Witajcie Kochani,
Dziś opowiem Wam o bardzo ciekawym produkcie marki Vita Liberata. Gdy tylko usłyszałam o jego istnieniu, od razu miałam wielką ochotę go wypróbować. Mowa o odżywczej masce na noc, która ma również właściwości samoopalające.
Z opalania zrezygnowałam kilka lat temu, doszłam do wniosku, że skoro szkodzi skórze i przyspiesza jej starzenie, to wolę przerzucić się na bezpieczne produkty samoopalające, które dadzą mi wymarzoną opaleniznę bez narażania skóry.
Obecnie używam samoopalacza marki Clarins do twarzy i dekoltu, który jest bardzo dobry, ale jako że samoopalacz aplikuję z reguły przed zaśnięciem, w te wieczory kiedy nakładałam Clarinsa, rezygnowałam z kremu na noc. Jednorazowa aplikacja nie wystarczała, żebym uzyskała oczekiwany efekt opalenizny, musiałam ją ponowić i w efekcie w przeciągu tygodnia, trzykrotnie kładłam się spać bez kremu na noc. Nie wpływało to pozytywnie na kondycję mojej cery, zwłaszcza w okresie letnim, kiedy skóra przesuszana przez słońce i wysoką temperaturę wyjątkowo potrzebuje odpowiedniego nawilżenia.
Maska samoopalająca Vita Liberata jest odpowiedzią na moje oczekiwania. Działa jak samoopalacz i krem na noc jednocześnie. Nakładamy ją wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu. Maska ma kolor i konsystencję kremu i aplikujemy ją jak krem.
Kładziemy się spać, a w tym czasie kosmetyk przez całą noc dogłębnie nawilża skórę, nadaje jej efekt brązujący i rozświetlający i dodatkowo ma zapobiegać jej starzeniu. A to wszystko dzięki zawartości pielęgnujących ziaren słonecznika z dodatkiem witamin A, C oraz D, tokoferolu który zapobiega powstawaniu wolnych
rodników i wyciągu z jabłek, który niweluje drobne zmarszczki.
W ogóle maska ma dobry skład, w większości z certyfikowanych, organicznych składników, znajdziecie w nim m.in. masło shea, masło kakaowe, oliwę z oliwek, sok z liści aloesu, ekstrakt z malwy i wiele innych.
Jednorazowa aplikacja nadaje już delikatny efekt opalenizny, po dwóch nałożeniach jest optymalnie, a przy trzecim osiągam maksymalny efekt jakiego oczekuję. Buzia po obudzeniu jest wypoczęta, promienna, nawilżona, ma bardzo zdrowy koloryt. A ja nie martwię się, że położyłam się spać bez kremu na noc :)
Jeśli macie jakieś obawy co do nakładania kosmetyku samoopalającego, to bądźcie spokojne, uzyskana opalenizna jest subtelna i naturalna, a z czasem schodzi równomiernie, nie pozostawiając smug. Maska ma bardzo przyjemny, delikatny zapach słodkich cytrusów, nie pozostający długo na skórze i nie mający nic wspólnego z charakterystycznym zapachem samoopalaczy.
Self Tanning Night Moisture Mask możecie kupić w Sephorze (KLIK), w cenie 149 zł za 65 ml. Produkt jest wydajny, więc myślę że przy regularnym stosowaniu spokojnie wystarczy na całe lato, a nawet dłużej.
Stosujecie na twarz kosmetyki samoopalające? Czy miałybyście ochotę wypróbować maskę Vita Liberata?
Cudownej niedzieli
bardzo ciekawy produkt - pierwszy raz o nim słyszę...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion :)
Za moment będę mogła się przekonać na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńPo opakowaniu nie powiedziałabym, że ma aż tak wysoką cenę
OdpowiedzUsuńFajny, fajny, ale i drogi ;(
OdpowiedzUsuńNo i już ją chcę:)
OdpowiedzUsuńHaha, jest bardzo fajna :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa forma aplikacji - mgiełka. Nie ma problemu z równomierną aplikacją?
OdpowiedzUsuńOwszem, cena nie należy do niskich. Może kiedyś będziesz miała okazję wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że marka nie jest jeszcze mocno kojarzona w Polsce :)
OdpowiedzUsuńBędę czekała na Twoją opinię Kasiu :)) Miłego używania!
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :)
OdpowiedzUsuńMgiełka jest bardzo delikatna, to chyba zasługa dobrego rozpylacza. Jeszcze nie zdarzyło mi się bym zrobiła sobie plamy.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak by się sprawdziła u mnie i czy bym się z nią polubiła :)
OdpowiedzUsuń