Dzień dobry,
Zapraszam na ostatni post o ulubieńcach 2015 roku. Tym razem nie będzie kosmetyków, a coś do poczytania, smakołyki i różne różności, drobne, ale i bardzo ważne.
Podam jeszcze link do zeszłorocznych niekosmetycznych ulubieńców (klik) i możemy zaczynać :)
2015 to był bardzo dobry rok. Spokojny, ale ekscytujący. Pełen nowych wrażeń, inspirujących ludzi, pozytywnych książek i pięknych miejsc. Zamykam go z uśmiechem.
W 2015 roku pierwszy raz odwiedziłam Mazury i zostawiłam tam kawałek serca. Piękne miejsce, spokojne i po prostu polskie. Z pysznym miodem i taką ilością bocianów, jakich nie widziałam w całym swoim życiu. Nie zapomnę chwil tam spędzonych i będę chciała tam jak najszybciej powrócić. Planuję już w kwietniu, na bardzo ciekawe warsztaty jogi.
Cieszę się, że dzielnica w której mieszkam, warszawskie Bielany, się rozwija. W ostatnim roku zyskaliśmy kilka nowych kawiarni i nawet jeden sklep z ekologiczną żywnością, Babizna. Jest gdzie zabrać w niedzielę dziecko na pyszne ciacho, a koleżankę na kawę i babskie pogaduchy. Cafe Roślina to moja ulubiona i najczęściej odwiedzana minionym roku kawiarnia. Lubię ją za klimatyczny wystrój, lampki w ogródku zawieszone na drzewach, fantastyczną kawę, wegetariańskie menu, obłędną bezę z owocami. To tam odkryłam wyborną, organiczną, różaną lemoniadę. Można tam przyjść z psem lub z kotem (w szklanym słoiku są specjalne ciastka dla psów), kupić zioła, wymienić książki i zjeść zdrowe śniadanie.
W 2015 roku udało mi się przeczytać 44 książki. To o 11 książek mniej niż w 2014, także mogłam się bardziej postarać. Nie robię sobie z tego tytułu specjalnych wyrzutów, po prostu w 2016 muszę przeczytać 64 książki (ilość tygodni w roku + zaległość z 2015). Co się odwlecze... ;) Przejrzałam listę przeczytanych książek i zadecydowałam, że na tytuł najlepszej książki zeszłego roku solidnie zapracowała "Slow Fashion. Modowa rewolucja" autorstwa Asi Glogazy. To pierwszy poradnik, który pomógł mi dokonać skutecznych zmian w modowej strefie mojego życia. Pomógł mi odnaleźć swój styl i przełamać moją niechęć do zakupów. To dzięki "Slow fashion" misję Modowa reaktywacja zakończyłam sukcesem.
Mój ulubiony gadżet do włosów to gumki invisibobble. Nie używam już innych gumek. Zaczęłam też zakładać je mojej córce, która zawsze jak odbieram ją ze szkoły ma rozpuszczone włosy. Jedynie gdy założę jej gumkę invisibobble kucyk dotrwa w całości do końca dnia. Na początku wybór kolorów był dość skromny, utrudniona też była dostępność. Ale teraz można kupić je w większości drogerii w bardzo ładnych, ciekawych odcieniach. Szkoda tylko, że tak bardzo gubię gumki :( Będę musiała uzupełnić zapasy. Dodam tylko, że mam włosy proste jak druty, a moja Pola kręcone, invisibobble dużo lepiej trzymają się kręconych włosów.
Najbardziej inspirujący człowiek roku to Marta Siembab, nasz pierwszy polski senselier - specjalista od zapachu. Miałam przyjemność poznać Panią Martę osobiście i uczestniczyć w warsztatach jej autorstwa - niezapomniane przeżycie (relacja na blogu - klik)!! Śledzę na bieżąco jej działalność i publikacje i jestem pod wielkim wrażeniem wiedzy Pani Marty, ale też umiejętności jej przekazania. Potrafi o zapach mówić i pisać przepięknie! Jest ona moim niedoścignionym wzorem i wielką inspiracją.
Rzadko kiedy pokazuję na blogu ubrania, ale bluzę Herbaciarnia mogłabym nosić bez przerwy. Moja bluza idealna. Dzięki niej mogę ubrać się kolorowo i ciekawie, ale jednocześnie wygodnie. Dla zainteresowanych kupiłam ją tutaj (klik).
Czy uważacie oglądanie seriali za stratę czasu? Są osoby, które tak myślą i zastanawiam się dlaczego. Ja uwielbiam, gdy świat serialowych bohaterów pochłonie mnie tak bardzo, że potrafię oglądać odcinek za odcinkiem do wczesnych godzin świtu, ryzykując że będę czuła się jak zombie następnego dnia w pracy. W zeszłym roku poznałam kilka dobrych seriali, ale na miejscu pierwszym plasuje się "Downton Abbey". Początki mieliśmy trudne, przy pierwszym sezonie trochę się wynudziłam i myślałam że nie dotrwam do drugiego. Ale później! Ten serial jest jak talerz doskonałych herbatników na ręcznie malowanej porcelanie. Do tego filiżanka (również ręcznie malowana) herbaty earl grey z mlekiem. Idealny moment eleganckiego szczęścia. Wywołujący uśmiech i wzruszenie.
Na koniec zostawiłam słodki akcent. Obłędnie pyszne, cynamonowe bułeczki z lukrem dostępne w sieci kawiarni Cinnabon, które odkryłam w Galerii Mokotów. Niestety (a może stety) do GM mam dość daleko, dlatego raczę się nimi bardzo rzadko, ale z wielką przyjemnością.
Tym postem zakończyłam cykl noworocznych zestawień i podsumowań. Życzę Wam spokojnej niedzieli. A na blogu pojawi się wkrótce kilka recenzji kosmetycznych oraz recenzja książki. Ściskam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz