W perfumach Carnal Flower marki Frederic Malle, Dominique Ropion próbował uchwycić fascynującą sprzeczność zapachu tuberozy. Jej klasyczną kwiatową
świeżością, zestawić z drugą, ciemną, zmysłową stroną kwiatu. Ropion pracę nad Carnal Flower rozpoczął od
najnowocześniejszej chemicznej analizy zapachu żywej tuberozy. Następnie wykorzystując wszelkie składniki potrzebne do
otrzymania formuły zbliżonej do autentycznej tuberozy, spróbował stworzyć kompozycję, która idealnie łączyłaby się z
zapachem skóry klienta. Dodatkowo chciał nadać jej słoneczny i zmysłowy charakter poprzez doprawienie kompozycji szczyptą kokosa i białego piżma.
Wobec Carnal Flower miałam bardzo duże oczekiwania, przeczytałam gdzieś, że w perfumach tych jest największe stężenie naturalnego absolutu tuberozy dostępne w jakimkolwiek zapachu.
Co nie do końca wydaje mi się prawdą, bo sądząc po opisie, tuberoza Ropion jest przede wszystkim tworem chemii, a nie natury.
W każdym razie spodziewałam się tuberozowej eksplozji i co? Zapach zrobił mojej skórze psikusa.
Uwielbiam w perfumach ich nieprzewidywalność i to jak różnie pachną w zależności od osoby, jaka ich używa.
W każdym razie spodziewałam się tuberozowej eksplozji i co? Zapach zrobił mojej skórze psikusa.
Uwielbiam w perfumach ich nieprzewidywalność i to jak różnie pachną w zależności od osoby, jaka ich używa.
Ze wszystkich nut jakie ma w sobie Carnal Flower, (czyli: bergamotka, melon, eukaliptus, ylang-ylang, jaśmin, absolut tuberozy, absolut kwiatów pomarańczy, kokos, białe piżmo) na mojej skórze najpierw najbardziej wybija się mleczno owocowy zapach melona, a później odświeżająca, chłodna, miętowa woń eukaliptusa. I? Tyle? Pytam, gdzie moja tuberoza????
Carnal Flower, czyli zmysłowy kwiat, cielesny kwiat.
A na mojej skórze jest to najlżejsze, najbardziej zielone i najmniej zmysłowe wydanie tuberozy z jakim miałam do czynienia.
Ale zaraz chwileczkę, coś jednak pojawia, bardzo delikatny i subtelny kwiatuszek. Raz go wyczuwam, innym razem niemalże wcale. Jestem wręcz pewna, że tak dzieje się za sprawą mojej skóry i są osoby, które ekstraktu tuberozy w wyższym stężeniu doświadczą. Mnie niestety nie było dane, jedynie delikatne tuberozowe tchnienie... A może o to właśnie chodziło Dominikowi Ropion? O "poruszającą woń" maksymalnie zbliżoną do skóry.
I czemu koniec? Zaczytałam się w tej tuberozie, czy też jej braku, skórze i nie byłam gotowa na koniec...
OdpowiedzUsuńKoniec, bo one właśnie tak zrobiły, wielki apetyt a potem kaszanka. I tylko kilka domysłów.
UsuńSzkoda, że zapach nie sprostał Twoim ozekiwaniom...
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej cytat pozostanie :)
Mój mąż jak mnie dzisiaj powąchał, to aż krzyknął: "Czym ty pachniesz, jak jakaś stara baba" :P
UsuńCytat ładny :)
hahaha, biedny Mąż, takie mu niespodzianki robisz zapachowe ;)
UsuńOn chyba nie lubi tuberozy :)
UsuńA mnie właśnie bardzo zaciekawiłaś! Lubię zielone nuty, tuberoza dla mnie może zejść na dalszy plan i delikatnie pachnieć sobie w tle.
OdpowiedzUsuńBędę musiała to powąchać!
Powąchaj, powąchaj, może na Tobie się ładniej rozwinie :)
Usuńchciałam Ci napisać,że od piątku ciesze się balsamem od Ciebie! :))
OdpowiedzUsuńTo cudnie, cieszę się bardzo :D
UsuńCóż to za kapryśny zapach! No ale z pewnością i on ma swoich fanów ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, masz rację :)
Usuń