Produkty brązujące stosuję niemalże w każdym makijażu. Dzięki nim cera zyskuje zdrowy koloryt i wygląda jak muśnięta słońcem. Brązery pomagają też w podkreśleniu konturu twarzy, akcentują atuty i odwracają uwagę od niedoskonałości. Gdy ujrzałam denko w moich dotychczasowym towarzyszu, brązerze Croisiere od Givenchy, długo zastanawiałam się jaki puder powinien go zastąpić.
Szczęśliwym trafem otrzymałam w prezencie od marki Vita Liberata puder brązujący, a w zasadzie mineralny puder samoopalający Trystal Bronzing Minerals. O marce nie słyszałam wcześniej, wiedziałam tylko, że specjalizują się w kosmetykach do opalania, a ich produkty są dostępne od niedawna w ofercie Sephory (KLIK). Pomyszkowałam trochę i dowiedziałam się, że produkty VL zrobiły
furorę po tym, jak ogłoszono, że używa się ich do opalania uczestników
brytyjskiego programu XFactor :) Dowiedziałam się również, że mój nowy puder, otrzymał w 2015 roku w Wielkiej Brytanii wyróżnienia od magazynów Cosmopolitan oraz OK! i niedawno od polskiego Glamour!!
Puder jest dostępny w dwóch odcieniach, ja posiadam jaśniejszy nr 01 Sunkissed, do wyboru macie również odcień Bronze. Możecie kupić go w Sephorze (KLIK) w cenie 169 zł. Co wyróżnia ten puder od innych produktów brązujących? Otóż dzięki innowacyjnej formule Trystal3 jest to pierwszy samoopalający puder mineralny. Nie zawiera substancji oleistych oraz talku.
Do słoiczka z pudrem dołączony został pędzelek typu kabuki, na moje oko wykonany z naturalnego włosia. Ale dopytałam i okazało się, że włośnie jest syntetyczne. Gotowa byłam się założyć, że jest inaczej :) Z reguły pędzle dołączane do kosmetyków nawet wysoko-półkowych marek nie są najwyższej jakości, ich działaniu można wiele zarzucić, dlatego odkładam je na bok i nie korzystam. W przypadku sypkiego pudru VL jest inaczej, pędzelek jest rewelacyjny, bardzo dobrze wykonany, mięciutki, nie gubi włosia, a do tego wspaniale aplikuje produkt. Zasługą pędzelka, ale i samego produktu jest łatwość aplikacji, pudrem nie można sobie zrobić krzywdy. Z nałożeniem kosmetyku poradzi sobie nawet niewprawiona ręka. Kosmetyk znajduje się w plastikowym słoiczku, całość wygląda ładnie, niestety z opakowania dość szybko wytarły się litery.
Pamiętam szok jaki przeżyłam po pierwszej aplikacji. Przyznam Wam, że nie oczekiwałam że puder Vita Liberata rzuci mnie na kolana. Jak to często bywa z mało znaną marką, byłam nastawiona sceptycznie. Efekt przerósł moje oczekiwania i to kilkakrotnie. Nie spotkałam się z brązerem, który dawałby tak naturalny efekt! Brązerowy poprzednik - Croisiere od Givenchy, nie dorasta produktowi Vita Liberata do pięt. Jako brązer sprawdził się na sześć z plusem. A co do efektu samoopalającego, czytałam że podobno najlepszy efekt otrzymamy, gdy zaaplikujemy produkt tuż po nałożeniu kremu nawilżającego. Będę musiała wypróbować takiej metody, bo ja nakładałam puder jedynie na podkład. I po takiej aplikacji opalenizna była bardzo delikatna i szybko znikała ze skóry.
Obie formy aplikacji są sugerowane przez producenta, także śmiało możecie eksperymentować. Nie bójcie się też, że nałożycie puder nierówno i będzie chodzić z nieestetycznie "poplamioną" twarzą. Tak jak wspomniałam wyżej, tym pudrem nie można sobie zrobić krzywdy. Efekt opalenizny można stopniować poprzez dokładanie kolejnych warstw i nawet przy trzech, czterech warstwach jest bardzo naturalny i subtelny. Nie ma też w ogóle typowego, charakterystycznego dla produktów samoopalających aromatu. Puder pachnie bardzo delikatnie i jego zapach w ogóle nie kojarzy się z samoopalaczem.
Obie formy aplikacji są sugerowane przez producenta, także śmiało możecie eksperymentować. Nie bójcie się też, że nałożycie puder nierówno i będzie chodzić z nieestetycznie "poplamioną" twarzą. Tak jak wspomniałam wyżej, tym pudrem nie można sobie zrobić krzywdy. Efekt opalenizny można stopniować poprzez dokładanie kolejnych warstw i nawet przy trzech, czterech warstwach jest bardzo naturalny i subtelny. Nie ma też w ogóle typowego, charakterystycznego dla produktów samoopalających aromatu. Puder pachnie bardzo delikatnie i jego zapach w ogóle nie kojarzy się z samoopalaczem.
Bardzo, bardzo polecam! Najlepszy brązer jakiego używałam w życiu.
Efekt i mnie zachwycił jak spojrzalam na zdjęcia, niestety na chwile obecna nie jestem w stanie finansowo sobie pozwolić na taki produkt ;) ale kto wie może kiedyś albo jak natrafi się dobra promocja ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w nim Kasiu ;) Ja bardzo lubię bronzer z bare minerals ;)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo ładnie na twarzy :)
OdpowiedzUsuńU mnie z moją bladością i tak bym sobie krzywde nim zrobiła :P
OdpowiedzUsuńŚwietnie w nim wyglądasz! :).
OdpowiedzUsuńWygląda ślicznie! Bardzo naturalnie i świeżo. ;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy efekt Wow!
OdpowiedzUsuńMa piękny złoty kolor :). Zastanawiam się czy nadawałby się dla osoby, która kompletnie, zupełnie jak pięcioletnie dziecko, nie umie stosować bronzera. Widziałam też na koleżance ciemniejszy jego odcień (nałożony na krem, więc wyszedł mocniejszy) i wyglądała super - jak po egzotycznych wakacjach. Cera miała zdrowy, promienny kolor, no i oczywiście opalony. Rzeczywiście jest wart uwagi :).
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie, bardzo mnie kusi. :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo ładnie na Twojej twarzy :)
OdpowiedzUsuńWow, ale mi narobiłaś ochoty na ten puder! Ja mam ich piankę brązującą do ciała i też jestem nią zachwycona - genialny efekt, mega łatwa aplikacja (nawet dla mnie, a ja mam dwie lewe ręce do takich spraw) i świetna trwałość. Jestem zachwycona do tego stopnia, że ja - krakowski centuś - planuję na przyszły rok kupić kolejne opakowanie tego drogiego (bądź co bądź) samoopalacza :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda na buzi :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy puder,z vita mam lotion i jest świetny :-)
OdpowiedzUsuńJaki piękny pulasek! Cudownie Ci w takim słonecznym konturze Kasieńko! :)
OdpowiedzUsuńJa jestem od brązerów wszelakich uzależniona! Kocham! <3
Rzeczywiście wygląda super na twarzy!
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie nim!
Efekt na Twojej buzi mnie powala, zastanowię się nad nim :)
OdpowiedzUsuńefekt idealny dla mnie:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda na twarzy! Mój jedyny bronzer to Bourjois, słynna czekoladka, więc w sumie ciężko mi porównać. Na razie mi służy, ładnie się rozprowadza :)
OdpowiedzUsuńOd dawna chciałam mieć czekoladkę Bourjois, sam jej wygląd sprawia, że chce się ją mieć :))
OdpowiedzUsuńTaki w sam raz, nie za dużo, nie za mało ;)
OdpowiedzUsuńAlbo jakaś wygrana w konkursie, bądź miły prezent ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, zaraz sobie zerknę na ten z Bare Minerals :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Miło to czytać. Mnie też podoba się taki subtelny efekt.
OdpowiedzUsuńNie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz ;) Nigdy nic nie wiadomo :P
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje Kasieńko :) Dobrze to określiłaś. A Ty masz jakiś ulubiony brązer?
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
OdpowiedzUsuńDzięki Anetko :))
OdpowiedzUsuńZerknij sobie koniecznie jak będziesz w Sephorze :*
OdpowiedzUsuńMożemy to kiedyś przetestować, żaden problem :) To naprawdę świetne kosmetyki :)) Ciekawa jestem tego ciemniejszego odcienia, ale myślę że w przypadku mojej cery to jednak Sunkissed jest idealny.
OdpowiedzUsuńWidziałam Twoją recenzję pianki i również w tym przypadku efekt zrobił na mnie duże wrażenie :D Fajna ta marka, co nie? :)) Mam nadzieję, że też kiedyś będę mogła wysmarować się pianką. Mam jakąś próbkę, ale to chyba balsamu, a nie pianki.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńLotion też mnie ciekawi, mam próbaska, może w weekend go sprawdzę :)) Pisałaś może recenzję lotionu?
OdpowiedzUsuńWiem, wiem - moja najukochańsza brązmaniaczka :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszę się, że produkt wpadł Ci w oko :))
OdpowiedzUsuńPrzypatrz mu się koniecznie jak będziesz w Sephorze, może mają wystawiony tester.. :*
OdpowiedzUsuńTak pisałam :-)
OdpowiedzUsuńJa swoją upolowałam na tej wielkie promocji -40% w Rossmannie, bo w Opolu nikt się na szafę Bourjois nie rzucał :):):)
OdpowiedzUsuńAch te promocje, ja jakoś zawsze mam pecha i dowiaduję się po fakcie, choć ostatnio załapałam się na kilka pomadek Rimmel :))
OdpowiedzUsuńTo zaraz poszukam :) Dzięki.
OdpowiedzUsuńhttp://puderniczkama.blogspot.com/2014/11/naturalna-opalenizna-za-sprawa.html?m=1
OdpowiedzUsuńEeee daleko mi do tego typu kosmetyków chociaż zawsze powtarzam 'kup swój pierwszy bronzer' ;P
OdpowiedzUsuńLubię Burżujską czekoladkę- a aktualnie wykańczam Honululu- ale dają zupełnie inny efekt niż ten, który prezentujesz. ;)
OdpowiedzUsuńMoja Tyyy! <3 :**
OdpowiedzUsuńEfekt na buzi jest świetny Kasiu :) Aktualnie w takiej stosuję SunDisk z Sephory i też jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda na Twojej idealne skórze! Muszę wykończyć mój bronzer z Lily Lolo zanim kupie coś nowego, ten się dobrze zapowiada:)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś miałam Sephorowy brązerek, alenie wiem czy to był akurat Sun Disk.
OdpowiedzUsuńA jak sprawdza się Lily Lolo? :))
OdpowiedzUsuńŚwietnie, mam odcień Waikiki, dla mnie to bronzer idealny:)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak ten puder sprawdziłby się u mnie ;)
OdpowiedzUsuń