Witajcie Kochani,
Postanowiłam rozpocząć dla Was nowy cykl dotyczący tak uwielbianej przeze mnie pachnącej tematyki. Tym razem chciałam poopowiadać, czym charakteryzują się gusta perfumeryjne w różnych miejscach na świecie. Na początek wybierzemy się do Ameryki.
Przy okazji serii wpisów o tworzeniu garderoby zapachowej opowiadałam Wam o kobiecie z Detroit , która w 2008 roku złożyła pozew, w którym zarzuciła swoim współpracownikom, że zapach ich perfum powoduje u niej trudności z oddychaniem. Sprawa zakończyłam się nie tylko odszkodowaniem dla tej pani w wysokości 100 tys. dolarów, to jeszcze władze Detroit wprowadziły zakaz używania silnych zapachów przez pracowników miejskich. Ta historia może w pewien sposób tłumaczyć, skąd bierze się amerykańska powściągliwość w stosowaniu perfum.
Spotkałam się z opinią, że Amerykanki noszą perfumy tak, jakby mówiły: "Nie uciekaj, jestem czysta." Podczas gdy Europejki mówią: "Podejdź bliżej, zobacz jak pięknie i uwodzicielsko pachnę". Europejki są bardziej otwarte w doborze perfum, nie boją się intensywnych, ciężkich woni. Amerykanki natomiast są bardziej zachowawcze. Przeanalizowałam rankingi najpopularniejszych perfum w Stanach ostatnich lat i zauważyłam, że powtarzają się takie kompozycje jak: Clinique, Happy; Chanel, Coco Mademoiselle; Dolce & Gabbana, Light Blue; Estée Lauder, Pleasures; Viktor & Rolf, Flowerbomb; Juicy Couture, Viva La Juicy. Czyli głównie delikatne kompozycje kwiatowe, ze sporą przewagą białych kwiatów.
Przy okazji serii wpisów o tworzeniu garderoby zapachowej opowiadałam Wam o kobiecie z Detroit , która w 2008 roku złożyła pozew, w którym zarzuciła swoim współpracownikom, że zapach ich perfum powoduje u niej trudności z oddychaniem. Sprawa zakończyłam się nie tylko odszkodowaniem dla tej pani w wysokości 100 tys. dolarów, to jeszcze władze Detroit wprowadziły zakaz używania silnych zapachów przez pracowników miejskich. Ta historia może w pewien sposób tłumaczyć, skąd bierze się amerykańska powściągliwość w stosowaniu perfum.
Spotkałam się z opinią, że Amerykanki noszą perfumy tak, jakby mówiły: "Nie uciekaj, jestem czysta." Podczas gdy Europejki mówią: "Podejdź bliżej, zobacz jak pięknie i uwodzicielsko pachnę". Europejki są bardziej otwarte w doborze perfum, nie boją się intensywnych, ciężkich woni. Amerykanki natomiast są bardziej zachowawcze. Przeanalizowałam rankingi najpopularniejszych perfum w Stanach ostatnich lat i zauważyłam, że powtarzają się takie kompozycje jak: Clinique, Happy; Chanel, Coco Mademoiselle; Dolce & Gabbana, Light Blue; Estée Lauder, Pleasures; Viktor & Rolf, Flowerbomb; Juicy Couture, Viva La Juicy. Czyli głównie delikatne kompozycje kwiatowe, ze sporą przewagą białych kwiatów.
I tak Amerykanki preferują zapachy bardzo delikatne, kwiatowe, często owocowe, ale również świeże, mydlane, kojarzące się np. z czystością świeżo wypranej bawełny suszącej się na słońcu, czy skóry prosto po wyjściu spod prysznica. Stawiają na prostotę i subtelność. Wybierają zapachy o jak najniższej projekcji (bliskoskórnej) i aplikują je w niewielkich ilościach.
Czy macie jakieś spostrzeżenia co do gustów perfumeryjnych Amerykanek? Może czujecie, że Wasze gusta są do nich zbliżone, a może wręcz odwrotnie?
Kolejny post z cyklu Gusta perfumeryjne na świecie, będzie dotyczył perfum arabskich. Już teraz na niego zapraszam. Miłej niedzieli!!
Nie podzielam amerykańskich gustów zapachowych :)
OdpowiedzUsuńŚwieżaki są ładne, ale... to wszystko co mogę o nich powiedzieć; za mało, bym skłoniła się do zakupu.
Moje ulubione zapachy to także nie kilery kadzidlane(np typowe arabskie, choć piękne także), ale świeżakom, typowym, bez ogona w moim pojęciu, mówię nie :)
(nie przeszkadzają mi na innych, ale nie identyfikuję się z nimi).
Ulubieńcy,
którym jestem wierna to od lat : Dune Diora, kompozycje Narcisio
Rodrigueza (- w tym For Her, który na pewno nie dusi, ale ma
dostatecznie dużo piżma, by nie uznać go za świeżaka amerykańskiego) albo Bottega Weneta.
Fajnie, że są różne gusta zapachowe :)
Ja mam podobnie :D Nigdy nie kupuję świeżaków, nie przeszkadzają mi u innych, ale nic mnie w nich nie pociąga. Kadzidła to również dla mnie za wiele. Który zapach Bottega Weneta lubisz?
OdpowiedzUsuń"For Her" miałam kiedyś miniaturkę, ale to było na etapie, gdy nie byłam w stanie docenić tego zapachu. Teraz już tak nie mam. Muszę sobie przypomnieć Dune, dawno ich nie wąchałam. Piękne te Twoje typy. I zgadzam się, że świat dzięki różnym gustom zapachowym jest ciekawszy, dla mnie to fascynujące. Dziękuję za świetny komentarz :)
Uwielbiam rozmawiać o zapachach :))
OdpowiedzUsuńBottega Weneta EDP:) trochę minęło zamim przekonałam się do niej- ona rozwija się, ewoluuje na skórze i trzeba dać jej czas :)
Dune to mój KWC- jestem nieuleczalnie sentymentalna ! pachnie końcem lata- dla mnie...
No i jeszcze Theorema od Fendi, ale teraz ma cenę dla mnie zaporową(wycofana).
A Ty jakie zapachy lubisz?
napisz, jestem bardzo, bardzo ciekawa innych spojrzeń - to mnie ciekawi, rozwija , pobudza do poszukiań :)
Też lubię perfumy delikatne, świeże, musujące, głównie owocowe np. werbena, cytrusy. Dla mnie większość zapachów mocno przytłacza i tak naprawdę czuję tylko mocną woń czegoś niezidentyfikowanego :D
OdpowiedzUsuńnie lubię mocnych zapachów, kwiatowych więc może białe kwiaty by mi przypasowały? ktoś może podzielić się fajnymi typami lekkich owocowych świeżych perfum?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę miała okazję kiedyś powąchać te perfumy Fendi. Skład zapowiada się niezwykle ciekawie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię perfumy z nutą tuberozy, np Narcotic Venus Nasomatto, czy Datura Noir Serga Lutensa. Lubię też nuty waniliowe, np. Orchidee Vanille marki Van Cleef & Arpels. Mój ulubiony ostatnio zapach to Isle Ryder z serii Hylnds by D.S. & Durga (m.in. norweski świerk, jodłowe szyszki, jaśmin, miód
pitny, sitowie).
Ale generalnie jestem bardzo, bardzo otwarta jeśli chodzi o zapachy. Bardzo wiele mi się podoba, potrafię docenić jakiś zapach, choć niekoniecznie będę chciała sama tak pachnieć, bo oczywiście nie we wszystkim się dobrze czuję.
Sporo piszę o perfumach na blogu, zapraszam serdecznie na wymianę zapachowych opinii, zaglądaj częściej :)
Białe kwiaty są najbardziej odurzające, narkotyczne i kobiece spośród wszystkich
OdpowiedzUsuńzapachów kwiatowych. To m.in. jaśmin, gardenia, kwiat pomarańczy, lilia, tuberoza. Ale oczywiście wszystko zależy od kompozycji, mogę być podane subtelniej, a mogą bardziej drapieżnie. Możesz podać dla przykładu jakiś swój ulubiony zapach? Będzie mi łatwiej coś Ci podsunąć.
Nie mogłam się doczekać tej serii! :). Taki ładny post, ale taaaaki króciutki! Następnym razem proszę o troszkę dłuższy :).
OdpowiedzUsuńNajdłuższy będzie chyba o Japonii. Znalazłam sporo informacji w zagranicznych źródłach na ten temat i będę musiała ciąć :)
OdpowiedzUsuńNie tnij, zrób w dwóch częściach, ale nie tnij! Przeczytam wszystko!
OdpowiedzUsuńA teraz się zbieram i idę biegać, nim utknę w "Food Revolution" Jamiego Olivera na dobre ;).
Super pomysl :) Co do Amerykanek, powiem Ci ze roznie to bywa, mialam poznac i takie ktore preferuja mocniejsze zapachy :) Wydaje mi sie ze powodem dla ktorego te kwiatowe zapachy sa na liscie perfumeryjnej liscie bestsellerow, jest wlasnie taka ze te perfumy sa bezpieczne, nie wywoluja migreny u wiekszosci osob i mozna je nosic w pracy :) Light Blue wydaje mi sie ze to jeden z najlepiej sprzedajacych sie perfum (i najczesciej podrabianych :P) na swiecie juz od paru lat? :)
OdpowiedzUsuńTuberozę lubię i ja ! taki zapachowy narkotyk :)
OdpowiedzUsuńNarcotic Venus Nasomatto- kiedyś miałam i lubiłam- dzięki za przypomnienie (w powodzi nowych albo starszych odkryć można się pogubić i zapomnieć).
Orchidee Vanille marki Van Cleef & Arpels - tę markę znam, ale akurat tych perfum nie, a marka zacna :)
Isle Ryder - nie znam ! norweski świerk i jodłowe szyszki?... musi być bardzo wytrawnie ! :) jestem zaciekawiona- skład bardzo oryginalny :) Podejrzałam na frangratica.com - już sam wygląd buteleczki mnie zachęca, skład jeszcze bardziej...
Też jestem otwarta; nie wszystko jest dla mnie (albo na mnie pachnie iczaczej zupełnie niż na innych - norma).
To cudowny świat doznań, kocham :)) często mówię, że mogę mieć starą sukienkę, ale muszę mieć MÓJ zapach :)
Zaglądam do Ciebie, mam subskrybcję na bloggerze :) tylko cichutka jestem ;)
Zapraszam i do mnie, choć mojego bloga traktuję nieco po macoszemu- jak portfolio raczej a niewiele więcej...
http://feminine-jewellery.blogspot.com/
Pozdrawiam Cię serdecznie, dzięki naszej rozmowie miło zaczęłam dzień :)
Przed napisaniem tego tekstu, rozmawiałam z siostrą, która mieszka w USA i rzeczywiście, masz rację, wiele kobiet sięga też po mocniejsze zapachy. Wiadomo, że nie można uznać że wszystkie kobiety w jednym kraju lubią tylko to i nic więcej. Zauważyłam też, że w najnowszych rankingach, pojawiają się coraz to intensywniejsze zapachy, jak Belle Opium, czy Black Orchid Toma Forda. Próbowałam opis panujący ogólny trend, ale niewykluczone, że ten trend właśnie teraz zaczyna ulegać zmianie i Amerykanki będą coraz bardziej europejskie w swoim guście ;)
OdpowiedzUsuńA lubisz Light Blue? Bo ja nie cierpię tego zapachu!! :P
Biegaj szczęściaro, ja mimo wybranej serii antybiotyków ciągle przegrywam z katarem, Katar / Kasia - 2:0 :((((
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, jest mi bardzo, bardzo miło! Aż wyszło słońce :D Życzę Ci cudownej niedzieli i mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie :*
OdpowiedzUsuńOgolnie wydaje mi sie ze Amerykanki po czesci kieruja sie trendami, np. wlasnie wiem ze w Stanach byl mega szal na kolorowke i perfumy Toma Forda, ktore nie kazdemu beda pasowaly, ale przez to ze sa w modzie, dlatego sa na liscie najlepiej sprzedajacych sie perfum ;) Pare lat temu wiem ze Euphoria CK byla bardzo modna, zwlaszcza w NYC ponoc wystarczylo wejsc do metra, a tam na 100% ktos pachnial tym zapachem :)
OdpowiedzUsuńLight Blue mialam pare lat temu, 30 ml. Podobal mi sie ten zapach gdy go mialam, ale jednoczesnie nie potrafilam go pokochac, byl dla mnie za malo intensywny, nie mial pazura i nie byl do konca 'moj', dlatego nie kupilam go ponownie :)
Czyli powinnam dodać w swoim tekście, że Amerykanki są bardzo podatne na wszelkie modne zapachowe nowinki :) Cieszę się, że napisałam tego posta, bo sama się dużo dowiaduję z Waszych komentarzy.
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony, któż na nie nie jest podatny? :) Chyba większość kobiet to lubi.
Fakt, sadze ze Polki czy Europejki mowiac ogolnie tez lubia nowosci i trendy, ale wydaje mi sie ze nie jest to na taka skale jak w Stanach. Chociaz moze do nas moda na Toma Forda przyjdzie troche pozniej, no nie wiem :)
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze takiego jedynego zapachu ktory bylby moj, wciaz szukam :)
Ale powiem Ci ze z mocniejszych zapachow bardzo lubie perfumy Jean Paul Gaultier Classique, Dior J'adore, The One z D&G, Angel od TM :)
Ja już wróciłam - biegłam tak szybko, że spokojnie się mogę połową mojej prędkości z Tobą podzielić! Mam nadzieję, że to poprawi Ci humor :). I zdrowiej, zdrowiej :*.
OdpowiedzUsuńW sumie takie nudne te Amerykanki : p mi tam bliżej do wlasnie intensywnych i mocnych zapachów
OdpowiedzUsuńUwielbiam szczególnie wiosna i latem takie lekkie i świeże zapachy.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis Kasiu.Z tych zapachów lubię Flowerbomb. A tak w sumie ostatnio spodobały mi się perfumy Chloe, choć kiedyś nie przepadałam za nimi.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie. Czytałam dużo na ten temat i wydawało mi się, że w Europie perfumy są bardziej wyrafinowane i na ogół kupujemy zapachy subtelne, dyskretne. Natomiast Amerykanki preferują o wiele prostsze kompozycje, częściej decydują się też na tzw. perfumy z ogonem. Chociaż z drugiej strony może mam już nieaktualną wiedzę:)
OdpowiedzUsuńOoo, nawet nie wiedziałam, że tak jest :) Ale świetne spostrzeżenie! Choć myślę, że też sprawy nie da się tak bardzo uogólnić. Jest też moda, jak wszędzie. Co z zapachami Toma Forda, szczególnie linia Private Blend, na które większość Ameryneka stać bardziej, jak nas ;) więc kupują prawie na litry :) A to zapachy w większości raczej mało lekkie i przyjemne, jak sama wiesz :) Niemniej jednak jakiś ogólny trend zapewne mocno jest zarysowany :)
OdpowiedzUsuńL'Imperatrice D&G <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) A które Chloe?
OdpowiedzUsuńAle wiesz, tak naprawdę jedno nie wyklucza drugiego. Europejki są wyrafinowane, a Amerykanki lubią prostsze kompozycje. Oczywiście wszystko to są uogólnienia i wiadomo, że pewnie wiele Amerykanek odbiega daleko od mojego opisu. To taka próba uchwycenia specyfiki ich gustu, ale jednak z przymrużeniem oka. Także wydaje mi się, że obie śmiało możemy mieć rację :)
OdpowiedzUsuńOj tak zdecydowanie w USA jest fala zachwytów nad perfumami Tomka. Wystarczy zerknąć na aktualne rankingi bestsellerów Sephory. Twoje spostrzeżenie jest bardzo słuszne, nawet w komentarzu wyżej napisałam: "Wiadomo, że nie można uznać że wszystkie kobiety w jednym kraju lubią
OdpowiedzUsuńtylko to i nic więcej. Zauważyłam też, że w najnowszych rankingach,
pojawiają się coraz to intensywniejsze zapachy, jak Belle Opium, czy
Black Orchid Toma Forda. Próbowałam opisać panujący ogólny trend, ale
niewykluczone, że ten trend właśnie teraz zaczyna ulegać zmianie i
Amerykanki będą coraz bardziej europejskie w swoim guście".
Myślimy podobnie! :D
:)
OdpowiedzUsuńEDP ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. W Stanach Tomek rządzi zdecydowanie bardziej u nas. Zapewne to kwestia cen niestety, ale też i dostępności. Swoją drogą wiesz, że wkrótce ma wejść pełna makijażowa oferta do PL!!!!! :D
OdpowiedzUsuńOczywiście Kasieńko, wiele się zmienia, choć ogólne trendy jakieś są zawsze! A wyjątków od reguły bywa mniej lub więcej :)
Guerlain mandarin basilic, Masak fluo
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad takimi amerykańskimi perfumami :) Moje studia polegają w dużej mierze na pracy w laboratorium, a jak to w laboratorium bywa, często w powietrzu wiszą różne inne zapaszki. Dlatego, pomimo mojego ogromnego zamiłowania do cięższych perfum, takich nieco tajemniczych i ciekawie rozwijających się, chętnie przygarnęłabym taki zapach czystości i świeżości, który byłby blisko skóry, by nie dokładać znajomym z roku dodatkowej woni :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :D
OdpowiedzUsuń