Dzień dobry Kochani,
Od dłuższego czasu w zakresie pielęgnacji twarzy stosuję głównie produkty marki
Anna Pikura. Jest za mną przyjemne spotkanie z
kremem nawilżającym i
matującym. Cięgle trwa romans z
kremem pod oczy, zaczęłam też drugą butelkę ich
hydrolatu z białych róż. Ale jeśli zapytalibyście mnie, który z produktów marki AP najbardziej mnie zaintrygował, to od początku był to
Sacrum, najdroższy i mogę śmiało go tak określić - popisowy produkt z oferty Anna Pikura.
Pełna nazwa kosmetyku to Sacrum Nieskończone Źródło Młodości. Nazwy oczywiście nie traktujmy dosłownie, bo żaden krem świata nie cofnie czasu, ani też go nie zatrzyma. Krem to nie zabieg medycyny estetycznej. Zachowajmy rozsądek i nie spodziewajmy się cudów. Ale za to możemy liczyć na solidną, naturalną oraz luksusową pielęgnację. Sacrum zdaniem producenta m.in.:
- wyraźnie odmładza, skutecznie pobudza odnowę, powstrzymuje procesy starzenia,
- przywraca skórze gładkość, sprężystość i jędrność,
- przeciwdziała problemom i podrażnieniom, regeneruje naturalną barierę ochronną,
- optymalnie odżywia i nawilża skórę,
- odnawia naturalne funkcje skóry.
Jest to kosmetyk skierowany głównie do skóry dojrzałej z widocznymi oznakami starzenia się, ale sprawdzi się przy każdego typu skórze. Krem inteligentny, który daje skórze to, co jest jej najbardziej w danej chwili potrzebne.
Tak jak wszystkie kremy AP ze względu na naturalny skład, Sacrum należy przechowywać w lodówce i nakładać za pomocą dołączonej do kosmetyku szklanej szpatułki. Skład wysoce mnie satysfakcjonuje. Do najważniejszych składników aktywnych należy m.in.: Tetrapeptyd Młodości, ekologiczny olej z nasion dzikiej róży piżmowej, sok z bażyny czarnej, wyciąg z meksykańskiej opuncji figowej, masło shea, macerat z kwiatów kasztanowca, olejek eteryczny z drzewa sandałowego.
Zaintrygował mnie Tetrapeptyd Młodości, cóż to jest? Producent wyjaśnia, że jest to nowatorski składnik biomimetyczny (naśladujący naturalne mechanizmy skóry), który pobudza syntezę substancji budujących warstwę podstawną naskórka - styk naskórka ze skórą właściwą - odpowiadającą za spoistość skóry i jej potrzeby metaboliczne. Przywraca skórze integralność strukturalną i funkcjonalną.
Oraz oczywiście eteryczny olejek sandałowy, który jest znanym naturalnym afrodyzjakiem, ale stosuje się go również jako silny środek przeciwdepresyjny i przeciwlękowy. To jeden z najdroższych olejków stosowanych w perfumiarstwie. Na warsztatach perfumowych miałam przyjemność wąchać naturalny olejek z sandałowca. Ma bogaty, balsamiczny, łagodny, naturalny aromat z delikatną, drzewną nutą. Wiecie, że wierzę w aromaterapię, mogę więc pokusić się o opinię, że dzięki zawartości tego olejku, Sacrum może wpływać na poprawę naszego samopoczucia :)
Poniżej cały skład:
Aqua, Rosa Moschata Seed Oil, Butyrospermum Parkii Fruit, Helianthus Annuus Seed Oil, Aesculushippocastanum Extract, CetearylOlivate, Sorbitan Olivate, Cetylalkohol, Niacinamide, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Ethylhxyl Olivate, Potassium PCA, Empetrum Nigrum Fruit Juice, Hyaluronic Acid, Phenoxyethanol, Santalum Album Oil, 1,2-Octanediol, Xanthan Gum, Opuntia Ficus-Indica Stem Extract, Sorbica Cid, Potassium Sorbate, Dextran, Caprooyl Tetrapeptide-3
Na uwagę zasługuje przepiękne opakowanie. Krem otrzymujemy w eleganckim, aksamitnym woreczku, a słoiczek przypomina drogocenny klejnot.
Pojemność to standardowe 50 ml, ale wydajność ze względu na bogatą, masełkowatą (lecz nie tłustą!) konsystencję kremu oceniam nieco gorzej niż inne kremy marki. Ale nadal jest to kosmetyk wydajny.
Można go stosować zarówno na dzień i na noc, ale ja upodobałam sobie wieczorną aplikację. Na noc preferuję bardziej bogate i odżywcze preparaty. Rano wolę coś lekkiego.
Kontrowersje budzi cena produktu. Wynosi ona 1500 zł. Jest to najdroższy krem jakiego kiedykolwiek używałam. Na szczęście marka robi bardzo często promocje i można przetestować go w dużo niższej cenie, aktualnie jest to 499 zł ->
KLIK.
Pewnie jesteście ciekawi jak działa ten arystokrata wśród kremów. Dzięki Sacrum moja skóra utrzymuje bardzo dobrą kondycję. Jest wspaniale nawilżona, jędrna, sprężysta i odżywiona. Mam poczucie że jest zadbana i piękna. Błyszczy, ale nie od problemów z sebum, a naturalnym blaskiem, który ma tylko zdrowa i wypielęgnowana skóra. To jak efekt rozświetlacza, ale bez sztucznych drobinek ;) Bardzo lubię w kremach AP to, że gdy je stosuję, nie wyskakują mi na twarzy niemile widziane niespodzianki. Sacrum nie zawiódł i pod tym względem. Nieskromnie powiem, że jak na moje już wkrótce 35 lat, mam skórę w bardzo dobrej kondycji. Uważam, że zawdzięczam to przemyślanej pielęgnacji. Nie wszystko należy pozostawić w rękach genom. I oczywiście lepiej przeciwdziałać, niż leczyć. Myślę, że obietnice producenta zostały spełnione, ciężko mi jedynie odnieść się do powstrzymania procesów starzenia i odnowienia naturalnych funkcji skóry. Na ocenę takich efektów potrzeba więcej czasu.
Czy polecam Sacrum? Tak, ale nie w cenie detalicznej, a jedynie korzystając z promocji. 1500 zł to nie jest kwota, jaką mogłabym wydać na krem. Wiem, że są kobiety, które wydają takie sumy, ale ja do nich nie należę. Niemniej cieszę się, że mogłam przetestować Sacrum. Była to dla takiej kosmetoholiczki jak ja niezwykła przygoda i pielęgnacyjna ekstaza ;) To naprawdę piękny kosmetyk. Szkoda że jest tak drogi i że wielu kobietom nie będzie dane go wypróbować.
Kochani jestem bardzo, bardzo ciekawa Waszej opinii. Czy mielibyście ochotę przetestować Sacrum? Czy krem Was zaintrygował?