piątek, 27 lipca 2012

Dzień w SPA

Kochani,
Z wielką przyjemnością opowiem mam moje wrażenia z dwóch godzin spędzonych w Salonie Dakini w Warszawie. Gdy przyjechałam na miejsce oczom moim ukazało się bardzo przyjemne wnętrze urządzone w odcieniach fioletu.




Nie czekałam długo. Bardzo miła pani zaprosiła mnie do gabinetu, gdzie zostałam sama i mogłam przygotować się do zabiegu. Owinęłam się ręcznikiem, (szlafroków nie było).
Pani powiedziała żebym położyła się na leżance, założyła opaskę na włosy i zaczęłyśmy rozmawiać na temat zabiegów jakie dla mnie wybierzemy.
Pomieszczenie wyglądało tak jak na zdjęciu poniżej, ale nie paliły się świeczki. Pewnie zapalają je wtedy, gdy z pakietu korzysta para. Za to płatki róż były (z materiału co prawda, ale nie szkodzi :) Bardzo ładnie pachniało i grała przyjemna, relaksująca muzyka. Pani często dopytywała, czy wszystko w porządku, jak się czuję, czy odpowiada mi muzyka, temperatura w pokoju. Personel na 5 z plusem :)




Przejdźmy do zabiegów. Najpierw demakijaż. Później peeling enzymatyczny na twarz, szyję, dekolt. Peeling był wykonywany długo i dokładnie. Po wmasowaniu preparatu kosmetyczka odczekała kilka minut i zmyła preparat. Zaproponowała dla mnie maskę z glinki żółtej, żeby oczyścić moją tłustą cerę. Glinka żółta ma właściwości rewitalizujące. W sposób łagodny oczyszcza, remineralizuje cerę i reguluje wydzielenie sebum.
Maseczka została nałożona na twarz, skórę i dekolt przy pomocy pędzelka. Pani podniosła mi oparcie leżanki i życząc miłego relaksu zostawiła na 20 minut z kieliszkiem wina i tacą z owocami. Odpłynęłam. Ogarnęło mnie uczucie tak czystego relaksu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Naprawdę było mi bardzo dobrze, winko, muzyka. Uśmiechałam się sama do siebie i pomyślałam że taka przyjemność uzależnia i chciałabym tu wrócić :)
Kolejnym etapem był masaż, ale zanim do niego przystąpiłyśmy maseczka została bardzo dokładnie zmyta, a na buzię nałożony krem nawilżający.
Jeśli chodzi o masaż, byłam trochę rozczarowana, bo do wyboru miałam tylko relaksacyjny, miodowy i kamieniami. A ja właśnie chciałam czekoladowy. Przypuszczam, że ktoś musiał zjeść czekoladę ;)
Pani scharakteryzowała każdy z trzech pozostałych masaży. Zdecydowałam się na miodowy, bo podobno miał być najmocniejszy.
To był bardzo wesoły masaż, wcale nie czułam się rozluźniona. Najpierw moje plecy zostały polane ciepłym miodem, a później kosmetyczka przykładała do pleców dłonie i odrywała je. Przypominało to trochę depilację woskiem. Klepanie i rwanie, i coraz to mocniejsze ruchy. Pod koniec zabieg był już niemalże bolesny, ale mnie to nie przeszkadzało. Bardzo przyjemny był zapach miodu unoszący się podczas zabiegu. Celem takiego masażu jest poprawienie ukrwienia. FAKT, cel został osiągnięty. Oraz peeling i odżywienie skóry na plecach. Kolejny fakt. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miała tak gładkie plecy, jak "perski aksamit" niczym Inge Bartsch z wiersza Gałczyńskiego. Trochę mnie jeszcze bolą. Po masażu pani położyła mi na plecy ciepły kompres. Podczas gdy kompres wchłaniał miód, pani wymasowała mi łydki i stopy balsamem o obłędnym kokosowym zapachu. Po zdjęciu kompresu i osuszeniu pleców ten sam balsam powędrował na moje plecy.
To by było na tyle.
O i jeszcze zapisałam się na peeling kawitacyjny. Jest promocja, koszt peelingu 39 zł. O tym zabiegu napiszę Wam oddzielnego posta.
Dobrej nocki, ja odpływam w krainę relaksu, plecy bolą, kokos pachnie, a ja raczę się kalifornijskim winem.
PS. Zdjęcia pochodzą ze strony Salonu.

Czytamy składy

O tym, że drogie nie zawsze znaczy lepsze na pewno wiecie. Może wydawać się, że bardzo drogi krem z najwyższej półki, to najlepsze co można podarować swojej skórze. Otóż niekoniecznie. Przeprowadziłam ostatnio eksperyment analizując skład bardzo drogiego kremu ekskluzywnej marki Sisely. 50 ml tego kremuje kosztuje 1135 zł. Co takiego ma on w sobie, że aż tyle kosztuje? Na oficjalnej stronie marki dowiadujemy się jaka jest misja firmy (przedstawiam w skrócie):

"Produkty pielęgnacyjne Sisley opracowywane są na bazie naturalnych wyciągów roślinnych i olejków eterycznych, rygorystycznie selekcjonowanych.
Ciągłe poszukiwanie jakości oraz skrupulatność w doborze składników zapewniają natychmiastowe i widoczne rezultaty.
Koncept i bezkompromisowe zaangażowanie marki Sisley nadają nowy wymiar Fitokosmetologii. Fitokosmetologia polega na zastosowaniu naturalnych wyciągów roślinnych zwiększających skuteczność formuły w produktach pielęgnacyjnych.
Każdy naturalny ekstrakt roślinny zawiera kluczowe czynniki aktywne o specyficznych właściwościach i ukierunkowanym działaniu.
Synergia (współdziałanie) kilku naturalnych wyciągów roślinnych umożliwia rozszerzenie i wzmocnienie skuteczności każdego z czynników aktywnych.
Synergia stanowi podstawę badań w laboratoriach Sisley.
Laboratoria Sisley uzupełniają formuły swoich produktów poprzez dodanie do nich olejków eterycznych."

Brzmi znajomo? Bardzo podobną metodę działania ma ulubiona przeze mnie ostatnio marka Phenome.
Ale nie o tym teraz.
Zgodnie z prawem, na opakowaniu, dołączonej ulotce lub miejscu zakupu powinien być podany skład kosmetyku. Jak nie możecie go znaleźć, dopytajcie sprzedawcy. Składniki podaje się w kolejności odpowiadającej ich udziałowi wagowemu w produkcie, czyli składnik, którego jest najwięcej, będzie znajdował się na początku listy, a ten, którego jest najmniej, będzie wymieniony na końcu. Bardzo zachęcam Was do czytania składów kosmetyków. Może nie wymagajcie od siebie, żeby tłumaczyć je w całości ale zwróćcie uwagę na to, czy znajdują się tam składniki, których powinno się unikać.
Przedstawię Wam ich skróconą listę.
  • Formaldehyd - wodny nasycony roztwór aldehydu mrówkowego (H2CO). W  kosmetykach stosowany jako środek bakteriobójczy, konserwant. Formalina jest silnym alergenem kontaktowym, który może powodować podrażnienia układu oddechowego i oczu. Przy długotrwałym stosowaniu nawet niewielkie dawki mogą powodować przejściowe podrażnie­nia skóry lub długotrwałe alergie skórne. Przyspiesza proces starzenia się skóry. Jeśli na etykiecie widzicie którąś z nazw: (Benzylhemiformal, 5-Bromo-5-nitro-1,3-dioxane = Bronidox, Diazolidinyl Urea, Imidazolidinyl Urea, Quanternium-15, DMDM Hydantoin, Methenamine, Glutaral, Hexetidine, Iodopropynyl, Butylcarbamate) to jest to formaldehyd lub uwalniacz formaldehydu
  • Konserwanty - substancje, które decydują o trwałości kosmetyku, do syntetycznych konserwantów należą (Methyldibromoglutaronitrile, Imidazolidinyl Urea, Diazolidinyl Urea, Cetylpyridinium Chloride, Chlorhexidine, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Triclosan, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3 Diol, Phenoxyethanol, Cetrimoniumbromide)
  • Parabeny - najskuteczniejsze i najczęściej stosowane konserwanty kosmetyków. Stosowanie tych substancji w pojedynczym produkcie og­ra­ni­cza się zazwyczaj do niewielkiej dawki, ale mają one zdolność do gromadzenia się w skórze. Im więcej więc uży­wa­my produktów z parabenami, tym bardziej mogą szkodzić. Należą one do najczęściej uczu­lających substancji. Uważajmy więc na Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Benzylparaben
  • Lanolina - jest substancją natłuszczającą pochodzenia zwierzęcego zaliczaną do wo­sków, może powodować występowanie podrażnień i alergii skórnych, znajdziemy ją na etykiecie pod nazwą Lanolin
  • Parafina - jest węglowodorem nasyconym otrzymywanym jako pochodna w procesie destylacji ropy naftowej, sama w sobie nie jest alergenem, ale skóra pokryta jej warstwą nie może oddychać, co prowadzi do powstawania niekorzystnych zmian w skórze, krost, trądziku itp. Widnieje w liście składników pod nazwami (Paraffin Oil, Parrafinum Liquidum, Synthetic Wax, Paraffin, Isoparaffin)
  • Oleje silikonowe - silikony, czyli wszystko co na etykiecie kończy się na ...methicone, ...siloxane, ...silanol, ...silicone. Tworzą one och­ron­ney film na skórze lub włosach bez zatykania porów. Jednakże mogą nasilać trądzik i nie ulegają rozkładowi biologicznemu.
  • SLS oraz SLES - substancja bardzo silnie spieniająca, a przy tym drażniący, agresywny detergent, Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Laureth Sulfate, szampony Fekkai to mają :(
  • Poliethylene glycol - czyli tzw PEGI, rozpuszczalniki, emulgatory, substancje myjące. Mogą być zanieczyszczone dioksanem i tlenkiem etylenu, które uszkadzają strukturę genetyczną komórek i zostały uznane za substancje ra­ko­twór­cze
  • Chemiczne filtry UV
  • Syntetyczne zapachy
  • Syntetyczne barwniki

A teraz przeanalizujmy wspólnie część skład kremu Sisleya, All Day All Year, Soin essentiel de jour.
Najpierw obietnice producenta:
Doskonały kosmetyk odmładzający i chroniący przed słońcem. Pozostawia skórę gładką i zdrową. Pobudza naturalny proces odnowy skóry. Wzbogaca zewnętrzną barierę ochronną skóry, zapewniając doskonałe nawilżenie i zapobiegając wnikaniu wolnych rodników. Unikalna formuła gwarantuje, że wszystkie aktywne składniki pozostaną w skórze. Pozostawia skórę gładką, świeżą i matową. Zawiera składniki przyspieszające wydalanie martwych komórek naskórka. Ściąga skórę bez uczucia dyskomfortu. Walczy z opuchlizną, niedoskonałościami i objawami zmęczenia i stresu. Wygładza linie, zmarszczki i bruzdy na całej powierzchni twarzy. Bogactwo minerałów odżywia skórę dodając jej młodzieńczego wyglądu. Likwiduje oznaki starzenia się skóry ujędrniając ją i dodając jej elastyczności. Zatrzymuje około 90% promieniowania UVA i UVB. Głęboko nawilża skórę i chroni przed wysuszaniem. Został przetestowany dermatologicznie i jest bezpieczny nawet dla wrażliwej skóry. 
W celu wzmocnienia naturalnego mechanizmu obrony skóry Sisley stosuje ekstrakt ze skórki jabłka, który chroni komorki epidermy, włókna kolagenu i elastyny a także ekstrakt z białej wierzby, który "uczy" komórki bronić sie przed stresem i szkodliwymi czynnikami środowiska. Ponadto program ochrony spójności komórki wzmacnia cement międzykomórkowy i zwiększa barierę skóry zapobiegającą odwodnieniu.
Następnie, weźmy pod lupę skład:
Water, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Squalane, Isopropyl Palmtate, Cetearyl Alcohol, Corylus Americana (Hazel) Seed Oil, Butyrospermium Parkii (Shea Butter), Sesamum Indicum (Sesame) Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Propylene Clycol, Polysilicone-14, Cetearyl Glucoside, Phenoxyethanol, Salix Aliba (Willow) Leaf Extract, Potassium Cetyl Phosphate, Dimethicone, Tocopherol, Butylene Glycol, Polyacrylamide, Ceteareth-33, Methylparaben, C13-14 Isoparaffin, Xanthan Gum, Silica, Juniperus Communis Fruit Oil, Salvia Officinalis (Sage) Oil, Arginine, Oryza Sativa (Rice) Bran Extract, Butylparaben, Thymus Mastichina Herb Oil, Ethylparaben, Laureth-7, Disodium EDTA, Citric Acid, Propylparaben.

Najwięcej jest wody. Później mamy filtr pochodzenia chemicznego tzw Ethylhexyl Methoxycinnamate. Jest to UV-absorbent, substancja przeciwsłoneczna, filtrująca promieniowanie UVB, chroniąca skórę przed przedwczesnym starzeniem, a także poparzeniem słonecznym.
Filtry dzielą się na chemiczne i mineralne, pochodzenia naturalnego. Te pierwsze nie są niestety tak bezpieczne, jak ich naturalne odpowiedniki. Związki chemiczne w filtrach przeciwsłonecznych mogą kumu­lować się w ludzkim organizmie oraz w mleku matki. Naśladują estrogeny i mogą powodować zmiany hormo­nalne w organizmie. Mogą uczulać i podrażniać skórę. Do szkodliwych filtrów chemicznych należą: Benzophenone – 3, Benzophenone – 4, Octinoxate (Octyl Methoxycinnamate), Homosalate, Octyl Salicylate, Avobenzone (Butyl Methoxydibenzoylmethane), Octocrylene, Ensulizole (Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid), Ethylhexyl Dimethyl PABA. Niestety są one dużo częściej stosowane, z tej prostej przyczyny, że są tańsze.
Później mamy Squalane, czyli po prostu olejek z oliwek.
Palmitynian izopropylu, ciekły wosk który wpływa na właściwości aplikacyjne kosmetyku, daje tzw. poślizg. 
Mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, wpływającą na lepkość i właściwości aplikacyjne produktu. 
Olejek z orzechów laskowych, masło Shea, olej sezamowy, ekstrakt z jabłka.
Butyl Methoxydibenzoylmethane, kolejny filtr chemiczny.
Glikol propylenowy, nietoksyczny alkohol. Silikon.
Bezpieczny dla środowiska emulgator Cetearyl Glucoside.
Ekstrakt z liści wierzby.
Nie gniewajcie się, ale na tym poprzestanę. Na końcu składu znajdziemy jeszcze, olejki z ryżu, ale również aż trzy parabeny itd.
Używałam tego kremu przez tydzień. Nie twierdzę, że jest to zły krem, że jest nieskuteczny, niewart swojej ceny. O synergii i fitokosmetologii wiem tyle co nic i nie mam prawa do wydawania tego typu osądów.
Chciałabym, żebyście wnioski odnośnie tego produktu wyciągnęły same i same odpowiedziały sobie na pytanie, czy warto i czy bezpiecznie.
Mam nadzieję, że wraz ze mną dobrnęłyście do końca tego tekstu :) Dla mnie napisanie go nie było łatwe, czułam się jakbym wróciła do szkoły, a chemik ze mnie żaden.
Zwracam się teraz do Was, drogie mamy, czytajcie składy kosmetyków, jakie kupujecie swoim dzieciom. Ja ostatnio przeżyłam szok czytając z czego zrobiony jest krem Bambino, który kupuję mojej córce.
Naprawdę nie spodziewałam się, że produkt, na którego opakowaniu pisze, stosować od pierwszych dni życia zawiera  m.in. olej parafinowy - produkt destylacji ropy naftowej, silikon, konserwanty jak Phenoxyethanol, Lanolinę i aż pięć różnych parabenów: Metylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Isobutylparaben.
Krem powędrował do kosza i poleciałam następnego dnia kupić Poli krem Phenome ze specjalnej linii "The very first moment" przeznaczonej do pielęgnacji niemowląt, kobiet w ciąży i mam karmiących.
Dziękuję Wam za uwagę i przepraszam że tak długo :)
Kasia
PS. W dużej mierze do napisania tego tekstu korzystałam z informacji na oficjalnej stronie Phenome, zakładka "Niebezpieczne składniki w kosmetykach".
PS2. Dziękuję mojej przyjaciółce Izie. Gdyby nie ona do tej pory nie wiedziałabym co to jest paraben i czemu warto czytać składy. Iza oświeciła mnie dopiero dwa miesiące temu.



czwartek, 26 lipca 2012

Kolejny wieczór

Dobry wieczór Moi Mili,
Kolejny spokojny wieczorek. Właśnie zaparzyłam lukrecjową herbatkę z TK Maxxa. Jest bardzo smaczna, "powoli rozkwita słodyczą". Zjadłam już prawie całą paczkę czekoladowych kuleczek Maltesers i talerzyk ananasa, świeżego oczywiście. 


Za chwilę rozpocznę cowieczorny rytuał smarowania i balsamowania i włączę sobie film "Walentynki". Uwielbiam komedie romantyczne. Jest jeszcze gazeta, jeśli starczy mi sił. Jeśli filmik będzie ciekawy, obiecuję że Wam o nim opowiem.
Jutro wielki dzień! Realizacja prezentu, jaki otrzymałam na dzień dziecka, od męża. A mianowicie Day Spa.
Czeka mnie wiele przyjemności:
- peeling cukrowy lub enzymatyczny na 3 wybrane partie ciała (twarz, szyja, dekolt lub ręce),
- maska na twarz, szyję i dekolt (czekoladowa, z glinki, miodowa lub arbuzowa),
- masaż ciała (kamieniami, miodowy, czekoladowy lub relaksacyjny),
- masaż stóp oraz
- poczęstunek (owoce lub czekoladki z lampką wina).
Obiecuję że wszystko Wam opiszę, dokładnie się dopytam i będę robić notatki ;)
Uciekam już, przyjemnego wieczoru i kolorowych snów
Wasz Kasia

wtorek, 24 lipca 2012

Tajemnica Abigel

Uwielbiam wszelkiego rodzaju książki o szkołach dla dziewcząt, pensjach dla panienek z dobrych domów.
"Mała księżniczka" Francess Hodgson Burnett, "Szkoła narzeczonych" Marii Kruger, to moje ukochane powieści.
"Tajemnica Abigel" Magdy Szabó również opowiada o dziewczętach na pensji. Akcja toczy się podczas II wojny światowej na Węgrzech. Bohaterka powieści Georgina Vitay zostaje wysłana przez ojca generała, bez słowa wyjaśnienia na surową, kalwińską pensję. Zmaga się z niechęcią nowych koleżanek, rygorem jaki panuje w szkole i wojenną rzeczywistością. Na szczęście czuwa nad nią tajemnicza kobieta z posągu, Abigel. To książka o dorastaniu i o przyjaźni. Połknęłam ją jak bułeczkę na śniadanie.




Może pamiętacie serial o tym samym tytule. Dawno temu emitowała go telewizja polska. Jakby ktoś miał nagranie tego serialu albo wiedział, gdzie go można obejrzeć bardzo proszę o wiadomość w komentarzu.
(Jejku jaka ta herbata jest przepyszna!! :)
Chyba będę się już żegnać.
Kasia

PS. Mam prośbę do Was, Kochani, jeśli zainteresował Was mój blog i zaczęliście go regularnie czytać, na samej górze strony znajdziecie odnośnik: "dołącz się do tej witryny". Serdecznie zachęcam do obserwowania mojego bloga, poprzez klikanie na ten napis. Każdy nowy obserwator to dla mnie wielka radość, jak również każdy komentarz jaki znajduję pod postami. Zostawiajcie po sobie ślad. Dziękuję Wam za to bardzo, bardzo

Wieczorne relaksy w klimacie miętowo różanym

Dobry wieczór moje kochane Czytelniczki :)
Co zamierzacie dziś miłego zrobić?
Ja wróciłam z zakupów, cyknęłam dla Was kilka zdjęć moich nabytków. Oczywiście obiecuję kosmetyczne recenzje :)




Kolejna świeczka z TK Maxxa, tym razem o zapachu róży. Herbatka uspokajająca z lukrecji, mięty pieprzowej, cynamonu i lawendy. Odmładzający krem do ciała z ekstraktem z róży francuskiej i damasceńskiej, odświeżający żel do stóp z zieloną herbatą, cukrowy balsam do ciała (wszystko oczywiście z Phenome).
Zawsze się zastanawiałam jak wygląda róża damasceńskiej, zdjęcie dla dociekliwych:




Piękna, prawda?
Cóż jeszcze zakupiłam, moje ukochane cantuccini do kawy, odżywkę do włosów Phenome przywracającą równowagę skóry głowy i mega opakowanie szamponu Fekkai, aż 473 ml, przywracający włosom objętość. Kolejna okazja w TK Maxx. Naprawdę nie opłaca się kupować Frederica Fekkai w Sephorze, przypominam że za 236 ml zapłacilibyśmy tam ok. 100 zł. Ja za 200 ml więcej zapłaciłam tylko 69 zł. A szampon wystarczy mi na wiele, wiele miesięcy.





Świeczuszka się już tli, zaraz całej rodzince zaparzę herbatę i przygotuję smakołyki. A Wam opowiem o książce, którą przeczytałam podczas urlopu. Ale to już w następnym poście.
Wasza Katarzynka





poniedziałek, 23 lipca 2012

Lipcowy Glossy Box - recenzje produktów

Hej kochane!
Wypróbowałam już wszystkie produkty z lipcowego Glossy Boxa i jestem gotowa żeby Wam o nich opowiedzieć.




1. Lakier Alessandro Pro White Original

Lakier z formułą wybielającą, poprawiający wygląd płytki paznokciowej.
Lakier rzeczywiście rozjaśnia i wybiela płytkę paznokciową, paznokieć nabiera ładnego niebieskawego odcienia. Trochę jak bezbarwny lakier do paznokci. Utrzymuje się bardzo krótko, po drugim dniu nie miałam już połowy lakieru. Ale generalnie jestem zadowolona z produktu i cieszę się, że go dostałam, bo paznokcie wyglądają ślicznie :) Nakłada się bardzo łatwo i równie łatwo zmywa.

2. Żel pod prysznic firmy Lierac, Gel Douche Sensoriel

Na początku wydawało mi się, że żel przepięknie pachnie. Ale później zapach drażnił mnie coraz bardziej, co spotęgował jeszcze fakt, że niezwykle długo utrzymywał się na skórze. 30 ml wystarczyło mi na 5 dni, ale oprócz mycia całego ciała używałam go również do mycia rąk w ciągu dnia. Pierwsze wrażenie "cudowny", finalnie uważam jednak że na pewno go nie kupię. Pieni się normalnie, nie zauważyłam żadnych dodatkowych właściwości oprócz mycia skóry. Żadnego nawilżania itd.

3. Krem pod oczy firmy Siquens, Prevention

Krem zdecydowanie nie dla mnie. Za słabo nawilżał moją skórę, mimo bogatej, gęstej konsystencji. Po użyciu rano, skóra około godziny 15 była już przesuszona i zmarszczki wokół oczu wyraźniejsze. Za to niezaprzeczalnie zostawiał bardzo wyraźne błyszczące drobiny, które nie schodziły ze skóry przez wiele, wiele godzin. Rozumiem, że to miał być obiecany efekt rozświetlenia. Jak dla mnie bardzo nienaturalny.
Na pewno nigdy więcej nie kupię. Używać będę tylko w akcie desperacji.

4.  Półmatowy cień do powiek Becca

Cień wspaniały!!!!!!!! (Przypominam że jestem posiadaczką ciemno szarego koloru, Velour). Bardzo mocno napigmentowany, a przy tym w ogóle się nie osypuje!! Aplikuje się niesamowicie. W życiu nie zrobiłam sobie tak ślicznego smokey. Szanowna ekipo Glossy Box bardzo Wam dziękuję za ten cień, nie znałam tej firmy i gdyby nie Wy na pewno nigdy bym go nie kupiła.A byłoby bardzo szkoda, bo dorównuje cieniom z najwyższej półki.

5. Intensywnie regenerująca maska do włosów marki Uber

W zasadzie nie mam zdania na temat tej maski.  Nijaki zapach, nijaki efekt. Nie chcę skrzywdzić tego produktu niesłuszną opinią, dlatego jeszcze dam mu szansę. Opakowania jeszcze nie zużyłam w całości, więc może maska po prostu potrzebuje więcej czasu i częstszego używania, dla wyraźniejszego efektu.

Podsumowując, to było najlepsze pudełeczko Glossy jakie otrzymałam do tej pory.
Spokojnej nocy!
Kasia

Wróciłam

Witam kochanych moich czytelników!
Wróciłam wczoraj wieczorem z Gdańska z 5-dniowych wakacji z rodziną.
Mam dla Was jedną pamiątkę z wakacji, coś czego nie zapomnę na pewno.
Zauroczył mnie bardzo mocno. Grubiutki chłopczyk w czerwonym sweterku. Trzymający kręcący się na wietrze wiatraczek. I pod spodem napis "Powiew wolności".






O cenach ryb i o tym że mały kawałek znaczy duży, a duży znaczy wielki, nie będę Wam pisać. Ani o tym że słońce skutecznie nas omijało, a deszcz nie odstępował na krok, też się nie będę rozwodzić. Spacerując (w deszczu) ulicami Sopotu, zauważyłam malutką galeryjkę, na markizie widniał napis: "Sztuka chce do człowieka, zabierzcie ją do domu".
Chłopczyk z wiatraczkiem i napis w galerii skłoniły mnie do refleksji z gatunku - sztuka w moim życiu.
Ostatnie co chciałabym zrobić, to zanudzać Was, więc zapytam tylko w jaki sposób zapraszacie sztukę do swojego życia i domu?
Trzeba to robić, wierzcie mi, bo wtedy jest piękniej :)


poniedziałek, 16 lipca 2012

Energizujący sorbet do ciała z werbeną i limonką, Phenome

Jest coś takiego w słowie sorbet, co sprawia, że zaraz chcę to mieć :)
W tym przypadku sorbet, to balsam do ciała, pachnący werbeną, limonką i paczulą. Oprócz nawilżania powinien mieć właściwości chłodzące, odświeżające, energizujące, dotleniające skórę. Czyli idealny balsam do ciała na gorące, letnie dni.




 Można go stosować rano i wieczorem, ja stosuję tylko wieczorem. Jeśli są takie dziewczyny, które przy małym dziecku mają czas na kremowanie się również rano, poproszę o info, jak to robicie :) ?
Może właśnie dlatego, że stosuję go tylko wieczorem, nie doznałam jakiegoś silnego przypływu sił witalnych, bo jestem już zbyt zmęczona. Ale schłodzenie, rześkość i orzeźwienie skóry to fakt. Sorbet ma cytrynowożółty kolor. Szybko się wchłania.
W skład wchodzą:
Rosa Centifolia Flower Water**, Aloe Barbadensis Leaf Water**, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water**, Alcohol**, Glycerin**, Sodium Polyacrylate, Aqua**, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Sodium Stearoyl Lactylate**, Cetyl Alcohol**, Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*, Vegetable Oil**, Verbena Officinalis Leaf Extract*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*, Argania Spinosa Kernel Oil*, Dehydroacetic Acid, Sodium Hyaluronate**, Tocopherols**, Parfum**, Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Castanea Sativa (Chestnut Tree) Seed Extract**, Avena Sativa (Oats) Kernel Extract**, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract**, Tocopheryl Acetate, Glycine Soja (Soybean) Sterols**, Citrus Reticulata (Tangerine) Leaf Oil***, Sodium Carboxymethyl Betaglucan, Zea Mays (Corn) Silk Extract**, Laminaria Saccharina Extract**, Crithmum Maritimum (Sea Fennel) Extract**, Sodium Lactate**, Benzyl Alcohol, Carnosine**, Sodium Phytate**, Lactic Acid**, Benzyl Cinnamate***, Citronellol***, Geraniol***, Limonene***, Linalool***
Przepraszam, że dopiero teraz wyjaśniam co znaczę te gwiazdki, otóż:
*Certified Organic, **Natural Raw Materials, ***Components of Natural Essential Oils 
97,2 % tego produktu to składniki naturalne, aż 83,2 % to wody roślinne (różana, aloesowa, cytrynowa). 2,8 % to surowce inne niż naturalne, użyte bo nie było możliwości pozyskania ich naturalnych odpowiedników. W składzie sorbetu mamy jeszcze ekstrakt z liści werbeny, łagodzący, zmiękczający i ściągający. Nawilżający sok aloesowy,  pobudzający ekstrakt ze skórki pomarańczy, energizujący ekstrakt z owoców goji, odżywiające oleje, jojoba i makadamia oraz antyoksydacyjny olej buriti.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedna kwestia. Aplikacja.
Aplikacja jest koszmarna. Butelka ma maleńki dyfuzorek, który uniemożliwia wyciśnięcie dużej ilości produktu. A kremując ciało potrzebujemy właśnie dużo. Muszę się tak nawciskać, że boli mnie później palec.
Zobaczcie na zdjęciu jakie cienkie strużki wychodzą z takiego aplikatora.




Nieszczęsny dyfuzor zniechęcił mnie do tego stopnia, że obiecałam sobie nigdy więcej  nie kupić butelki z takim aplikatorem. Będę brała mniejsze. Ta butelka to 200 ml, kosztuje ona 99 zł, jest jeszcze 100 ml za 65 zł i 50 ml za 32 zł. Mniejsze ilości są zapakowane w dużo wygodniejszych tubkach.
To ja się teraz do końca pokremuję, a Wy sobie poczytajcie.
Pozdrawiam
Kasia
PS. Przepraszam za cienie moich łapek na pierwszym zdjęciu ;)

Ghassoul - wyniki eksperymentu

Cześć dziewczyny i chłopaki,
Zrobiłam dziś obiecana maseczkę oczyszczającą z glinki Ghassoul. Co będziemy potrzebować oprócz glinki?




Wodę kwiatowę, może być z kwiatów pomarańczy lub różana. Ja użyłam różanej. Miód, cytrynę.
Odmierzamy 50 ml Ghassoul'u, 10 ml miodu i 10 ml soku z cytryny.




Rozrabiamy to wszystko z wodą różaną do uzyskania jednolitej masy. Otrzymana maź przypomina błoto albo zmoczony wodą piasek na plaży. Otrzymane "błotko" nakładamy na twarz i pozostawiamy na 15 minut.




 Teraz bardzo ważne, glinka nie może wyschnąć dlatego nie kupujcie tak jak ja, wody kwiatowej bez atomizera. Przyszłam do sklepu z założeniem, że taką kupię ale Pani doradziła mi większe opakowanie, że niby taniej wyjdzie. Ekonomiczniej może i tak, ale nie da się potem pryskać twarzy, żeby glinka nie zaschła i musiałam moczyć palce w wodzie i masować maseczkę żeby nie wyschła.
Kolejna bardzo ważna rzecz, nie używajcie do rozrabiania maseczki metalowej łyżeczki ani miski, bo glinka po zetknięciu z metalem traci swoje właściwości.
Po 15 minutach zmyłam maseczkę, oj trochę mi to zajęło. Trzeba się z tym Ghassoulem porządnie ubabrać.
Myślę że opakowanie glinki, które zakupiłam starczy na maksymalnie trzy zabiegi. To dość mało. Spróbuję jeszcze wykorzystać je na zrobienie maseczki na włosy i maseczki z wodą pomarańczową.
A teraz przejdźmy do efektów eksperymentu.
Skóra jest rzeczywiście oczyszcza, buzia rozjaśniona i gładka. Trochę z tym było zachodu i nie oczekujcie, że usunie Wam niedoskonałości, to nie oczyszczanie manualne.  Ale nawet teraz, a minęła godzina od aplikacji, czuję w twarzy przyjemne mrowienie, jakby mnie ktoś namagnesował :)
Poza tym jest to maseczka z samych naturalnych składników, więc warto się pomęczyć i zafundować skórze zdrowy i bezpieczny zabieg. Towarzyszący mu zapach wody różanej poprawia samopoczucie.
Na koniec podam Wam jeszcze ceny, za 100 g glinki zapłaciłam 26 zł, a za 180 ml wody z kwiatów róży damasceńskiej 49 zł. Ta sama woda w sprayu kosztuje 34 zł za 90 ml.
Dziękuję Wam za uwagę
Kasia

Krem i scrub do rąk - duet idealny

Dziś szybka recenzja kolejnych dwóch produktów mojej ostatnio ulubionej marki Phenome. Cukrowego scrubu do rąk i Regenerującego balsamu do rąk.




Cukrowy scrub do rąk ma pojemność 100 ml, kosztuje 69 zł, ja kupiłam go za połowę ceny, bo w tej chwili jest - 50 % na ten produkt. Ale tylko w sklepach stacjonarnych. 

Skład tego kosmetyku:
Sucrose**, Caprylic/Capric Triglyceride**, Dicaprylyl Carbonate**, Steralkonium Hectorite**, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Glyceryl Stearate**, Cocamidopropyl Betaine**, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Myristyl Myristate**, Euphorbia Cerifera (Candelilla) Wax**, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*, Argania Spinosa Kernel Oil*, Citrus Dulcis***, Tocopherols**, Citrus Reticulata (Tangerine) Leaf Oil***, Sodium Stearoyl Glutamate**, Propylene Carbonate, Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Glyceryl Caprylate*, Limonene***
 
Czyli, 98,6 % składników naturalnych i 1,4 % surowców innych niż naturalne. Zawiera drobne kryształki cukru, olej arganowy i macadamia, z oliwek i kokosowy oraz olejki eteryczne z mandarynki i pomarańczy które wzmagają charakterystyczny, cukrowy aromat.

Do stosowania dwa, trzy razy razy  tygodniu. Można nim również peelingować płytki paznokci :)
Scrub rozprowadza się na wilgotne dłonie i wykonuje delikatny masaż. Ja robię go dopóki nie wyczuję, że kryształki cukru się roztarły.




Skóra po użyciu jest naprawdę bardzo gładka, delikatna i jedwabista. Dobrze po wysuszeniu dłoni od razu nałożyć krem. Ja nakładam po nim Regenerujący balsam do rąk o zapachu migdałowym. Kolejny przecudowny krem do rąk tej firmy!

Tu i teraz otrzymują ode mnie laur mojego ukochanego kosmetyku, tak, Phenome robi najlepsze kremy do rąk na świecie ;) Oczywiście z tych, których używałam.

Skład:
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water**, Glycerin**, Dicaprylyl Carbonate**, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*, Glyceryl Stearate**, Isopropyl Palmitate**, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Shorea Stenoptera Seed Butter*, Stearic Acid**, Glyceryl Stearate Citrate**, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Hydrogenated Vegetable Oil*, Aqua**, Panthenol, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract*, Carica Papaya Fruit Extract*, Tocopherols**, Dehydroacetic Acid, Parfum**, Xanthan Gum**, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract**, Hydrolyzed Wheat Protein**, Castanea Sativa (Chestnut Tree) Seed Extract**, Avena Sativa (Oats) Kernel Extract**, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract**, Tocopheryl Acetate, Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**, Mel**, Sodium Phytate**, Benzyl Alcohol, Caramel**, Geraniol***, Limonene***, Linalool***
 
Z czego 98,5 % to składniki naturalne, 62,1 % wody roślinne (a konkretnie migdałowa) i 1,5 % surowców innych niż naturalne. Oprócz wody migdałowej mamy, olej ze słodkich migdałów, który nawilża i wygładza naskórek, olej buriti kojący i nawilżający.




Buriti (spójrzcie na zdjęcie powyżej), to pokryte łuskę orzechy palmy, rosnącej na terenach bagiennych w Ameryce Południowej. W składzie mamy jeszcze regenerujący i łagodzący miód, mocno nawilżające masło shea, wygładzające naskórek oleje makadamia i awokado, odżywczy ekstrakt z owsa.
Znowu zachwycił mnie zapach, bardzo mocno wyczuwalny aromat migdałów został wzbogacony zapachem wanilii i orzecha laskowego. Konsystencja trochę gęstsza niż w cukrowym kremie do rąk.




Można go używać wielokrotnie w ciągu dnia, jeśli tylko odczujecie taką potrzebę. Jest dostępny w dwóch pojemnościach 250 ml za 149 zł i 50 ml za 50 zł. Ja mam te mniejszą, chciałam żeby zmieścił się do torebki.
Po każdym użyciu czuję się szczerze zadowolona z życia. Ach :)

niedziela, 15 lipca 2012

Bransoletka

Jakie elementy biżuterii lubicie najbardziej, jakie kupujecie najczęściej? Ja jestem na etapie szukania bransoletki, którą nosiłabym z moim zegarkiem. Obejrzałam kilka ślicznych modeli na stronie: bydziubeka.pl

Są naprawdę oryginalne, różnorodne i nawet za 50 zł można znaleźć coś niepowtarzalnego. Poniżej moje typy, co sądzicie, który podoba się Wam najbardziej? Lubicie w ogóle biżuterię w takim stylu?




Moim zdaniem, to świetna i tańsza alternatywa, dla tak modnych teraz charmsów, beadsów itd. I super pomysł na prezent :)

Moja pielęgnacja stóp

Witam,
Nie odzywałam się, bo byłam na weekend w rodzinnym mieście, Kielcach. Opowiem Wam teraz o mojej pielęgnacji stóp. Będziemy potrzebować: sole do kąpieli, ja dziś mam firmy Organique (zapach bambusa i korzenny), preparatu do peelingu stóp (do wyboru peeling solny z loofa Organique i pumeks do stóp z zieloną herbatą i miętą Phenome), pumeksu ze skały wulkanicznej i kremu do stóp (ja mam Hydramax&Tymianek&Szałwia firmy Organique).


Do miski z ciepłą wodą dosypujemy soli. Gdy sól się rozpuści, moczymy stopy przez kilkanaście minut. Możemy do miski w której trzymamy stopy wrzucić np płatki róż, nigdy tego nie robiłam, ale mogłoby być bardzo miłe, prawda? Takie domowe spa :)
Gdy skóra jest już zmiękczona, robimy peeling stóp. (Ciekawostka pumeks Phenome można stosować na sucho, gdy mamy mniej czasu, a chcemy szybko doprowadzić stopy do porządku, jest to bardzo dobre rozwiązanie). Staramy się dokładnie rozmasować na stopach drobinki ścierające. Później ze ścieraniem bardziej szorstkich miejsc na stopach, pomagamy sobie pumeksem z prawdziwej skały wulkanicznej.  Potem stopy płuczemy i po wysuszeniu kremujemy wykonując od razu delikatny masaż. Wielka frajda i relaks dla stóp, zwłaszcza po ciężkim dniu. Ja później obcinam (jeśli to konieczne) i maluję paznokcie. Nie usuwam skórek, bo bardzo tego nie lubię.
I na koniec jeszcze ...  specjalnie z myślą o Was zrobiłam zdjęcie tych kwiatów. Dla moich czytelników, bardzo proszę :)


Spokojnego wieczoru wszystkim i niech Wam noc słodko pachnie.

piątek, 13 lipca 2012

Wariacje torebkowe

Dziewczyny, co lubicie najbardziej kupować, a czego nie? Z wyborem jakich rzeczy macie zawsze problem, a co kupujecie z lekkością i przyjemnością? Ja na przykład uwielbiam (nietrudno to zauważyć) kupować kosmetyki. Ale oprócz tego, torebki, biżuterię i bieliznę. Za to największy problem mam z wyborem butów i opornie (choć nie bez przyjemności) idzie mi kupowanie ubrań. Chciałabym pozostając w torebkowym klimacie dnia, pokazać Wam kilka fajnych modeli z wyprzedaży. Najbardziej lubię torebki Guessa, ale taką mogę sobie sprawić sporadycznie. Z tańszych firm świetne torebki robi firma River Island, fajne Zara, Accesorize.
Świetne modele są teraz dostępne w sklepie internetowym Mango. Niskie ceny i naprawdę prześliczne torebki!! Już Wam wklejam linka: http://shop.mango.com/PL/mango/sale/bags
A poniżej kilka modeli dla zachęty:












I ich ceny patrząc od góry, (podaję ceny promocyjne): 35, 59, 99, 69, 79, 79, 79, 149, 149 zł.
Można ich również poszukać w sklepach stacjonarnych Mango, albo obejrzeć na żywo w sklepie i zamówić dziewiczą, zafoliowaną torebkę on-line.

Słyszałyście o takiej stronie "Rent a bag"? Można tam wypożyczyć luksusowe torebki takich marek jak Chanel, Louis Vitton, Prada, YSL... Można je również zakupić. Do zakupienia są również akcesoria, biżuteria, buty (np kultowe Louboutiny), za jedyne 2100 zł. Bagatela.



Co sądzicie o pomyślie wypożyczenia torebki? Np wypożyczenie poniższej torebki Chanel kosztuje 99 zł za weekend, a 199 zł za tydzień. Jej cena zakupu natomiast to 6780 zł, czyli odpowiednik 34 tygodni wypożyczania, jeśli dobrze liczę, czyli 238 dni, co daje 8,5 miesiąca. Zdecydowałybyście się na coś takiego?




Ja zdecydowanie nie. Ale pomysł jest ciekawy. Torebki mają swoje terminarze i można sprawdzać ich dostępność w kalendarzu :) Z tej strony dowiedziałam się również, że za zakup poniższej torebki trzeba zapłacić 15 000 zł. Hmmmm ...






Zachęcam do myszkowania na stronie, http://rent-a-bag.pl/index.php, można dowiedzieć się, ile kosztuje Wasza torebka marzeń. Czekam również na Wasze zakupowe refleksje.
Pozdrawiam
Kasia


Co jest w mojej torebce

Cześć,
Ostatnio, a może i od dawna, bardzo popularny jest post: "Co noszę w mojej torebce". Postanowiłam i ja taki szybciutko przedstawić.




Noszę: portfel, klucze, telefon, krem do rąk, ciasteczka zbożowe (do kawy oczywiście), kalendarzyk, szminkę, Carmex, okulary przeciwsłoneczne, długopis, odtwarzacz MP3, ładowarkę do odtwarzacza MP3. Oprócz tego miałam jeszcze mokre chusteczki dla niemowląt i dużo kartek, kopert, rachunków, papierów, ale wpłynęłyby negatywnie na estetykę zdjęcia, więc ich nie umieściłam :P
A wy co nosicie w swojej torebce?

Karmel

Dzień dobry wszystkim!
Od czego zaczynacie dzień?
Ja .... od kawy oczywiście. Uwielbiam kawę, to moja wielka słabość.


A ten wspaniały bukiet na zdjęciu dostałam wczoraj od mojej córeczki. Zerwała dla mnie jak była na spacerze z babcią.
Do kawy serdecznie polecam włoskie sucharki tzw biscotti. Widać takiego maleńkiego na zdjęciu powyżej. Moczone w kawie smakują wybornie. Można je kupić np w Almie. 


Teraz mam takie, ale nie są najlepsze. Podaje link na moje absolutne faworyty -> KLIK.

No dobrze, mamy już pyszną kawę, ciasteczka i załóżmy że dłuższą chwilę dla siebie. Proponuję dobre, kobiece kino, a konkretnie "Karmel" w reżyserii Nadine Labaki. Śliczna pani reżyser gra również jedną z głównych ról w filmie i jest autorką scenariusza.




Źródło zdjęcia
Jak najczęściej depilują się Polki? Maszynka, wosk, kremy, depilator. A Libanki? Pastą cukrową. I już mamy odpowiedź na pytanie skąd tytuł filmu. Akcja dzieje się w salonie piękności w centrum Bejrutu. W miejscu, gdzie kobiety czują się najswobodniej i opowiadają o swoich sekretach.



Źródło zdjęcia
Pięć zaprzyjaźnionych  kobiet, które się tam spotykają opowiadają sobie o problemach z mężczyznami, o seksie, niełatwych relacjach. Być kobietą w takim miejscu jak Bejrut, to nie to samo co być kobietą w Polsce. Dla Libanki niedopuszczalny jest seks przed ślubem, homoseksualizm, czy np zatrzymanie się w hotelu z mężczyzną, jeśli nie pokaże się dokumentów na to, że jest się małżeństwem.Każda z pięciu kobiet dźwiga swój ciężar. Jest on lżejszy, dzięki kobiecej przyjaźni.
Życzę wszystkim dobrego dnia
Kasia



czwartek, 12 lipca 2012

Lipcowy Glossy Box

Dziś przyszedł do mnie lipcowy Glossy Box. Dla osób, które nie znają idei pudełek niespodzianek szybko wyjaśnię o co chodzi. Zamawia się co miesięczną subskrypcję pudełka, w którym otrzymujemy pięć losowych produktów kosmetycznych. Mogą to być perfumy, kosmetyki do makijażu czy pielęgnacji, lakiery do paznokci itp. Oczywiście z reguły otrzymujemy miniatury produktów, ale czasem są to kosmetyki pełnowymiarowe. Idea polega na możliwości testowania za niewielką cenę kosmetyków luksusowych (49 zł za miesiąc), no i oczywiście na frajdzie z niespodzianki, jaką co miesiąc przynosi do nas kurier.
Lipcowe pudełko przez wiele osób jest uznawane za wyjątkowo udane.
A co znalazłam w środku?
Przy otwieraniu asystowała mi moja córuchna, równie przejęta co mama :)







Pod czarną bibułką są takie fajne czarne wiórko-harmonijki, ale Pola je wszystkie wywaliła na dywan i nie zdążyłam uchwycić :P
Przejdźmy więc do meritum.




1. Lakier Alessandro Pro White Original
Lakier z formułą wybielającą, poprawiający wygląd płytki paznokciowej. Koszt pełnego produktu 36 zł. My dostajemy miniaturkę, ale bez podanej pojemności na opakowaniu (w drugiej wersji pudełka dziewczyny dostawały brzoskwiniowy lakier Me Me Me. Zapomniałam powiedzieć, że nie wszystkie pudełka są identyczne, otrzymujemy różne wersje kosmetyków).




2. Półmatowy cień do powiek Becca. Śliczny!!! I do tego pełnowymiarowy. Cień kosztuje aż 125 zł.
Ja otrzymałam kolor Velour, czyli odcień szarości.  W drugiej wersji był tusz do rzęs, również nie w miniaturze.






3. Miniatura żelu pod prysznic firmy Lierac, Gel Douche Sensoriel, za 150 ml płaci się 44 zł, my dostałyśmy 30 ml.




4. Kolejny pełny produkt! Krem pod oczy firmy Siquens, Prevention. Krem zapobiegający powstawaniu zmarszczek. 15 ml kosztuje 44 zł.




5. Intensywnie regenerująca maska do włosów marki Uber. Pełny produkt kosztuje 74,90 zł za 100 ml, my otrzymujemy 25 ml.



I dodatkowo, voucher na zakupy w sklepie Answear, wart 100 zł, ale do wykorzystania dopiero od zakupów powyżej 300 zł.
Recenzje kosmetyków, zamieszczę później.




Przeceny w Douglasie

Wczoraj korzystając z przecen w Douglasie, kupiłam sobie perfumy, które od dawna mi się podobały. Kiedyś dostałam próbkę i tak za mną chodziły... Jest to woda toaletowa D&G nr 3, L'Imperatice (Cesarzowa) z serii inspirowanej kartami tarota, każdy zapach utożsamia inną osobowość. Twarzą zapachu L'Imperatice jest Naomi Campbell. Pojemność aż 100 ml. Regularna cena 275 zł, w promocji za 190 zł. Opakowanie bardzo proste. Ciężka prosta bryła, różowy płyn, prosta biała naklejka. Tylko moim zdaniem fatalna zakrętka. Jak od jakiegoś detergentu.




A sam zapach? Soczyste egzotyczne owoce, melon, kiwi (OJ TAK!), różowe fiołki alpejskie, (owszem, czuć taką słodką delikatność w tle) i baza, piżmo.
Zapach super nadaje się na lato, jak na wodę toaletową utrzymuje się na skórze długo. Kojarzy mi się z talerzem pełnym owoców i łąką latem. Jest przy tym mocno energetyzujący.
Douglas przecenił jeszcze kilka zapachów z tej serii, więc jeśli kiedyś komuś się podobały, albo szuka dla siebie zapachu na lato zachęcam do odwiedzenia Douglasa. Cena dla każdego jest identyczna 190 zł za 100 ml.
W tej serii mamy jeszcze nr 18, La Lune (Księżyc), nr 1 Le Bateleur (Mag), nr 10 La Roue de la Fortune (Koło Fortuny), nr 6 L'Amoureux (Kochankowie).




Zakupiłam jeszcze szampon na lato marki Douglas. Szukałam właśnie czegoś na wyjazdy nad morze, o małej pojemności, co chroniłoby włosy przed promieniowaniem UV. Normalna cena 19 zł, obecnie za 15 zł.





Pojemność 100 ml, szampon 2 w 1, z filtarmi UV, prowitaminą B5 oraz ekstraktami z egzotycznych owoców. Nadaje włosom objętość i połysk. Myślę, że idealny na urlop nad morzem. Po powrocie opowiem jak się sprawował.
Pozdrawiam
Wasza Kasia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

Aesop (1) Alba Botanica (2) Alchemia Lasu (1) Alep (1) Alessandro (2) Alterra (9) Alverd (1) Alverde (14) Aquolina (1) ARGILES DU SOLEIL (3) Aromatherapy Associates (3) Aubrey Organics (2) Auriga (4) Balea (4) BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ (1) Bath & Body Works (12) Bath Body Works (1) Batiste (9) Beauty Formulas (1) Becca (2) Benefit (3) BeYu (1) Bielenda (5) BingoSpa (5) Biochemia Urody (13) Bioderma (2) Biopha (1) Biotherm (3) Biovax (4) Blumarine (1) Body Shop (13) Bomb Cosmetics (1) Boss (1) Bumble and Bumble (1) Burt's Bees (9) Caudalie (1) Chanel (12) Chantarelle (1) Charmine Rose (13) Chloe (1) Clarena (5) Clarins (7) Clinique (13) Collistar (1) Coslys (6) Dabur (2) Dax Cosmetics (1) Delawell (2) Dermalogica (3) Dermika (1) Dior (3) Diptyque (9) Dolce Gabbana (4) Douglas (1) Dr. Hauschka (8) Ecospa (2) Ecotools (1) Ecoworld (3) Eko Spa (1) Eos (3) Erbaviva (3) Essie (16) Estee Lauder (1) evrēe (1) Farmona (4) Femi (6) Figs Rouge (4) Fred Farrugia (2) Frederic Fekkai (4) FRESH MINERALS (1) Fridge (11) Fridge by Yde (4) Gaia Creams (7) Gal (1) Givenchy (1) Glam Glow (1) Glyskincare (1) Guerlain (14) H&M (1) HAPPYMORE SKIN CARE (1) Helena Rubinstein (2) Hugo Boss (1) Hugo Naturals (2) Ikarov (3) Inglot (1) Isana (3) Joanna (2) John Masters Organics (18) Joik (6) Kallos (1) Kanebo (3) Kanu (3) Khadi (1) Kiehl's (1) Kindle (1) Kneipp (3) Korres (5) Kringle Candle Company (2) Kryolan (3) L' Occitane (5) L'Oreal (4) L'Orient (5) La Mer (1) Lancome (4) Laura Mercier (6) Lavera (1) Lawendowa Farma (1) Lierac (3) Lily Lolo (1) Lioele (2) Lirene (2) Lorac (1) Love & Toast (1) Lush (55) Mac (1) MÁDARA (3) Maybelline (2) MCMC Fragrances (1) MeMeMe (1) Model CO (2) Munio Candela (1) My Beauty Diary (2) Natural Product (1) Nature's Gate (7) Neom (1) Neutrogena (3) Nivea (3) NOAlab (4) Nuxe (7) Opi (1) Oragnique (6) Orientana (6) Origins (5) Pandora (6) Pat & Rub (33) Phenome (72) Philosophy (7) Physicians Formula (1) Phyto (1) Pierre Rene (1) Prestige Cosmetics (3) Pukka (4) Pupa (2) Queen Helen (1) Real Techniques (3) REN (5) Rene Furterer (1) Revlon (1) Rituals (1) Rituls (1) Rival de Loop (1) Sally Hansen (3) Salvatore Ferragamo (3) Sanoflore (1) Sante (4) Schwarzkopf Professional (3) Scottish Fine Soaps (1) Sephora (7) Serge Lutens (1) Shiseido (5) Siquens (3) Skin79 (1) Skinfood (1) Sleek (4) Smashbox (2) Soap & Glory (3) Stara Mydlarnia (2) Stenders (4) Sylveco (3) Synergen (2) Tangle Teezer (3) Tarte (1) The Balm (1) The Different Company (1) THE SECRET SOAP STORE (1) Tołpa (4) Tommy Hilfiger (1) Trader Joe's (2) Tweezerman (1) Über (2) Urban Decay (1) Uriage (3) Vichy (2) Vita Liberata (2) Wibo (1) Yankee Candle (13) Yasumi (1) Yoskine (1) YSL (1) Yves Rocher (6)