Witajcie Kochane,
Kolejny tydzień siedzę na zwolnieniu. Choroba dopadła mnie porządnie, niestety dołączyła do mnie Polunia i tak chorujemy dwie bidusie.
Częstotliwość mojego pojawiania się tutaj i na Waszych blogach, może z tego względu nieco spaść, za co przepraszam.
Na osłodę mam dla Was Mikołajkowe Rozdanie z Phenome, kto się jeszcze nie zgłosił, serdecznie zapraszam, bawimy się do Mikołajek włącznie :)
Z denka listopadowego jestem całkiem zadowolona, postanowiłam zmobilizować się jeśli chodzi o zużywanie kosmetyków i widzę, że mobilizacja przyniosła efekty.
Na początek żele do mycia rąk marki Bath & Body Works.
To był mój pierwszy raz z tymi kosmetykami. Oferta zapachowa jest zachwycająca i zmienia się wraz z sezonem, już się nie mogę doczekać świątecznej kolekcji!! Vanilla buttercream pochodzi bodajże z ich stałej kolekcji, poprawcie mnie jeśli się mylę. Jeszcze nie jestem dobrze zorientowana w ofercie B&BW. Jest to ciepły, maślany zapach. Nie do końca mój. Natomiast Hazelnut Latte jest bohaterem jesiennej kolekcji i pachnie obłędnie, jak orzechowa kawa, uwielbiam!! Oba produkty to wersje z drobinkami peelingującymi. Bardzo przyjemnie się ich używało, głównie ze względu na intensywny i dość długo utrzymujący się na dłoniach zapach. Mam tylko jedno zastrzeżenie, zauważyłam, że wysuszają skórę.
Dalej zajmujemy się dłońmi. Kremy do rąk, pistacjowy Laura Mercier, Crème de Pistache Hand Crème, z serii inspirowanej francuską cukiernią. Zakochałam się w tym kremiku, pachnie jak pistacjowe makaroniki, cudownie, słodko i mocno. Bardzo ładnie pielęgnował skórę. Mam zastrzeżenia co do składu, ale czasem robię wyjątki, nie jestem składowym ortodoksem. Od małego parabenu od czasu do czasu, nic mi się nie stanie ;) Za to do zapachów mam wielką słabość.
Natomiast nie mam zastrzeżeń co do składu tego kremu do rąk, niedawno Wam o nim pisałam (KLIK). Tak, mowa o orzeźwiającym balsamie do rąk Pat & Rub z pomarańczami, grejpfrutami i ziołami. Uwielbiam balsamy do rąk P&R, wszystkie świetnie działają, wystarczy tylko wybrać zapach, na jakim mamy w danym momencie ochotę :)
Kokosowe masełko do ciała Trader Joe's, to mój hit (KLIK). Cudownie pachnie, super nawilża i do tego ma bardzo oryginalne jak na masło opakowanie, pamiętacie podnoszące się wieczko?
Zużyłam niestety cudowny szampon Nature's Gate, który byłby ideałem, gdyby nie fakt, że nie jest dostępny w Polsce. Ten szampon ma wszystko, piękny skład, zapach, działanie i niską cenę, szczegóły o tym ziołowym cudeńku tutaj (KLIK).
Aquolina kojarzy mi się z okresem studiów, używałam wtedy bardzo dużo produktów tej włoskiej marki, gdy zobaczyłam że jest w Hebe, postanowiłam przez sentyment coś wybrać. Padło na żel pod prysznic o zapachu jaśminu i wanilii i o cudownym złotym kolorze, prawdziwie królewska, aromatyczna kąpiel.
To już drugi, a może trzeci dezodorant Dr. Hauschka, jaki używam, tym razem używałam wersji z szałwią. Jest odrobinę tańsza i nie pachnie pięknie różami, ma bardziej neutralny, ziołowy zapach. Chwilowo odstawiam te dezodoranty, chyba moja skóra się do nich przyzwyczaiła, bo nie są już tak skuteczne. Recenzja różanego braciszka tutaj (KLIK).
O wodzie termalnej Uriage i różanym płynie do demakijażu Coslys pisałam Wam niedawno tutaj (KLIK), więc nie będę się powtarzać. Oba produkty szczerze polecam. Sama też będę do nich wracać.
Naturalny filtr John Masters Organics pojawił się również w jednej z ostatnich recenzji (KLIK). Preparat ma niewątpliwie sporo zalet, ale moja skóra bardzo się po nim błyszczy, więc raczej do niego nie wrócę.
Czyścik do twarzy Lusha, Angels on bare skin to już kultowy kosmetyk. Macie tak czasem, że z premedytacją nie decydujecie się na pisanie recenzji, żeby nie psuć sobie przyjemności z beztroskiego używania kosmetyku? Tak właśnie zrobiłam z Aniołkami. Wieczorne chwile z tą migdałową pastą z dodatkiem lawendy zamieniły się w moje wyjątkowe, pielęgnacyjne rytuały. Uwielbiam czyściki Lusha, są genialne!!!
Natomiast nie mam zastrzeżeń co do składu tego kremu do rąk, niedawno Wam o nim pisałam (KLIK). Tak, mowa o orzeźwiającym balsamie do rąk Pat & Rub z pomarańczami, grejpfrutami i ziołami. Uwielbiam balsamy do rąk P&R, wszystkie świetnie działają, wystarczy tylko wybrać zapach, na jakim mamy w danym momencie ochotę :)
Kokosowe masełko do ciała Trader Joe's, to mój hit (KLIK). Cudownie pachnie, super nawilża i do tego ma bardzo oryginalne jak na masło opakowanie, pamiętacie podnoszące się wieczko?
Zużyłam niestety cudowny szampon Nature's Gate, który byłby ideałem, gdyby nie fakt, że nie jest dostępny w Polsce. Ten szampon ma wszystko, piękny skład, zapach, działanie i niską cenę, szczegóły o tym ziołowym cudeńku tutaj (KLIK).
Aquolina kojarzy mi się z okresem studiów, używałam wtedy bardzo dużo produktów tej włoskiej marki, gdy zobaczyłam że jest w Hebe, postanowiłam przez sentyment coś wybrać. Padło na żel pod prysznic o zapachu jaśminu i wanilii i o cudownym złotym kolorze, prawdziwie królewska, aromatyczna kąpiel.
To już drugi, a może trzeci dezodorant Dr. Hauschka, jaki używam, tym razem używałam wersji z szałwią. Jest odrobinę tańsza i nie pachnie pięknie różami, ma bardziej neutralny, ziołowy zapach. Chwilowo odstawiam te dezodoranty, chyba moja skóra się do nich przyzwyczaiła, bo nie są już tak skuteczne. Recenzja różanego braciszka tutaj (KLIK).
O wodzie termalnej Uriage i różanym płynie do demakijażu Coslys pisałam Wam niedawno tutaj (KLIK), więc nie będę się powtarzać. Oba produkty szczerze polecam. Sama też będę do nich wracać.
Naturalny filtr John Masters Organics pojawił się również w jednej z ostatnich recenzji (KLIK). Preparat ma niewątpliwie sporo zalet, ale moja skóra bardzo się po nim błyszczy, więc raczej do niego nie wrócę.
Czyścik do twarzy Lusha, Angels on bare skin to już kultowy kosmetyk. Macie tak czasem, że z premedytacją nie decydujecie się na pisanie recenzji, żeby nie psuć sobie przyjemności z beztroskiego używania kosmetyku? Tak właśnie zrobiłam z Aniołkami. Wieczorne chwile z tą migdałową pastą z dodatkiem lawendy zamieniły się w moje wyjątkowe, pielęgnacyjne rytuały. Uwielbiam czyściki Lusha, są genialne!!!
Żel hialuronowy z Biochemii Urody stosowałam przede wszystkim jako dodatek do maseczek, hydrolat oczarowy z Ecospa natomiast jako tonik. Olejek tamanu również z Ecospa tak bardzo przypadł mi do gustu, że już kupiłam większą buteleczkę 30 ml. Rewelacyjnie radzi sobie z rankami, podrażnieniami i przyspiesza gojenie krostek. Maseczka błotna z perłami z Biochemii Urody (KLIK) to moim zdaniem nieco gorsza wersja glinki. Nie będę jej już więcej kupować, przy dłuższym używaniu nie zachwyciła mnie, przeciętniaczek.
Na koniec jeszcze troszkę próbasków...
I to wszystko co zużyłam w zeszłym miesiącu, a jak Wam poszło?
Ściskam
Kasia
Na koniec jeszcze troszkę próbasków...
I to wszystko co zużyłam w zeszłym miesiącu, a jak Wam poszło?
Ściskam
Kasia
Ile wspaniałości zużyłaś! Widzę tu kilka rzeczy, na które sama mam ochotę. Głównie Lushowe czyściki i olejek tamanu - tych pozycji muszę koniecznie spróbować na sobie :)
OdpowiedzUsuńPoza tym, kokosowe masełko do ciała i pistacjowy krem do rąk to produkty, którymi niewątpliwie bym się raczyła, ubolewam tylko nad dostępnością.
Kasiu, zdrowiejcie szybko, odpędźcie paskudne choróbsko! Przesyłam całą moc pozytywnych myśli w Waszym kierunku :*
Bardzo Ci dziękujemy kochana Megdil !! Pola Cię pozdrawia :D
UsuńDziękuję Poluni :D
UsuńSuper denko ;) a produkty Bath & Body Works kuszą niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńOj tak, mają coś w sobie :)
UsuńFajne denko :) Ja nic z tych kosmetyków nie miałam :)
OdpowiedzUsuńAż miło popatrzeć na tak duże denko, ale szkoda, że tyle dobrych produktów zakończyło swój żywot. Czy możesz polecić peelingi do ciała z LUSH?
OdpowiedzUsuńDo ciała miałam tylko jeden, Sugar Scrub, tu masz recenzję: http://kolczykiizoldy.blogspot.com/2013/01/sugar-scrub-lush.html
UsuńAle dla mnie był za ostry i zużyłam go finalnie do stóp.
Duż produktów z Twojego denka chętnie zobaczyłabym w swojej łazience :)
OdpowiedzUsuńZapach kremiku Laura Mercier musiał być wyjątkowy!
Zdrowia dla Was :)
Dziękujemy :*:*:*
UsuńMam olejek tamanu, ale strasznie śmierdzi:/ zdrowia życze:)
OdpowiedzUsuńBardziej śmierdzi arganowy, kozią kupą :P
UsuńDziękujemy Ewelinko za życzenia zdrówka, bardzo się przydadzą :*
Też lubię wodę termalną Uriage :)
OdpowiedzUsuńMiałam piankę do rąk BBW ale cytrynowy zapach był koszmarny - 100% chemii.
OdpowiedzUsuńMoje nie są piankami, tylko mają takie drobinki i się nie pienią :)
UsuńLink zamiast do recenzji szamponu prowadzi do powyższego posta denkowego ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, jak Wam się wszystkim udaje zużyć tyle kosmetyków w ciągu miesiąca. Jak wyrzucam 5 opakowań, to jest baaaardzo dużo. :)
A nie, przepraszam, link jest do etykiet i post z recenzją jest zaraz poniżej. Już idę się ponapalać na coś, czego nie mogę mieć :D
UsuńI tak poprawiłam, bo powinien być bezpośrednio do szamponu, ale fajnie że udało Ci się znaleźć recenzję i dziękuję za uwagę :)
UsuńJa też miewam gorsze miesiące, zużycie niektórych produktów z dzisiejszego posta zajęło mi dużo więcej niż miesiąc ;)
dużo zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńDenko spore i same dość wysokopółkowe kosmetyki - nie powiem na część mam ogromną ochotę :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobają żele do mycia rąk :)
OdpowiedzUsuńUżywałam olejek tamanu, bardzo fajny produkt :) Zainteresował mnie ten szampon :>
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten szampon, nie wiem jak teraz bez niego wytrzymam, została mi już tylko odżywka, równie genialna :)
UsuńChcialabym, zeby otworzyli w Londynie Bath and Bdy Works
OdpowiedzUsuńLista sklepów, które chciałabym w Warszawie, a są w Londynie jest bardzo długa, Lush, Jo Malone, Diptyque....
UsuńPredzej czy pozniej otworza
UsuńI wzajemnie :))
UsuńDużo zdrowia w takim razie :)
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych produktów nie znam, ale kilkoma mnie zaciekawiłaś :3
Dziękuję :* :)
UsuńPięknie ci poszło:) zdrowka dla Was!
OdpowiedzUsuńDziękuję i dziękuję :))
UsuńŚwietne denko :) Nic z niego nie miałam, ale chętnie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńja teraz kupiłam mały zapas mydełek BBW, m. in. Vanilla Buttercream.. mam nadzieję, że w bliższym uzywaniu się polubimy :) tego drugiego wąchałam, ale coś mi nie pasowało i odłożyłam na półeczkę ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pokażesz na blogu :) Jestem ciekawa też innych zapachów jaki wybrałaś. Ja ostatnio widziałam zapach cukru klonowego, kupię następnym razem. Wtedy nie wzięłam, bo nie miałam ochoty na inne, a chciałam wziąć cztery żeby skorzystać z promocji.
UsuńBardzo sobie chwalę mydełka z BBW :D
OdpowiedzUsuńDuże denko i masa ciekawych produktów :) Zasiadam do lektury :)
OdpowiedzUsuńPiękne zużycie :) Mnie oczywiście zainteresował najbardziej produkt, który jest u nas niedostępny, czyli szampon do włosów Nature's Gate. Widziałam, że miałaś także odżywkę z tej firmy. Strasznie chciałabym je przetestować na swoich włosach, ale czuję, że nie będę miała jednak takiej okazji :(
OdpowiedzUsuńJak masz ochotę mogę Ci wysłać próbkę odżywki. Szamponu niestety już nie, bo jak sama widzisz, został opróżniony.
UsuńPozdrawiam :)
ale fajne kosmetyki, zaciekawiłaś mnie tym pistacjowm kremem :)
OdpowiedzUsuń