspokaja). 
A jak przedstawiają się moje aromaterapeutyczne plany na dzień dzisiejszy? Zaraz zapalę naturalne kadzidło z miodem, cynamonem i koprem włoskim, które ma za zadanie obniżyć apetyt
Wieczorkiem zapalę w kominku mieszankę marki Femi, Kwitnący ogród: "Zmysłowy zapach o kobiecej naturze. Odurza nas woniami kwiatowymi,drzewnymi i korzennymi. Zawiera tajemnicze nuty dojrzałych w słońcu owoców, kwiatów jaśminu i wanilii. Kobieta pachnie orientem, tańcem i jedwabiem. Uwolnij swoją kobieca naturę. Niech tańczy, wygładza i rozkochuje. Jesteśmy zmysłami a zatem ten zapach je rozpieści."

Dzień zakończę kąpielą z moim ukochanym olejkiem od Aromatherapy Associates. Olejków tych można  używać na dwa sposoby, albo wlewać do kąpieli, albo wcierać w ciało pod prysznicem i spłukiwać. Preferuję drugą metodę, bo wtedy zapach na długo zostaje na skórze. Na ten wyjątkowy wieczór wybrałam szczególny olejek, Support Equilibrium, szczególnie polecany kobietom. Podobno to "ekstrakt harmonii ciała i duszy stosowany, gdy potrzebujesz podniesienia na duchu i wyciszenia. Mieszanka olejków eterycznych z geranium, kadzidłowca, róży przenosi do zaczarowanego ogrodu, w którym panuje niczym niezmącony spokój. Cudownie wygładza i nawilża skórę."
Życzę Wam wyjątkowych, niezapomnianych wrażeń z olejkami eterycznymi







piątek, 7 lutego 2014

Denko styczeń 2014

Witajcie Kochane,
Przyszła pora na styczniowe denko, czyli porcja mini recenzji produktów, które zużyłam w ostatnim miesiącu.

Na początek żele pod prysznic marki Philosophy. Jeszcze przed świętami zakupiłam sobie kwartet tych płynów. Każdy o smakowitym aromacie związanym z jakimś tradycyjnym, świątecznym przepisem. Oczywiście przepisy te nie należą do polskiej tradycji, bo Philosophy nie jest polską marką. Zapach cinnamon buns należał do moich faworytów. No po prostu drożdżówki z cynamonem, jakie czasami zdarzy mi się spałaszować do porannej kawy. Bardzo autentyczny i przyjemny zapach. Mniej wyrazisty wydał mi się eggnog, czyli likier jajeczny, coś a’la ajerkoniak. Ale obu żelików używało się super przyjemnie, pachniały bardzo intensywnie, fajnie się pieniły, a zapach utrzymywał się po kąpieli na skórze.
 

Bardzo lubię mydełka do rąk B&BW, ale jeśli miałabym wybierać zdecydowanie wolę wersję bez drobinek. Zwykłe pianki są bardziej przyjazne dla mojej skóry, a tym peelingującym zdarza się, że przesuszają skórę dłoni. Zapach Candy Cane Bliss bardzo realistycznie oddaje słodki chłód miętowych cukierków Candy Cane (to te biało czerwone laseczki, które na pewno  nie raz widziałyście dyndające na choince). Ulubieniec mój, ale również mojej córci :)

W styczniu opróżniłam aż trzy peelingi!! Przeznaczony specjalnie do dekoltu i biustu z drobinkami bambusa od Pat & Rub (recenzja -> KLIK). Cieszę się że go zakupiłam i wypróbowałam, ale na pewno do niego nie wrócę. Jest za drogi. A mnie wystarczy w zupełności używanie na te rejony, np. peelingu do twarzy, czy jakiejś wyjątkowo delikatnej wersji do ciała.

Kolejny to z drobinkami orzecha brazylijskiego z limitowanej edycji od Body Shop. Całkiem przyjemny peeling i orzechowy oryginalny zapach. Ale mnie nie porwał. 

I ostatni to jeden z kwartetu cukrowo-solnych peelingów polskiej marki Kanu Nature. Jako pierwszą zużyłam wersję solną, Grejfrut z Żurawiną. Mocny zdzierak, intensywnie pachnący cytrusami. Drobinki soli zanurzone są w sporej ilości olejku słonecznikowego, dlatego koniecznie jest wymieszanie zawartości opakowania przed użyciem. Żurawinowy Kanu należy do tych peelingów, które pozostawiają po sobie tłustą warstwę olejków. Nie wszyscy lubię ten efekt, ja jak najbardziej tak.


Olejek Dr. Hauschka z migdałem i dziurawcem polecany jest dla ludzi o delikatnej psychice, szczególnie jako preparat wspomagający dzieci w sytuacjach przeciążenia czy stresu np. w szkole, przy problemach z zasypianiem. Dużym plusem Hauschkowych olejków jest szybkość aplikacji. Nakładamy je bezpośrednio po wyjściu z wanny na jeszcze wilgotną skórę. Niestety zapach migdałów z dziurawcem nie odpowiadał mi, było w nim coś drażniącego.

Kolejny olejek, tym razem nawilżający do twarzy marki Phenome, recenzowałam Wam tutaj (KLIK). Super sprawdził się jako dodatek wzbogacający krem na noc i uwiódł mnie subtelnym, mandarynkowym aromatem.


Początkowo psioczyłam na tę odżywkę (KLIK), nie podzielałam towarzyszących jej zachwytów. Ale z czasem się do niej przyzwyczaiłam i zauważyłam, że działa ciut lepiej gdy nałożę jej większą ilość na włosy. Co nie zmienia faktu, że więcej jej nie zakupię. Jest dużo skuteczniejszych dla moich włosów odżywek na rynku. Finalnie z Amercian Cream marki Lush rozstajemy się w przyjaźni.

Ostatnio kryterium skuteczności płynów do demakijażu oczu jest dla mnie  - czy poradzi sobie ze zmyciem maskary Cover Girl. Nie, nie poradził sobie. A do tego gdy za często przecierałam nim oko, zostawiał dziwny biały osad na powiece. Delikatny, nie podrażniał oczu, generalnie polubiłam, ale wolę wersję Bielendy z awokado, jest ciut skuteczniejsza i nie „odbarwia oka”.


To już wszystko, a jak Wam jak poszło w ostatnim miesiącu?

Ściskam


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

Aesop (1) Alba Botanica (2) Alchemia Lasu (1) Alep (1) Alessandro (2) Alterra (9) Alverd (1) Alverde (14) Aquolina (1) ARGILES DU SOLEIL (3) Aromatherapy Associates (3) Aubrey Organics (2) Auriga (4) Balea (4) BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ (1) Bath & Body Works (12) Bath Body Works (1) Batiste (9) Beauty Formulas (1) Becca (2) Benefit (3) BeYu (1) Bielenda (5) BingoSpa (5) Biochemia Urody (13) Bioderma (2) Biopha (1) Biotherm (3) Biovax (4) Blumarine (1) Body Shop (13) Bomb Cosmetics (1) Boss (1) Bumble and Bumble (1) Burt's Bees (9) Caudalie (1) Chanel (12) Chantarelle (1) Charmine Rose (13) Chloe (1) Clarena (5) Clarins (7) Clinique (13) Collistar (1) Coslys (6) Dabur (2) Dax Cosmetics (1) Delawell (2) Dermalogica (3) Dermika (1) Dior (3) Diptyque (9) Dolce Gabbana (4) Douglas (1) Dr. Hauschka (8) Ecospa (2) Ecotools (1) Ecoworld (3) Eko Spa (1) Eos (3) Erbaviva (3) Essie (16) Estee Lauder (1) evrēe (1) Farmona (4) Femi (6) Figs Rouge (4) Fred Farrugia (2) Frederic Fekkai (4) FRESH MINERALS (1) Fridge (11) Fridge by Yde (4) Gaia Creams (7) Gal (1) Givenchy (1) Glam Glow (1) Glyskincare (1) Guerlain (14) H&M (1) HAPPYMORE SKIN CARE (1) Helena Rubinstein (2) Hugo Boss (1) Hugo Naturals (2) Ikarov (3) Inglot (1) Isana (3) Joanna (2) John Masters Organics (18) Joik (6) Kallos (1) Kanebo (3) Kanu (3) Khadi (1) Kiehl's (1) Kindle (1) Kneipp (3) Korres (5) Kringle Candle Company (2) Kryolan (3) L' Occitane (5) L'Oreal (4) L'Orient (5) La Mer (1) Lancome (4) Laura Mercier (6) Lavera (1) Lawendowa Farma (1) Lierac (3) Lily Lolo (1) Lioele (2) Lirene (2) Lorac (1) Love & Toast (1) Lush (55) Mac (1) MÁDARA (3) Maybelline (2) MCMC Fragrances (1) MeMeMe (1) Model CO (2) Munio Candela (1) My Beauty Diary (2) Natural Product (1) Nature's Gate (7) Neom (1) Neutrogena (3) Nivea (3) NOAlab (4) Nuxe (7) Opi (1) Oragnique (6) Orientana (6) Origins (5) Pandora (6) Pat & Rub (33) Phenome (72) Philosophy (7) Physicians Formula (1) Phyto (1) Pierre Rene (1) Prestige Cosmetics (3) Pukka (4) Pupa (2) Queen Helen (1) Real Techniques (3) REN (5) Rene Furterer (1) Revlon (1) Rituals (1) Rituls (1) Rival de Loop (1) Sally Hansen (3) Salvatore Ferragamo (3) Sanoflore (1) Sante (4) Schwarzkopf Professional (3) Scottish Fine Soaps (1) Sephora (7) Serge Lutens (1) Shiseido (5) Siquens (3) Skin79 (1) Skinfood (1) Sleek (4) Smashbox (2) Soap & Glory (3) Stara Mydlarnia (2) Stenders (4) Sylveco (3) Synergen (2) Tangle Teezer (3) Tarte (1) The Balm (1) The Different Company (1) THE SECRET SOAP STORE (1) Tołpa (4) Tommy Hilfiger (1) Trader Joe's (2) Tweezerman (1) Über (2) Urban Decay (1) Uriage (3) Vichy (2) Vita Liberata (2) Wibo (1) Yankee Candle (13) Yasumi (1) Yoskine (1) YSL (1) Yves Rocher (6)