Opróżniony już pierwszy słoiczek kremiku Gaia.. Najwyższa pora, by o nim opowiedzieć. Zachęcam do przypomnienia sobie pierwszej notki o kosmetykach Gaia (KLIK). Znajdziecie w niej kilka słów wprowadzania dotyczącego ekologicznej polityki marki.
Krem naprawczo - regenerujący, czyli Raw Argan Cream to jeden z najpopularniejszych żywych kremów, jakie Gaia Creams ma w swojej ofercie. Podobno wykazuje się wysoką zdolnością do penetracji tkanek, głęboko nawilża i ujędrnia skórę oraz posiada właściwości rewitalizujące.
Skład
BUTYROSPERMUM PARKII, ARGANIA SPINOSA, CANNABIS SATIVA,OENOTHERA BIENNIS, LINUM USITATISSIMUM, CITRUS PARADISI, LIMONENE, CITRAL, LINALOOL
Czyli nic innego jak masło shea, nierafinowany, tłoczony na zimno z surowych (nie prażonych) orzechów olej arganowy, nierafinowany olej konopny, olej z wiesiołka oraz z lnu.
I tu możemy zmodyfikować skład w zależności od potrzeb naszej skóry, mamy do wyboru dwie wersje, z olejem z pestek truskawek oraz z grejpfrutowym olejkiem eterycznym. Truskawki dla cery suchej, dojrzałej, nadwrażliwej ze skłonnością do powstawania zmarszczek, a grejpfrut dla tłustej, mieszanej, trądzikowej, zarówno młodej jak i dojrzałej.
Zdecydowałam się na drugi typ ARGAN & GRAPEFRUIT, bo jest bliższy aktualnym potrzebom mojej skóry.
Skład jest w 100 % organiczny, wegański, surowce są pozyskiwane w sposób etyczny, ze sprawdzonych, najlepszych źródeł.
Ciężki słoiczek z ciemnego szkła z metalową zakrętką, a w środku twarda zbita masa pachnąca cytrusowo, ziołowo w delikatnym zielonkawo, żółtym kolorze.
Nie wyobrażam sobie używania kremiku bez szpatułki. Nie wiem czemu, ale przy takiej konsystencji lepiej sprawdza się drewniana szpatułka, niż plastikowa. Krem ma konsystencję masła wyjętego z lodówki, szpatułką wydobywamy odrobinę, która topi się natychmiast po zetknięciu ze skórą.
Kolejna rzecz jakiej w moim przypadku sobie nie wyobrażam, to używanie tego kremu na dzień. Moja skóra strasznie się po nim błyszczy. Wyglądam jakbym polała się olejem. Podobno nie każdy doświadcza takiego efektu, ale ja nigdy po żadnym kosmetyku tak się nie świeciłam.
Raw Cream to w zasadzie oleje sprowadzone do konsystencji stałej, stąd efekt jakbyśmy posmarowały twarz olejem. Jeśli mamy cerę suchą wszystko zmatowi się i wchłonie szybciej, ale dla mojego połyskliwego mieszańca, sprawa nie jest tak prosta.
Ale dobrze, mogę stosować krem na noc, nie jest to dla mnie problem, używanie drewnianej szpatułki, również żaden minus. Najważniejsze jest działanie, prawda?
Doskonale stymuluje proces oddychania wewnątrzkomórkowego, neutralizuje wolne rodniki i chroni tkankę łączną. Przywraca skórze naturalną odporność na działanie czynników zewnętrznych, koi, łagodzi podrażnienia i leczy chorobowe stany zapalne. Zapobiega tworzeniu się zmarszczek, wspomaga wzrost naskórka, dogłębnie i długoterminowo wzmacnia, odżywia i napina skórę, przywracając jej naturalny, zdrowy blask - tyle obiecuje nam producent.
Co z tego sprawdziło się w moim przypadku? Na pewno głębokie nawilżenie, wzmocnienie i odżywienie. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów po myciu twarzy wodą nie odczuwam dyskomfortu, skóra nie jest ściągnięta!! Błyszczenie w strefie T była to dla mnie norma, ale efekt połysku na policzkach uzyskuję dopiero po dłuższym stosowaniu kosmetyków, które wyjątkowo dobrze mi służą. Także otrzymałam zdrowy połysk i nie mam tu na myśli efektu tuż po aplikacji kremu, tylko trwały efekt jaki uzyskałam stosując Raw Cream. Skóra jest zdecydowanie jędrniejsza i bardziej napięta (nie mylić ze ściągnięta).
Kremik nie zapchał mnie, nie podrażnił, nie zaobserwowałam żadnej reakcji alergicznej czy wysypu nowych krostek.
Kremik nie zapchał mnie, nie podrażnił, nie zaobserwowałam żadnej reakcji alergicznej czy wysypu nowych krostek.
Na koniec kilka uwag dotyczących użytkowania tych wyjątkowych specyfików:
- stosować na oczyszczoną skórę, nie tylko na twarz, ale i szyję, dekolt, biust czy nawet całe ciało jako krem na dzień i/lub na noc (pojemność 30 ml to jednak za mało na tak duży obszar aplikacji, a co do aplikacji na dzień już się wypowiedziałam),
- przechowywać z dala od bezpośrednich promieni słonecznych i ogrzewania; w miejscu chłodnym, zaciemnionym,
- gdy krem zmieni konsystencję na płynną, zostawić go na noc w lodówce,
- stosować bezpośrednio po prysznicu na wilgotną skórę (niektóre dziewczyny pisały, że gdy stosują krem na mokrą skórę, nie pojawia się efekt aż tak silnego błyszczenia, u mnie nie zrobiło to różnicy),
- data przydatności do użytku wynosi około 3 miesiące.
30 ml kremu wystarczyło mi na około 1,5 miesiąca używania, krem aplikowałam tylko raz dziennie, na noc, na twarz i szyję. Krem kosztuje 93,89 zł, teraz jest promocja -20 %, więc jeśli Was zaciekawił możecie go kupić tutaj (KLIK), za 75,11 zł.
Mój stosunek do kremu naprawczego określam jako zaintrygowana, zafascynowana, ale jeszcze nie zakochana, zobaczymy co z tego dalej wyniknie..
A Wy, wybieracie truskawki, czy grejpfruty?
Ściskam
Kasia
Cena zawrotna więc mnie raczej na razie nie skusi :) Ale ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńOwszem, spora ciekawostka kosmetyczna :)
Usuńoj szkoda, że taki drogi, ale bardzo ciekawy, jeszcze o nim nie słyszałam :))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ciekawy kosmetyk, coś nowego, innego :)
UsuńCiekawe produkty, ale na razie mam spore zapasy kremów i sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńJa również staram się nie kupować kremów na zapas :)
UsuńNie wiem co bym wybrała, a sam krem mnie zaciekawił. :)
OdpowiedzUsuńMa w sobie coś co zatrzymuje na dłużej :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej firmie. Jak na moje fundusze cena zaporowa ale przyznam, że produkt jest całkiem ciekawy :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Ale cieszę się, że Cię zaciekawił.
Usuńtruskawki. Krem wygląda ciekawie, ale niestety cena jest zbyt wysoka. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, u mnie nowy post. http://grudzienpaulina.blogspot.com/
Pozdrawiam Paulinko :)
UsuńIntryguje mnie skąd i jak Ty te wszystkie nowości i nowinki odkrywasz? Wiele rzeczy pierwszy raz widzę (i słyszę;-)) u Ciebie na blogu.
OdpowiedzUsuńOlej arganowy tak ma, że człowiek świeci się po nim w ciemności (może nie kazdy, ale chyba większość) i krem to jakby stwardniały olej. Dlatego mam mieszane uczucia, jednak wolę go w mieszankach albo bezpośrednio jako olejek 100% - wtedy wygląda to lepiej.
Tak w temacie - znajoma powiedziała mi o stronie z niszowymi kosmetykami www.pell.pl - wygląda to fajnie, tylko wiadomo co... Ceny... Przy okazji stwierdziłam, że nasze kochane, poczciwe, rodzime i wspaniałe Phenome to taniocha :D
Nigdy nie słyszałam o tych kosmetykach za strony Pell, tym razem to Ty mnie czymś zaskoczyłaś :)
Usuń:-) Szampon 60 ml za 149 zł zrobił na mnie wrażenie, nie powiem. Aż sprawdzałam, czy się nie pomylili w objętości :D
UsuńNie miałam pojęcia o tej marce :)
OdpowiedzUsuńJa też znam ją od niedawna :)
Usuńja znam te kremy tylko z blogosfery.
OdpowiedzUsuńŻeby je zamówić trzeba mieć Pay-pala i zamawia się je bezpośrednio z UK. To może być utrudnienie.
UsuńCiekawy kosmetyk, ale chyba z deka za ciężki :) Lubie te dwa owoce :)
OdpowiedzUsuńOn jest pozornie ciężki :)
Usuńsłyszałam już kiedyś o tych kremach od znajomej, która ma silną alergię. ja tak delikatnej skóry nie mam, więc raczej wybieram apteczną/drogeryjną pielęgnację. no i ceny jak dla mnie tych kremów są dość wysokie :) aktualnie nie używam kremu na noc, bo sprawdzam moją skórę - muszę przyznać, że bez wieczornego smarowania radzi sobie bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Ja też od czasu do czasu nie kładę kremu na noc, ale nie robię tego regularnie, raczej taki mały oddech dla skóry raz w tygodniu. Ale jeśli chodzi o krem pod oczy stosuję zawsze, bo nie nakładanie go na noc bardzo nie służy mojej skórze.
UsuńPozdrawiam :)