wtorek, 26 lipca 2016

Zakupy - kosmetyki koreańskie i inne

Cześć Kochani,
Dałam wreszcie upust swojej fascynacji pielęgnacją Koreanek i zaszalałam troszkę na zakupach :) Choć produkty z Korei, to nie jedyne nowości, o których chciałam Wam dziś opowiedzieć. 

Jeśli jesteście ciekawi, co zasiliło moją kosmetyczną (i nie tylko) półkę, zapraszam do dalszej lektury.


Na początek spory zapas maseczek w płachcie. Trzy pierwsze pochodzą z oferty marki Skin79. Od lewej patrząc maseczka Pearl wzbogacona jest w ekstrakt z pereł i  ma za zadanie rozświetlić i nawilżyć skórę

Kolejna Watermelon Girl to silnie nawilżająca maska, wzbogacona w kojące właściwości ekstraktu z arbuza. To maska idealna na lato, gdyż chroni skórę przed działaniem promieni UV i zmniejsza ryzyko rumienia po nadmiernej ekspozycji na słońce. Dodatkowo nie wygląda jak typowa maska w płachcie tylko ma uroczy arbuzowy wzorek :D Jak ją nałożę rzeczywiście będę wyglądać jak arbuzowa dziewczyna.

Dalej mamy dogłębnie nawilżającą Glacial Water z dodatkiem krystalicznie czystej wody z lodowca. Planuję zużyć ją w pierwszej kolejności, bo wzbudziła spore zainteresowanie na Instagramie i chciałam dać Wam szybko znać, jak się sprawdziła. 


Z oferty Mizon wybrałam dwie maski, liftingującą z kolagenem oraz uelastyczniającą z peptydami.  Od Holika Holika skusiłam się na maskę After working overtime. Jej zadaniem jest zrelaksowanie skóry po ciężkim dniu pracy na przykład po godzinach. Przyznam że taki marketing na mnie działa!


Ostatnia w tej kategorii produktów jest maska Golden Snail Hydro Gel Mask Original od Skin79. Znajdziemy w niej prawdziwe bogactwo składników: mucynę ze śluzu ślimaka złotego, kolagen, elastynę, witaminy A, C, E, kwas hialuronowy, sproszkowane ptasie gniazda (!). Postanowiłam zostawić ją sobie na szczególną okazję. Czytałam o niej sporo dobrego i mimo iż kosztuje dwa razy tyle (ok. 20 zł), co pozostałe maseczki, miałam wielką ochotę ją przetestować.


Z tej samej serii co maska pochodzą hydrożelowe płatki pod oczy Golden Snail Intensive Essence Gel Eye Patch. Pozwolę sobie zacytować producenta: "Bogactwo orientalnych składników takich jak jaskółcze gniazda, 6 letni żeń szeń czerwony czy złoto w najczystszej postaci gwarantują odżywienie skóry na najwyższym poziomie." Płatków w słoiczku jest aż 60, czyli starczą na 30 aplikacji. Jestem już po pierwszym użyciu i zdradzę Wam, że zapowiadają się wspaniale! 


Cytrynowy peeling enzymatyczny Vita Lemon Sparkling Peeling Gel od Mizon zdecydowałam się zakupić po zużyciu kilku próbek. Przyznam, że produkt mnie zachwycił i po prostu musiałam go mieć. Spodziewajcie się osobnej, wyczerpującej recenzji.


Yum Yum Cleanser od Skin79 kupiłam skuszona pozytywnymi recenzjami. Jest to mus do oczyszczania twarzy zawierający m.in. ekstrakt z nasion łzawicy (chiński jęczmień perłowy). Lubię go stosować rano, ma bardzo fajną konsystencję, skład i rzeczywiście bardzo dobrze oczyszcza skórę. Jest przy tym niezwykle wydajny.


Opuśćmy teraz Koreę i wybierzmy się do Francji. Produkty Saisona to organiczne i certyfikowane kosmetyki z tego kraju. Przyznam, że bardzo mnie zaintrygowały i postanowiłam niezwłocznie zacząć testy od zakupu aktywnej wody dla zmęczonej skóry na bazie wyciągu z hibiskusa. Ta woda to taki gęstszy tonik, dlatego używam jej jako odpowiednik koreańskiej esencji. Za zadanie ma regenerować, naprawiać i rozjaśniać skórę twarzy. Wodę zakupiłam w sklepie Blisko Natury i do zakupów dostałam gratis nierafinowe masło shea :) Na pewno się przyda.

Uzupełniłam też zapasy ulubionej malinowej płukanki do włosów z Yves Rocher.


Oraz zapasy fantastycznego mydła w płynie Yope, tym razem zdecydowałam się na wersję zapachową werbena. I ulubionych gumek Invisibobble w kolorze Lucky Fountain.

Szukałam rozbielonego brzoskwiniowego lakieru do paznokci. Bliski moim wyobrażeniom okazał się nr 381 z Inglota.


Ostatni kosmetyk, to wymarzone Time Miracle Cellular Repair Serum marki MÁDARA o działaniu przeciwzmarszczkowym. Serum radykalnie pobudza cykl odnowy komórkowej aby widocznie poprawić gładkość skóry i zredukować widoczność zmarszczek. Dodatkowo ujędrnia owal twarzy i zapewnia skórze mega dawkę nawilżenia i witalności.


Do zakupu książki "Zacznij od dziś" Patel Meery Lee skusiła mnie piękna okładka i zapewnienie że dzięki tej książce poznam siebie. Zadecydowałam, że w duecie z książką sprawdzi się ulubiona herbata Pukka Three Tulsi, która oprócz tego, że jest pyszna, zawsze poprawia mi nastrój. Już teraz niestety, po przekartkowaniu książki ze smutkiem stwierdzam, że był to chybiony zakup i oprócz atrakcyjnej  strony wizualnej, książka za wiele nie wnosi. Nie polecam.

To już wszystkie nowości :) Koniecznie dajcie znać co Was najbardziej zaciekawiło i o jakim produkcie macie ochotę dowiedzieć się więcej!




czwartek, 14 lipca 2016

Regenerujący krem na noc MÁDARA

Dzień dobry Kochani,
Regenerujący krem na noc to drugi kosmetyk łotewskiej marki MÁDARA, jaki mam przyjemność używać. Jeśli jesteście ciekawi jak sprawdził się poprzedni, zerknijcie proszę tutaj KLIK. A teraz zapraszam na kolejną recenzję :)


Regenerujący krem na noc MÁDARA to bogaty w antyoksydanty krem nawilżający, który działa w czasie nocy stymulując odnowę komórkową i spłycając zmarszczki. My śpimy, a w tym czasie krem ma naprawiać uszkodzenia skóry, dodatkowo dając efekt nawilżonej, wypoczętej i pełnej blasku cery.

Podobnie jak inne kosmetyki marki jest to naturalny i organiczny produkt wegański, nie testowany na zwierzętach oraz certyfikowany przez ECOCERT

Skład bardzo dobry:
Aqua, Alcohol, Simmondsia Chinensis, Persea Gratissima, Rosa Damascena, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Caprylic/Capric Triglyceride,Theobroma Cacao, Helianthus Annuus (Oil), Cetearyl Alcohol, Hordeum Vulgare, Algae, Humulus Lupulus, Hippophae Rhamnoides, Lycopersicum Esculentum, Plantago Major, Calendula Officinalis, Chamomilla Recutita, Stearic Acid, Palmitic Acid, Sodium Hyaluronate, Tocopherol, Ascorbyl, Palmitate, Xantan Gum, Sodium phytate, Lactic Acid, Aroma, Citronellol, Geraniol, Linalool

Krem zawiera m.in. nadbałtyckie ekstrakty z chmielu, kiełków jęczmienia i pomidora, awokado, róży, kakao, oleju słonecznikowego, alg, rokitnika, babki, nagietka, rumianku.

Znajduje się w praktycznej i ładnej buteleczce o pojemności 50 ml. Wygodna pompka zapewnia higieniczne aplikowanie produktu.


Kosmetyk pięknie pachnie, jest to delikatny ziołowy aromat z lekko cytrusową nutą.
Konsystencja lekka, choć bogatsza niż w przypadku kremu, o którym pisałam Wam poprzednio.


Zanim przejdę do omówienia działania, przypomnę jaki typ cery posiadam. Mam cerę mieszaną, ze skłonnością do niedoskonałości. Ze względu na wiek (33 lata) staram się dbać też o zapobieganie zmarszczkom i utrzymanie elastyczności skóry. 

Regenerujący krem na noc MÁDARA to kosmetyk lekki, ale optymalnie odżywiający i nawilżający skórę, jednocześnie jej nie przeciążając i nie zapychając. Pozostawia buzię gładką, przyjemną w dotyku i wyraźnie bardziej sprężystą. Jest bardzo delikatny, nie wywołał u mnie żadnych reakcji alergicznych, zaczerwienień, wręcz odwrotnie, przyjemnie koił i łagodził wszelkie podrażnienia. Moja skóra jest aktualnie w bardzo dobrej kondycji. Praktycznie nic nowego mi nie wyskakuje, no chyba że zjem za dużo pączków, tak jak wczoraj :P Zniknęły drobne wypryski na policzkach. MÁDARA bazuje  na roślinach nadbałtyckich, czyli pochodzących z naszej strefy klimatycznej. Może w tym tkwi sekret i dlatego tak dobrze nam Polkom, te kosmetyki służą? :)

Dodam jeszcze, że krem jest bardzo wydajny.  Myślę, że opakowanie starczy spokojnie na 3 miesiące używania, a może nawet więcej.


Krem kosztuje ok. 140 zł za 50 ml.

Ten i inne produkty MÁDARA znajdziecie w sklepie internetowym Matique (klik). Ja już planuję, co będę chciała w następnej kolejności wypróbować. Tyle kosmetyków mnie kusi, lubię to uczucie, gdy mam jeszcze sporo w ofercie intrygującej marki do odkrycia :)

Koniecznie dajcie znać, czy produkt Was zaciekawił i jakie są Wasze doświadczenia z kosmetykami MÁDARA!


środa, 13 lipca 2016

Ważne ogłoszenie

Moi Drodzy,
Piszę do Was w związku z bardzo nieprzyjemną sytuacją, która mnie dziś spotkała. Otóż okazało się, że ktoś włamał się do mojej skrzynki pocztowej i podszywał się pod moją osobę, pisząc maile do firm z którymi współpracuję.
Chciałam poinformować Was, że adres mailowy, którego dotychczas używałam jest już nieaktualny. Aktualny adres znajdziecie w zakładce kontakt na stronie mojego bloga:
http://kolczykiizoldy.blogspot.com/p/kontakt.html
Chciałam Was również ostrzec. Zwróćcie szczególną uwagę na weryfikację konta w przypadku zapomnienia hasła, najlepszą opcją jest wtedy weryfikacja przez sms. Jak się okazuje weryfikacja przez pytanie pomocnicze jest banalna do złamania.
Nie przypuszczałam, że może mnie spotkać taka przykrość. Prowadzę bloga z wielkim sercem, dla frajdy i pasji, nie dla profitów. Zawsze dzieliłam się z Wami tym co mnie cieszy, mając nadzieję, że choć trochę ucieszy również Was. Nie wiem, co ta osoba zyskała podając się za mnie. Ale złamała prawo. I wyrządziła mi krzywdę. Kradzież czyjejś tożsamości to zwykłe świństwo.

Kosmetyki do pielęgnacji słonecznej NUXE Sun

Dzień dobry Kochani,
Za oknem pada, a ja na przekór pogodzie opowiem Wam dziś o dwóch kosmetykach z serii Nuxe Sun, opartej na wyciągach kwiatowych przeznaczonej do pielęgnacji słonecznej


Preparat pod prysznic do ciała i włosów po opalaniu NUXE Sun

Zacznijmy od preparatu myjącego pod prysznic do ciała i włosów po opalaniu z ekstraktami z hiacynta wodnego i kwiatów puakenikeni. Jego zadaniem jest oczyszczenie skóry i włosów oraz usunięcie wszelkich pozostałości: filtrów UV, soli morskiej, chloru i piasku


Uważam, że ten kosmetyk to ideał na wakacje :) Dlaczego? Po pierwsze zabierając go oszczędzamy miejsce w kosmetyczce. Wielofunkcyjne preparaty świetnie sprawdzają się podczas wszelkich wyjazdów. Zamiast pakować żel pod prysznic i szampon, wystarczy jedna tubka żelu Nuxe. 

Jego właściwości zmywające filtry, chlor, piasek i sól morską, czynią go doskonałym kompanem po dniu spędzonym na plaży, czy na basenie.


Ma dobry skład, co najmniej 92% składników jest pochodzenia naturalnego. Nie zawiera parabenów ani siarczanów, a jego formuła łatwo podlega biodegradacji


Jest łagodny dla skóry i nie wysusza jej. Nie pieni się zbyt mocno, ale mnie to akurat nie przeszkadza. Ma gęstą, żelową, trochę olejkową  konsystencję.

Wielką zaletą kosmetyku, jest jego zapach, połączenie nut słodkiej pomarańczy, gardenii tahitańskiej i wanilii. To jakby zamknąć aromat idealnych wakacji na rajskiej plaży w 200 ml, wygodnej tubce. 

Cena atrakcyjna, waha się od ok. 25 do ponad 30 zł

Jedynym minusem jest wydajność, produkt dość szybko się zużywa, prawdopodobnie dlatego, że używam go zarówno do włosów jak i ciała. Ale jako że planuję stosować go jedynie latem, nie przeszkadza mi, że zużyję go szybko. 

Mleczny olejek do ochrony włosów NUXE Sun

Mleczny olejek do ochrony włosów NUXE Sun to pielęgnacyjny olejek do każdego rodzaju włosów i skóry głowy (!). Jego głównym zadaniem jest ochrona przed promieniowaniem UV, solą morską i chlorem, zabezpieczenie koloru. Oprócz ochronnych, ma również właściwości pielęgnacyjne, odbudowuje włókno włosów, nawilża je, nadaje im gładkość i elastyczność


Olejek znajduje się w wygodnej 100 ml buteleczce z pompką. Sugeruję aplikowanie go z większej odległości ok. 20 cm. Gdy zrobimy to zbyt blisko, może "natłuścić" włosy, aplikowany z daleka tworzy delikatną, lekką mgiełkę. Można nanosić go zarówno na suche jak i mokre włosy, przed wyjściem na słońce oraz powtarzać w trakcie przebywania na słońcu. 


Nie zawiera parabenów, jego składniki aktywne to również ekstrakty z hiacynta wodnego i kwiatu puakenikeni. Niestety nie doszukałam się informacji, jaką wysokość SPF zastosowano w produkcie.


Pachnie również przepięknie, nadając delikatny, przyjemny aromat naszym włosom.

Jest bardzo wydajny. Ma konsystencję kremu do opalania (biały płyn po lewej stronie dłoni, po prawej znajduje się żel myjący). Kosztuje ok. 40 zł.


Uważam, że to bardzo interesujący kosmetyk. Kto z nas pamięta, żeby chronić włosy przed promieniowaniem? Ja przyznam się, że nigdy nie przywiązywałam do tego wagi, a przecież włosy są tak samo jak reszta ciała, narażone na szkodliwe promieniowanie. Szczególnie podatne na działanie promieni UV są włosy farbowane i rozjaśniane. Rozjaśnianie włosów pozbawia je melaniny która stanowi naturalną ochronę przed promieniowaniem. UV powoduje również utlenianie melaniny, co w konsekwencji prowadzi do blaknięcia włosów. Nawet zdrowe, ciemne włosy, wystawione na ciągłe działanie promieni słonecznych, ulegają z czasem zniszczeniu.


Aplikacja olejku to tylko kilka sekund, a zapewniamy naszym włosom ochronę i dodatkowo pielęgnujemy je. Myślę, że warto o tym pomyśleć i zainwestować w podobny produkt.

Koniecznie dajcie znać, czy opisane kosmetyki Was zaciekawiły i czy mielibyście ochotę je przetestować. Miłego dnia!




 


niedziela, 10 lipca 2016

Nowości kosmetyczne i nie tylko - lipiec

Witajcie weekendowo,
Dziś mam dla Was lekki i przyjemny post z nowościami kosmetycznymi (plus dwie niekosmetyczne). Część produktów zaczęłam już używać, dlatego podzielę się pierwszymi wrażeniami  i opinią po pierwszych testach.

Zapraszam! :)


Zawsze mam w domu opakowanie suchego szamponu Batiste. Staram się sięgać po niego bardzo rzadko, bo nie chcę obciążać skóry głowy. Ale lubię świadomość, że w razie awarii mogę na niego liczyć. Marka wprowadziła na rynek bardzo dużo wersji zapachowych i jest w czym wybierać. Batiste jest teraz dostępna w większości drogerii i nie ma już problemów z dostępnością szamponów. Tym razem zdecydowałam się na Marrakech: "zaskakujące ziołowo-cierpkie otwarcie przywodzi na myśl sklep z egzotycznymi przyprawami w Casablance. Otacza nas wir aromatycznych herbat – czarnej, zielonej, Earl Grey – złamanych nutami róży, drzewa cedrowego, jodły balsamicznej i piżma". W praktyce nie jest już tak zaskakująco i zapach jest raczej płaski i nie tak ciekawy jak można sądzić po opisie. No cóż, będę próbować dalej :) Póki co nic nie przebiło mojego ulubionego kokosowego Tropical

Kolejny niezbędnik zwłaszcza w okresie letnich upałów to woda termalna Uriage. Tym razem zakupiłam największą pojemność 300 ml. Aplikuję ją przed lub zamiast toniku, rano i wieczorem oraz w ciągu dnia, gdy chcę się orzeźwić i schłodzić. 

Latem sięgam po cytrusowe i dodające energii zapachy żeli pod prysznic. Kneipp to marka, która łączy ciekawe składy z atrakcyjną ceną. Zdecydowałam się na aromatyczny płyn pielęgnujący pod prysznic Radość życia, który pachnie jak cytrynowy deser, rześko ale słodko i słonecznie. Żel zawiera olejki eteryczne z werbeny i cytryny, nie wysusza skóry i bardzo przyjemnie się go stosuje. Na pewno sięgnę po inne wersje zapachowe, zaintrygowały mnie zwłaszcza dwie: kwiat migdału oraz marakuja. Koniecznie zwróćcie uwagę na te produkty, są dostępne w drogeriach Hebe. Ich cena to ok. 18 zł za 200 ml.


Już od dłuższego czasu stosuję drugi krem marki MÁDARA. Tym razem jest to regenerujący krem na noc do wszystkich typów skóry. Jest on bogaty w antyokstdanty, zawiera ekstrakty z chmielu, kiełków jęczmienia i pomidora. Działa w czasie nocy stymulując odnowę komórkową, naprawiając uszkodzenia skóry i spłycając zmarszczki. Na razie nic więcej nie zdradzę, w najbliższej przyszłości pojawi się wyczerpująca recenzja. 

Krem do rąk Palmer's Coconut Oil Formula zapachem bardzo przypominam mi krem Laura Mercier, migdał z kokosem. Ale  nie kosztuje 90 zł,  tylko 10 i do tego ma dużo lepszy skład. Moje dłonie były w dramatycznym staniem po styczności z wodą w pracy i wreszcie krem Palmer's uporał się z przesuszoną i pękającą skórą. Myślałam, że będę musiała odwiedzić dermatologa, ale teraz na szczęście mnie to ominie. To już drugie opakowanie tego kremu, jakie stosuję. Uwielbiam go.

Sukcesywnie testuję mascary marki Physycinas Formula. 100% Natural Origin BBBigger! Better! Lashes! Mascara to drugi tusz marki, który zakupiłam. 100% wszystkich składników tuszu jest naturalnego pochodzenia, 70% organicznych. Kosmetyk zawiera m.in. wodę kokosową, peptydy z nasion grochu. Wydłuża, pogrubiają i zwiększa objętość rzęs, a przy tym ma działanie regenerujące, odbudowujące i wzmacniające. Niestety póki co nie sprawdza się tak dobrze jak poprzednik (klik). Ale może z czasem gdy nieco przyschnie będzie lepiej działał. Zobaczymy, na razie nie jestem zadowolona, ale może używam go zbyt krótko.


Wreszcie zdecydowałam się na zakup chwalonych ze wszelkich stron produktów marki Resibo. Na początek zdecydowałam się na  olejek do demakijażu, (jak on wspaniale pachnie!) oraz krem pod oczy. Jestem dosłownie po dwóch, trzech aplikacjach, więc za wiele jeszcze nie potrafię powiedzieć o działaniu, ale bardzo podobają mi się opakowania i póki co bardzo przyjemnie się używa. Na pewno będę chciała jeszcze zakupić serum tej marki, krem na dzień i na noc również mnie ciekawią, ale na razie używam innych kremów, więc jeszcze poczekam.


Po lekturze książki "Sekrety urody Koreanek" nabrałam wielkiej ochoty na koreańskie kosmetyki. Zresztą podejrzewam, że nie tylko ja ;) Póki co raczę się sporym zapasem próbek. Wstępnie myślałam o zakupie esencji, cytrynowego peelingu Mizon i wielu maseczek w płachcie. Gdy się już na coś zdecyduję, na pewno pokażę na blogu. Może znacie jakieś produkty koreańskie, które moglibyście mi polecić?


Poszłam do Hebe, żeby poszukać drogeryjnych odpowiedników masek w płachcie i zaopatrzyłam się w maskę aloesową marki L'biotica. Do tego dobrałam jeszcze hialuronowe płatki pod oczy i złuszczającą maskę do stóp.


Hialuronowe płatki już zużyłam i postanowiłam przetestować ich kolagenową wersję. Mile mnie zaskoczyło, że są aż trzy komplety w opakowaniu. Ale płatki nie do końca spełniły moje oczekiwania, są za grube i za mało nasączone esencją, używałam lepiej działających produktów tego typu. Przy okazji odkryłam, że w Hebe można zaopatrzyć się w skompresowane maseczki, których zwykłam używać do maseczek tonikowych, w bardzo atrakcyjnej cenie 4,99 zł za 12 szt. Przy kasie wypatrzyłam jeszcze maseczki Yoskine, nigdy nie miałam nic tej marki, jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzą.


W TK Maxxie da się odczuć popularność koreańskiego trendu, sporo tam  maseczek koreańskich producentów. Zaopatrzyłam się w 5 masek w płachcie marki Essential Oils z ekstraktem z kokosa i masłem shea (25 zł za 5 szt) oraz w trzy etapowy rytuał pielęgnacyjny na usta marki Holika Holika (40 zł za trzy serie zabiegów). Zajrzyjcie koniecznie jeśli macie TK Maxxa w pobliżu. Ceny są naprawdę atrakcyjne. Wypatrzyłam jeszcze trzy przepiękne zeszyty, nie mogłam się im oprzeć :)


Pamiętacie mój wpis o herbatach Alveus - KLIK? Właściciele sklepu Vegenovo.pl, w którym dostępne są te pyszne herbaty, przesłali mi przesympatyczny upominek, herbatę Magiczny Ksieżyc z kawałkami pigwy, marchwi i jabłka, imbirem, trawą cytrynową, miętą, werbeną, żurawiną, płatkami malwy i chabru. Już ją piłam, smakuje i pachnie fantastycznie. Te herbaty są fenomenalne! A Vegenovo dziękują za cudowną niespodziankę :) 

To już wszystkie nowości i opinie, którymi chciałam się podzielić w dzisiejszym wpisie. Koniecznie dajcie znać, co Was najbardziej zaciekawiło, co znacie, co macie ochotę wypróbować. Życzę Wam relaksującej, spokojnej niedzieli


piątek, 8 lipca 2016

Francuzki nie potrzebują liftingu

"Francuzki nie tyją" autorstwa Mireille Guiliano przeczytałam będąc jeszcze na studiach. Ta książka wywołała rewolucję w moim życiu. Byłam wtedy na początku drogi do akceptowania swojego wyglądu, nie lubiłam sportu, za to uwielbiałam niezdrowe jedzenie. Mireille Guiliano uświadomiłam mi, że można żyć bez wyrzeczeń, poczucia winy i w harmonii ze sobą. Że zamiast katować się na siłowni, wystarczy dużo spacerować i że jedzenie powinno sprawiać przyjemność.
Wiecie, że uwielbiam poradniki o Francuzkach. Po 11 latach z dużym zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną książkę Mireille Guiliano i dziś opowiem Wam, jakie wrażenie na dojrzałej mnie, zrobiła. No i ten intrygujący tytuł "Francuzki nie potrzebują liftingu". Zdradzę Wam, że najpierw powstał tytuł i do gotowego tytułu Mireille Guiliano stworzyła treść.

Książkę autorka kieruje do kobiet po czterdziestce i starszych, często też się do nich zwraca. Ja co prawda do 40-stki mam jeszcze trochę czasu, ale i tak  przeczytałam "Francuzki" bardzo szybko, z dużą przyjemnością i zainteresowaniem. Pomyślałam też, że mogę podrzucić egzemplarz mamie albo teściowej i że dla nich lektura "Francuzek" może być inspirująca i odkrywcza. 

"Po czterdziestce żadna kobieta  nie jest młoda, ale w każdym wieku może być uwodzicielska" to słowa Coco Chanel i motto książki.  Dla mnie brzmią przerażająco, bo Chanel i Guiliano postawiły wyraźną granicę w czasie, określając kiedy kończy się młodość. I tego też Guiliano próbuje nas nauczyć, zaakceptowania że zaczynamy się starzeć. Jej zdaniem ludzie często patrząc w lustro nie widzą siebie naprawdę. Nie dostrzegają pierwszych zmarszczek, siwiejących włosów, dopiero później przychodzi szok i stwierdzenie, że aż tak daleko się posunęliśmy. Jej zdaniem lepiej realnie oceniać swój wygląd i akceptować to co się widzi. Nie wiem jak Wy, ale ja chyba wolę się łudzić niż oglądać w lustrze swoją twarz i wyliczać mankamenty. Zdaniem autorki świadomość prowadzi do akceptacji. A gdy już siebie zaakceptujemy, możemy zacząć starzeć się na luzie. I na tym właśnie ma polegać podejście Francuzek do starzenia się - Francuzki akceptują swój wygląd i dbają o siebie najmocniej jak to w danym momencie życia możliwe. W odróżnieniu od np. Amerykanek które podchodzą do swojego wyglądu skrajnie, poprzez oszukiwanie się lub zbytni krytycyzm. A jak Waszym zdaniem podchodzą do tego Polki? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)

Książka składa się z kilkunastu rozdziałów, w których autorka zdradza swoje i innych Francuzek sposoby na pielęgnację skóry, włosów, ubieranie się, makijaż, ćwiczenia, odżywianie się, relaks... Jest rozdział o seksie, przyjaźni, sposobach na dobry sen, suplementacji, również hormonalnej, kupowaniu butów, znalezieniu idealnego fryzjera, grze w boules, zdrowotnej roli światła i wiele innych, a wszystko to w kontekście zmiany podejścia do tych zagadnień po czterdziestym roku życia. 

W swoich poradach Mireille jest bardzo konkretna, podaje ulubione przepisy z kuchni śródziemnomorskiej, dzieli się nazwami kosmetyków, ba podaje nawet model ulubionej suszarki :) !! Niektóre z kosmetyków polecanych przez autorkę bardzo dobrze znam, niektórych nawet teraz używam (mowa o szamponie Kerium od La Roche-Posay i odżywce Dercos od Vichy, o których pisałam niedawno).

Cieszę się że autorka z biegiem lat zmieniła podejście do sportu. W pierwszej książce twierdziła, że spacery i chodzenie po schodach wystarczą i nie trzeba męczyć się na siłowni. Teraz sama korzysta z usług osobistej trenerki, byłej baletnicy Alicji. Zachęca do praktykowania jogi, pilatesu, medytacji, ćwiczeń oddechowych, daje dużo praktycznych wskazówek.

Mireille mimo iż ani razu nie używa określenia "slow life", przemawia w jego duchu. Pisze o tym jak ważny jest czas dla siebie, równowaga między odpoczynkiem, a pracą, wewnętrzny spokój, małe przyjemności, czerpanie radości z przebywania na łonie natury i wśród bliskich. Nie obcy jest jej też minimalizm, bardzo często w treści książki pada w różnych kontekstach stwierdzanie "mniej znaczy więcej". Ale bez skrajności i zdroworozsądkowo.



Nie zdradzę dlaczego Francuzki nie potrzebują liftingu, nie chcę psuć Wam wszystkich niespodzianek, jakie przygotowała autorka. Na koniec chciałam podzielić się z Wami moimi ulubionymi cytatami z książki:


"Kiedy dobrze się czujesz po prostu to wiesz, komplementy są tylko dodatkiem"

"Makijaż nie ma mocy cofania czasu, ale może sprawić, że będziesz wyglądała najlepiej jak to możliwe w Twoim wieku"

"Kobietą się nie rodzi. Kobietą się staje". 

Prawda, że trafne?


Teraz pozostaje mi już tylko zaprosić Was do lektury :) Mimo iż jestem o wiele bardziej świadoma niż 10 lat temu, czytając nie poczułam, że ta książka zmieni moje życie, a z niektórymi opiniami autorki się nie zgadzam, to jednak  wiele z lektury "Francuzek" wyniosłam. 

Książkę możecie zamówić na stronie wydawnictwa Znak. Mam dla Was mały prezent. Korzystając z kodu rabatowego o treści: francuzki zyskacie rabat 35% na "Francuzki nie potrzebują liftingu" oraz pozostałe książki dostępne na stronie wydawnictwa znak.com.pl Koniecznie zerknijcie, Znak ma wiele świetnych pozycji w swojej ofercie. Promocja obwiązuje do 31 lipca 2016 roku, do godz. 23:59. Jedna osoba może wykorzystać tylko jeden kod rabatowy. Kody rabatowe nie sumują się i nie obejmują pakietów książkowych oraz gier planszowych. W promocji można zamówić tylko jeden egzemplarz danego tytułu.

Koniecznie dajcie znać, czy książka Was zaintrygowała!! Ściskam


środa, 6 lipca 2016

Szampon ekstremalnie delikatny Kerium - La Roche-Posay


Dzień dobry Kochani,
Zapraszam dziś na  recenzję kolejnego kosmetyku do pielęgnacji włosów. Tym razem będzie to szampon  marki La Roche-Posay o ciekawej nazwie Kerium szampon ekstremalnie delikatny. Ciągle szukam szamponu, który łączyłby delikatność z wysoką skutecznością. Chciałabym, żeby dokładnie oczyszczał, (wiele szamponów niestety nie domywa mi włosów), ale nie wywoływał przy tym podrażnień wrażliwej skóry głowy. Pomyślałam, że produkt marki La Roche-Posay może być odpowiedzią, na moje potrzeby. Jeśli jesteście ciekawi, czy sprostał moim oczekiwaniom, zapraszam do dalszej lektury.



La Roche-Posay Kerium to szampon przeznaczony do codziennej pielęgnacji odpowiedni do każdego rodzaju włosów. Formuła kosmetyku bazuje na wodzie termalnej La Roche-Posay, dzięki czemu szampon ma mieć właściwości kojące, nawilżające, łagodzące i regeneracyjne. Podobno już od pierwszego zastosowania przynosi natychmiastowe ukojenie skóry głowy i poprawia kondycję włosów,  a do tego chroni nasz skalp przed kolejnymi podrażnieniami :) 


Znajduje się w wygodnej butelce z dozownikiem, o pojemności 400 ml. Opakowanie jest przezroczyste, więc pozwala na kontrolę ilości kosmetyku.


Szampon ma delikatną, żelową konsystencję i bardzo przyjemny zapach charakterystyczny dla innych produktów marki.


Bardzo dobrze się pieni, co mnie nie dziwi ze względu na zawartość w składzie SLSów. Skład niestety mnie rozczarował. Pociesza mnie, że szampon bazuje na wodzie termalnej, która jak przypuszczam neutralizuje agresywne właściwości SLSów i innych związków chemicznych i konserwantów, znajdujących się w składzie kosmetyku.


Co do działania, szampon nie uczula, nie szczypie w oczy. Nie wywołał u mnie łupieżu, czy innych podrażnień i przesuszeń skóry głowy. Wręcz odwrotnie, pozostawia skórę głowy w dobrej kondycji, bardzo dobrze oczyszczoną, lepiej ukrwioną. Po umyciu głowy każdorazowo czułam przyjemne mrowienie, (podobne wrażenie miałam po stosowaniu maski oczyszczającej do włosów Phenome). Szampon Kerium jest delikatny, a przy tym dobrze oczyszcza i nie plącze włosów. Jest również bardzo wydajny, do dokładnego umycia głowy wystarczy niewielka ilość kosmetyku. Po umyciu włosy ładnie się rozczesują, są miękkie, lekkie i delikatnie podniesione u nasady i dłużej zachowują świeżość. Przestała mnie też swędzieć skóra głowy, z czym borykałam się ostatnio. Dobrze współpracuje z odżywką Vichy, o której pisałam  Wam ostatnio (klik).

Podsumowując, byłoby idealnie gdyby nie kilka składników z listy INCI. Ale produkt ciekawy i wart przetestowania, głównie ze względu na korzystne właściwości dla naszej skóry głowy.


Tutaj (klik) możecie sprawdzić, gdzie w Waszej okolicy można szampon zakupić. Co do ceny w zależności od punktu sprzedaży wynosi ona od 37 do 60 zł.
  
Koniecznie dajcie znać, czy kosmetyk Was zaciekawił i jakie macie doświadczenia z produktami marki  La Roche-Posay przeznaczonymi do pielęgnacji włosów .






 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

Aesop (1) Alba Botanica (2) Alchemia Lasu (1) Alep (1) Alessandro (2) Alterra (9) Alverd (1) Alverde (14) Aquolina (1) ARGILES DU SOLEIL (3) Aromatherapy Associates (3) Aubrey Organics (2) Auriga (4) Balea (4) BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ (1) Bath & Body Works (12) Bath Body Works (1) Batiste (9) Beauty Formulas (1) Becca (2) Benefit (3) BeYu (1) Bielenda (5) BingoSpa (5) Biochemia Urody (13) Bioderma (2) Biopha (1) Biotherm (3) Biovax (4) Blumarine (1) Body Shop (13) Bomb Cosmetics (1) Boss (1) Bumble and Bumble (1) Burt's Bees (9) Caudalie (1) Chanel (12) Chantarelle (1) Charmine Rose (13) Chloe (1) Clarena (5) Clarins (7) Clinique (13) Collistar (1) Coslys (6) Dabur (2) Dax Cosmetics (1) Delawell (2) Dermalogica (3) Dermika (1) Dior (3) Diptyque (9) Dolce Gabbana (4) Douglas (1) Dr. Hauschka (8) Ecospa (2) Ecotools (1) Ecoworld (3) Eko Spa (1) Eos (3) Erbaviva (3) Essie (16) Estee Lauder (1) evrēe (1) Farmona (4) Femi (6) Figs Rouge (4) Fred Farrugia (2) Frederic Fekkai (4) FRESH MINERALS (1) Fridge (11) Fridge by Yde (4) Gaia Creams (7) Gal (1) Givenchy (1) Glam Glow (1) Glyskincare (1) Guerlain (14) H&M (1) HAPPYMORE SKIN CARE (1) Helena Rubinstein (2) Hugo Boss (1) Hugo Naturals (2) Ikarov (3) Inglot (1) Isana (3) Joanna (2) John Masters Organics (18) Joik (6) Kallos (1) Kanebo (3) Kanu (3) Khadi (1) Kiehl's (1) Kindle (1) Kneipp (3) Korres (5) Kringle Candle Company (2) Kryolan (3) L' Occitane (5) L'Oreal (4) L'Orient (5) La Mer (1) Lancome (4) Laura Mercier (6) Lavera (1) Lawendowa Farma (1) Lierac (3) Lily Lolo (1) Lioele (2) Lirene (2) Lorac (1) Love & Toast (1) Lush (55) Mac (1) MÁDARA (3) Maybelline (2) MCMC Fragrances (1) MeMeMe (1) Model CO (2) Munio Candela (1) My Beauty Diary (2) Natural Product (1) Nature's Gate (7) Neom (1) Neutrogena (3) Nivea (3) NOAlab (4) Nuxe (7) Opi (1) Oragnique (6) Orientana (6) Origins (5) Pandora (6) Pat & Rub (33) Phenome (72) Philosophy (7) Physicians Formula (1) Phyto (1) Pierre Rene (1) Prestige Cosmetics (3) Pukka (4) Pupa (2) Queen Helen (1) Real Techniques (3) REN (5) Rene Furterer (1) Revlon (1) Rituals (1) Rituls (1) Rival de Loop (1) Sally Hansen (3) Salvatore Ferragamo (3) Sanoflore (1) Sante (4) Schwarzkopf Professional (3) Scottish Fine Soaps (1) Sephora (7) Serge Lutens (1) Shiseido (5) Siquens (3) Skin79 (1) Skinfood (1) Sleek (4) Smashbox (2) Soap & Glory (3) Stara Mydlarnia (2) Stenders (4) Sylveco (3) Synergen (2) Tangle Teezer (3) Tarte (1) The Balm (1) The Different Company (1) THE SECRET SOAP STORE (1) Tołpa (4) Tommy Hilfiger (1) Trader Joe's (2) Tweezerman (1) Über (2) Urban Decay (1) Uriage (3) Vichy (2) Vita Liberata (2) Wibo (1) Yankee Candle (13) Yasumi (1) Yoskine (1) YSL (1) Yves Rocher (6)