Dziś truskawkowo. Zapaliłam sobie truskawkową tartę Yankee Candle (pachnie ślicznie, jak kosz tych owoców :) I pomalowałam usta truskawkowym chubby stickiem.Oczywiście motyw truskawki objawia się w przypadku tego flamastra do ust tylko jako nazwa oraz w jego kolorze. Smaków i aromatów truskawkowych tutaj brak.
Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie ten produkt. Nie spodziewałam się że aż tak przypadnie mi do gustu.
Świetnie się aplikuję, pomalowanie nim ust jest dziecinne proste. Wystarczy wysunąć balsam przekręcając dolną część sztyftu, a po nałożeniu na usta przekręcić dolną część sztyftu w odwrotną stronę i nałożyć nakrętkę. A co zrobić gdy się zużyje. Strugać? Nie, nie. Przekręcamy wtedy srebrną końcówkę i wysuwa się więcej. Tak jak w szmince, czy w każdym innym sztyfcie.
Bardzo ładnie i naturalnie wygląda na ustach, same oceńcie.
W rzeczywistości jest bardziej intensywny i ciemniejszy ale mój aparat mimo kilkunastu prób tego nie uchwycił.
Nawilża usta. To pewnie ze względu na zawartość masła shea, masła z nasion mango i olejku jojoba.
Jestem posiadaczką koloru nr 07, super strawberry. Ale znajdziecie też wiele innych ślicznych kolorów.
Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Chubby stick czyli, moisturizing lip colour balm, polecam Wam z całego serducha. Nie widzę żadnych minusów tego produktu, naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy. To takie eleganckie wydanie balsamu do ust. Na pewno jeszcze kiedyś zakupię inny kolorek.
Ja swój próbkowy, choć spory gabarytowo egzemplarz dostałam gratis podczas zakupów w Sephorze. Normalnie cena wynosi 79 zł.
Znacie chubby stick? Jeśli nie, miałybyście ochotę spróbować? Uważam że warto!
Ściskam
Kasia
