Sporo ostatnio w mojej pielęgnacji kosmetyków Lusha. Dziś omówię dwa z
nich, pierwszego używam od kilku do kilkunastu razy dziennie, a z drugim
to była jednorazowa przygoda. Domyślacie się jakiego rodzaju kosmetyki
mam na myśli?
Mydło Miranda jest bladozielonego koloru, oprócz zielonej masy zawiera kostki przypominające różnokolorowe galaretki. Mnie niestety trafił się kawałek zupełnie gładki, zero galaretek :)
Tak wygląda mój kawałek...
A tak mógłby wyglądać...
To mydełko z gatunku tych owocowych i świeżych. Zawiera ekstrakty z kiwi i jałowiec, ma więc właściwości, antyseptyczne, antybakteryjne. Można go używać do mycia ciała, ale również twarzy, gdyż witamina C zawarta w kiwi, wspomaga walkę z niedoskonałościami cery. Ja używałam go przede wszystkim do mycia rąk :)
Skład
Water (Aqua), Propylene Glycol,
Rapeseed Oil; Coconut Oil (Brassica napus; Cocos nucifera), Sodium
Hydroxide, Sodium Stearate, Perfume, Fresh Kiwi Fruit (Actinidia
chinensis), Ylang Ylang Oil (Cananga odorata), Myrrh Resinoid
(Commiphora myrrha), Juniper Berry Oil (Juniperus communis), Bergamot
Oil (Citrus Aurantium bergamia), Glycerine, Sodium Chloride, Gardenia
Extract (Gardenia jasminoides), Titanium Dioxide, EDTA, Tetrasodium
Editronate, *Limonene, *Linalool, Colour 18050
Pachnie bardzo przyjemnie, owocowo i świeżo, ale jednocześnie słodko i kremowo. Ładnie się pieni i mydli. Jest dość miękkie, dlatego mało wydajne i kostka szybko zmniejsza swoją objętość. Nie wysusza skóry. Reasumując może bez wielkich zachwytów, ale mydełko bardzo przyjemne i jeśli jesteście fankami Lusha, czy mydlanych ciekawostek, powinno się Wam spodobać.
Cena za 100 g waha się pomiędzy 3,40 £, a 5,35 €, czyli pomiędzy 17 a 23 zł.
Kolejny bohater dzisiejszej notki to romantyczny, ale i lawendowy francuski pocałunek, A French Kiss. Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam ofertę Bubble Barów Lusha, ten piękniś od razu przykuł mój wzrok. Niestety znowu występuje pewna rozbieżność między zachęcającym zdjęciem na stronie producenta, a rzeczywistością.
Dodatkowo gałązkę lawendy wetknęłam swoją i sama, na potrzeby ładnego zdjęcia, oryginalna lushowska pokruszyła się i nie dotrwała do recenzji. Oto mój French Kiss.
A tak powinien wyglądać.
Bubble Bary przypominam, to jedne z najciekawszych kąpielowych wynalazków. Należy skruszyć je nad strumieniem wody. I w efekcie otrzymujemy wannę pełną pachnącej piany i w dodatku z kolorową wodą. Pełen, że tak powiem ciut nieelegancko, odlot.
W składzie jak widać dominuje lawenda:
Sodium Bicarbonate,
Cream of Tartar,
Sodium Laureth Sulfate,
Lauryl Betaine,
Perfume,
Extra Virgin Coconut Oil,
Cocamide DEA,
Rosemary Oil,
Thyme Oil,
Lavender Oil,
Lavender Absolute,
Lavender Sprig,
*Limonene,
*Linalool,
Colour 17200,
Colour 42090
I tak też jest z zapachem, Francuski Pocałunek gwarantuje nam intensywnie lawendową kąpiel. Kolor wody jak uzyskujemy po rozkruszeniu bar'a to bardzo blady i rozmyty fiolet.
Ten bar będzie super na kąpiel przed snem, bo zapach lawendy cudownie koi i wycisza przed nocą. Ale przyznam, że nie należy do moich faworytów. Choć myślę, że dla wielbicieli zapachu lawendy, będzie doskonały.
Cena waha się pomiędzy 4,25 £, a 6,45 €, czyli pomiędzy 22 a 28 zł.
W mojej kolekcji bubble barów został tylko porzeczkowy Comforter. Będzie mi ich bardzo brakowało.. :(
Ściskam Was mocno
Kasiula
Lush to nie moja bajka. Nie podoba mi sie skład mydełka.
OdpowiedzUsuńNio, słaby ten skład, ale ja mam do Lusha słabość. Może dlatego że jest ciężko dostępny, a im coś trudniejsze do zdobycia, tym bardziej mam na to smaka :)
UsuńBoże! Jak ja marzę, żeby wejść do Lusha! :) Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńTrochę oszukali, ale i tak bym była zadowolona :D
Dlatego ja też jestem, już się przyzwyczaiłam, że te zdjęcie ze strony są podrasowane :)
Usuńz chęcią bym wypróbowała jakieś Bubble Bary z Lusha :)
OdpowiedzUsuńPolecam, są świetne :)
UsuńJeszcze nic nie miałam z Lusha ale mam mega ochotę coś przetestować. Hmmm... w Warszawie nie wiem czy w końcu będzie, więc na razie pozostaje allegro :(
OdpowiedzUsuńChoć strasznie żałuję , że nie kupiłam jak byłam w Paryżu.
No szkoda, ja jeszcze nie miałam okazji zajrzeć do ich sklepu :)
Usuńjakaś "pognieciona" ta lawenda :P ale pewnie u nich te fotki przerobione aby zachęcały do zakupu
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie widziałaś jej na początku, ja wstawiłam swoją lawendę, bo z oryginalnej lushowskiej został tylko patyczek :)
Usuńja mam ostatnio fioła na punkcie Lusha i TBS, ale Lushowe mydełka jakoś mnie nigdy nie korciły, a że nie mam wanny to omijam też słynne bomby :) ale rzeczy do twarzy i do ciała uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA co na przykład należy do Twoich ulubieńców ? Może coś polecisz? :)
UsuńByłam ostatnio w sklepie lusha i zaopatrzyłam się tylko w scrub do ust, reszta mnie jakoś zupełnie nie urzekła.
OdpowiedzUsuńA jaki smak scrubu?
UsuńComforter jest cudny i o gruszeczkę bym capnęła :)
OdpowiedzUsuńComforter jest najlepszy <3
Usuńmniam mniam :) chyba zaszaleję i zrobię sobie dziś kapiel z jakimś Lushowym bubbelkowym barem :D
OdpowiedzUsuńJa właśnie wczoraj zaszalałam z Comforterem, było ekstra :)
Usuńcóż, chciałabym.. i to bardzo :))
OdpowiedzUsuńDawać nam tu Lusha natychmiast do Polski :)
UsuńWłaśnie miałam w planach kupno jakiegoś Bubble Bara, ale za lawendą niestety nie przepadam:(
OdpowiedzUsuńNie wiem czy specjalnie napisałaś nocki, czy chodziło Ci o notkę ;)
Polecam Comfortera, to chyba najlepszy jakiego używałam, niedługo o nim napiszę.
UsuńHahaha, miało być notka, choć nocka też pasuje. Dzięki :)
Wygląda zachęcająco. :)
OdpowiedzUsuńAle dziwne wynalazki...ale pomysłowe i oryginalne!
OdpowiedzUsuń