poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Bogate Masło do Ciała HOME SPA - PAT & RUB

Czy lubicie balsamować ciało?

To pytanie niemalże egzystencjalne. O ile do kremowania twarzy przywykłam i jest to dla mnie nieodłączny element  higienicznej sfery dnia codziennego, niezbędny na równi ze szczotkowaniem zębów, o tyle kremowanie ciała to czynność, o który toczę sama ze sobą codziennie boje. 


Tak, powierzchni ciała do posmarowania mamy "nieco" więcej niż twarzy. Rano zupełnie brakuje mi czasu na balsamy, a wieczorem jestem tak bardzo zmęczona... Trwam w ciągłym zawieszaniu między fazą na balsamowanie, a fazą na ... dziś położę się wcześniej, no nie dam rady się wysmarować.

Jeśli dotykają Was podobne rozterki, oto co możecie zrobić, żeby uprzyjemnić sobie czynność kremowania ciała

Przede wszystkim wybrać dobry produkt, który szybko i bez wysiłku się wchłania i co jest bardzo ważne - pięknie pachnie. Bo gdy masło / balsam / olejek pachnie pięknie, ten mały moment wieczorem, może zamienić się w relaksujący rytuał pielęgnacyjny, a nie w kolejny obowiązek. 


Zatrzymajmy się na chwilę, uradujmy nasze zmysły, włączmy w tle jakąś muzyczkę albo ulubiony serial (ja preferuje kanały urodowe na YT) i kremujmy, balsamujmy, smarujmy :)

Żeby jeszcze bardziej się rozpieścić, często zapalam sobie świeczkę, robię ziołową herbatkę i mam już wszystko czego mi potrzeba do szczęścia. 

Idealne do domowych rytuałów pielęgnacyjnych jest Bogate Masło do Ciała z serii Home Spa (!) marki Pat & Rub. Jest to druga moja ulubiona seria do pielęgnacji ciała tej marki (kolejna to linia relaksująca z trawą cytrynową i kokosem).

Mamy tu wszystko: piękny, dobroczynny naturalny skład (m.in. sok z aloesu, ekstrakt z goji, masło shea, mango, olej winogronowy ...).


Cudowną aromaterapeutyczną kompozycję zapachową ziół i cytrusów. Zapach bardzo uniwersalny, może spodobać się zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie. Idealny na cieplejsze dni, ma w sobie coś orzeźwiającego i jednocześnie kojącego.


Bogata i puszysta konsystencja, która wspaniale nawilża, odżywia i koi skórę, ale i nie sprawia problemów przy aplikacji (trzeba tylko uważać z ilością produktu, gdy nałożymy go za dużo, może się trudniej wchłaniać, przy odpowiedniej ilości nie ma takiego problemu).


250 ml masełka znajduje się w wygodnym, plastikowym słoiku. Jedyny minus tego produktu, to cena, 89 zł. Jest to najdroższe masełko z oferty Pat & Rub. Ale na pociechę, powiem Wam, że P&R bardzo często robi przeróżne promocje i myślę, że upolowanie kosmetyku w niższej cenie, nie będzie stanowiło problemu.


Ja jestem zachwycona, dzięki temu produktowi, na pytanie: "Czy lubię balsamować ciało?" Odpowiem dziś: "Tak, bardzo :)".

Ściskam

Wasza Katarzyna


niedziela, 27 kwietnia 2014

O świecach z duszą ... - moja kolekcja świec Diptyque

Kiedy pierwszy raz przeczytałam o świecach Diptyque od razu zapragnęłam je mieć. Wzmianka o nich pojawiła się w książce "Jak chodzić na wysokich obcasach" Camilli Morton. Książka nie wywarła na mnie zbyt dobrego wrażenia, na obcasach się chodzić nie nauczyłam, ale świece zapamiętałam. 

Potem kilkakrotnie się z nimi stykałam, głównie w prasie, również w internecie. Ale ciągle wydanie 200 zł na świeczkę, było dla mnie wielką abstrakcją. 

Koleżanka, która wiedziała o moim pociągu do świec Diptyque, obiecała że podaruje mi taką na ślubie. Ale na ślub nie przyjechała. I w końcu, pewnego dnia kupiłam moją pierwszą świecę Diptyque. Była to Baies. Pojchaliśmy po nią razem z mężem. Pamiętam swoją ekscytację, gdy pierwszy raz dopadłam półkę w Galilu i zaczęłam je wąchać. Ach więc tak pachną, zweryfikowałam swoje wyobrażenie z rzeczywistością. 

Baies już teraz nie ma, wypaliłam ją do końca, do małego szklanego dna, nie została nawet okruszyna wosku. Jak pachniało Baies? Wyobraźcie sobie rozgniecione w placach liście porzeczki i połączcie je z wonią bułgarskiej róży. 

Zanim zapaliłam ją pierwszy raz zastanawiałam się, jak się będzie palić, czyli przede wszystkim, czy będzie intensywnie pachnieć. Byłam świeżo po rozczarowaniu świecą z wosku sojowego o ślicznym mlecznym zapachu i wdzięcznej nazwie Balerina, która po pierwszym zapaleniu, straciła swój zapach. 

Pierwsze palenie Baies było bardzo delikatne, co przyznam mnie nieco zmartwiło. Ale okazało się, że ten zapach rozkwita jak róża i z każdym kolejnym zapaleniem świecy, rozwijał się coraz mocniej i swoją intensywnością zagarniał coraz większą część mojego mieszkania.

Nie każda świece Diptyque rozwija się w ten sposób, Jasmin, czy Roses od razu pachniały intensywnie. Diptyque są po prostu nieprzewidywalne. A to dlatego, że każda powstaje z niepowtarzalnej proporcji składników, różnych rodzajów wosków i olejków eterycznych. To prawdziwa alchemia, a kluczem do jej sekretów jest podobno idealne dopasowanie długości knota do średnicy świecy. 

Każda świeczka powstaje w aż dwunastoetapowym, ręcznym procesie i ma swoją niepowtarzalną kompozycję wosków, dzięki którym od prawie 60 lat Diptyque pozostają najlepszymi świecami zapachowymi na świecie.
Historia Diptyque rozpoczęła się w 1961 roku, kiedy trzech przyjaciół - Desmond Knox-Leet, Christiane Gautrot i Yves Coueslant - postanowiło otworzyć sklep na bulwarze Saint Germain w Paryżu. Dwa lata później zaprezentowali swoją pierwszą pachnącą świeczkę o zapachu głogu, potem pojawiły się kolejne zapachy, a w 1968 roku wspólnie wprowadzili na rynek pierwszą wodę toaletową L’eau. 

Świece Diptyque potrzebują specjalnego traktowania. Gdy je palimy, musimy pamiętać żeby cała ich powierzchnia zamieniła się w płynną. Jeśli zgasimy ją zanim to się stanie, ryzykujemy, że świeca zacznie się osadzać na brzegach i nie wypalimy jej do końca. Dlatego ja wolę mniejsze świece, 70 g, ryzyko, że ktoś mi ją zgasi zanim wosk zacznie pływać jest mniejsze. Kilkakrotnie zdarzało się, ze domownicy gasili moją świecę zanim się to stało, bo zapach był dla nich intensywny. Te większe 190 g, potrzebują więcej czasu. Czasem udaje mi się po takim przedwczesnym zgaszeniu świecę uratować, ale zdarzyło się też odwrotnie i musiałam zdrapać wosk z brzegów naczynia i przerabiałam go później na woski do kominka zapachowego, czy pachnidełka do szuflady z bielizną, które trzymam w woreczku z organzy.

Pamiętajmy jeszcze, że:
  • Twoja świeczka wypali się ładnie i czysto do końca, jeśli po każdym paleniu skrócisz jej knot do 1/4 jego długości - to zapewni dłuższe palenie i zapobiegnie okopceniu po wygaszeniu.
  • Jeśli zajdzie taka potrzeba, ustaw knot świecy z powrotem w środku.
  • Nie stawiaj świeczki na podłożu szklanym lub marmurowym.
  • Świecę należy palić jednorazowo minimum przez godzinę.

Duże świece kosztują 190 zł, palą się ok. 50-60 godzin, a małe w cenie 120 zł palą się do 30 godzin.
W Polsce można je kupić w perfumerii Galilu.
Oczywiście 70 i 120 g to nie jedyna pojemność jaka występuje, zdarzają się też większe, np 300 g, czy nawet 1,5 kg w cenie 1050 zł z czterema knotami, które nadają się również do palenia na zewnątrz.

A teraz pokaże Wam moją kolekcję świec Diptyque.W kolejności w jakiej je nabywałam, bądź otrzymywałam w prezencie. 

Mój absolutnie ukochany zapach, numer jeden, będę na pewno zawsze miała jedną w mojej kolekcji.
Zmysłowa, uderzająca do głowy jak wino tuberoza, pozyskiwana z białych kwiatów pochodzących z Meksyku. To również najdroższy na świecie składnik perfum. 


Freesia, zapach bardzo silnie kwiatowy z odrobiną pieprzu. Niezwykle kobiecy, idealny do buduaru lub gościnnej łazienki.


Jasmin, ekstrakt z jaśminu jest jedną z najdroższych esencji na świecie. Do stworzenia pół kilograma esencji zapachowej wykorzystywanej później w świeczkach i perfumach do domu potrzeba 230 kg płatków tych delikatnych, białych kwiatków. Zapach jest silny i intensywny, niezwykle słodki i hipnotyczny; oszałamia swoją niezwykłą siłą. Tak jak gardenia, gdy pali się ją ze świecami o nutach drzewnych (np: Feu de Bois), przełamuje swoją słodycz i podkreśla swój naturalny ogrodowy zapach.


Indian Incense z limitowanej świątecznej kolekcji. Mieszanka kadzidła i mirry, z różą i chabrem. Najbardziej tajemniczy i mroczny zapach w mojej kolekcji.


Roses. Ten wiktoriański bardzo kobiecy i kwiatowy zapach jest mieszanką paru gatunków róż. Przypomina francuski ogród, w którym zapach płatków różanych łączy się ze świeżością zapachu liści rosa geranium.


Foin Coue - Powiew zapachu kwiatowej łąki, świeżo ściętej trawy i polnych kwiatów.


I mój najnowszy nabytek, zestaw trzech bestsellerów w wersji mini. Opoponax inaczej zwany słodką mirrą uzyskuje się z żywicy pozyskiwanej z rośliny występującej na Bliskim Wschodzie. Wyrafinowany, bogaty i jednocześnie subtelny, ziemny zapach ze zmysłową nutką słodkiej wanilii. Pomander przywodzący na myśl cynamonowo-pomarańczowe pot-pourri z czasów królowej Wiktorii. Oraz Feu de Bois, uspokajający zapach palonego ogniska.


Czy warto?
Przede wszystkim nie mam żadnych zastrzeżeń co do jakości świec Diptyque. Pachną przepięknie i intensywnie, wystarczy kilka minut, by można je było wyczuć w całym pomieszczeniu. Ich zapach jest nieliniowy, rozwija się. Odpowiednio traktowane, wypalają się do końca. Dla mnie świece Diptyque, to świece z duszą, perfumy dla naszego domu, przygotowywane z pietyzmem i komponowane z rozmachem i artyzmem.

Oferta dostępnych zapachów jest bardzo szeroka, naprawdę każdy znajdzie w niej coś dla siebie.  Pojawiają się ciągle nowe kompozycje, często limitowane, związane z porą roku, czy wyjątkową okazją, rocznicą.

Ostrzegam, uzależniają!

Znacie świece Diptyque? Jeśli tak jakie zapachy należą do Waszych ulubionych?




czwartek, 24 kwietnia 2014

Kwietniowe chciejstwa

Witajcie Kochani,
Czas na porcję kwietniowych mniejszych i większych marzeń. 
Jakiś czas temu nabyłam kalendarz Moleskin, który dzielnie towarzyszy mi każdego dnia. Jestem z tego zakupu bardzo zadowolona. Brakuje mi w nim jedynie wystarczającego miejsca na pomysły, zapiski, inspiracje. Dlatego chciałabym nabyć notes tej firmy i notować w nim głównie - pomysły na bloga. Ten z okładką z miękkiej skórki w kolorze jasnego khaki, skupił moją uwagę. 
To że uwielbiam świece Diptyque, pewnie już zdążyliście zauważyć (w planach osobny post na ich temat). Od  dawna chodzi za mną zestaw trzech bestsellerów w wersji mini. Czuję, że decyzja zakupu wreszcie we mnie dojrzała. Muszę się spieszyć, bo to kolekcja limitowana i nie wróci już na półki. A jakie zapachy mamy w zestawie? Opoponax inaczej zwany słodką mirrą uzyskuje się z żywicy pozyskiwanej z rośliny występującej na Bliskim Wschodzie. Podobnie jak mirra jest jednym z najstarszych składników perfum na świecie. To wyrafinowany, bogaty i jednocześnie subtelny, ziemny zapach ze zmysłową nutką słodkiej wanilii, któremu naprawdę trudno się oprzeć.... Pomander - ten zapach przywodzi na myśl cynamonowo-pomarańczowe pot-pourri z czasów królowej Wiktorii. To jedna z pierwszych świeczek Diptyque, której liczne esencje tworzą wiele nut zapachowych podczas palenia. Oraz Feu de Bois, uspokajający zapach palonego ogniska.

W mojej szczotce Tangle Teezer pokrzywiły się już ząbki. I czas znaleźć jej godnego zastępcę. Tym razem chciałabym nabyć wersję kompaktową, bo często noszę ze sobą szczotkę w torebce. Pozostaje tylko kwestia estetyczna, waham się między wzorem w owieczki, a złotym kolorem. Mocniej w stronę złota :)
Slow Food to ruch, którego głównym założeniem jest celebrowanie i pielęgnowanie smaku potraw oraz promowanie regionalnej naturalnej żywności. Slow food staje w opozycji do żywności typu fast food. Namierzyłam kilka ciekawych miejsc na kulinarnej mapie Warszawy, gdzie można spróbować menu degustacyjnego w duchu slow food. Myślę, że byłaby to niezwykła przygoda dla zmysłów.

Ostatnimi czasy zrobiła się ze mnie prawdziwa herbatomaniaczka. Marzy mi się prawdziwy zestaw do parzenia herbaty, imbryczek i czarki. Oczyma wyobraźni widzę jak zapraszam przyjaciół na degustację pysznych herbat.

Już chyba od roku planuję zakupić ten piękny, jasny mleczny róż od Essie. Czas na sfinalizowanie tego planu. Jeszcze tylko odrobina opalenizny i będzie prezentował się przepięknie. Znacie kolor Fiji, podobają się Wam takie odcienie?

To już wszystkie kwietniowe zachciewajki.
A co Wam chodzi po głowie???
Ściskam


czwartek, 17 kwietnia 2014

Denko marzec 2014

Witajcie Kochane,
Dziś spóźnione nieco marcowe denko, czyli porcja mini recenzji produktów, które miałam przyjemność (mniejszą lub większą) używać ostatnio :)

Na początek pielęgnacja twarzy.


Od lewej kolejno odlicz ... woda winogronowa Caudelie. Czyli taka jakby woda termalna, ale nie termalna bo z winogron :) Bardzo przyjemny produkt, miłe orzeźwienie i dodatkowe nawilżenie dla skóry. Postanowiłam na stale wprowadzić do swojej pielęgnacji tego typu element i używać go tuż po tonizowaniu skóry. Wodę Caudelie mam zamiar przeplatać z wodą Uriage, z tymże ta druga jest o wiele łatwiej dostępna, dlatego pewnie będę wybierać ją częściej.

Żelowy krem nawilżający do cery problematycznej, szwedzkiej marki REN, który ma za zadanie łagodzić podrażnienia skóry, redukować zaczerwienienia, przebarwienia pozapalne oraz przywracać skórze odpowiedni stopień nawilżenia. Ten krem po prostu bardzo odpowiada mojej skórze, wspaniale na niego reaguje, jest delikatny, nie obciąża, koi. I tak wiem obiecałam Wam recenzję, muszę się tylko bardziej zmobilizować :) Ale obawiam się, że przed świętami już nie dam rady.

Oczyszczający płyn micelarny Ideal Soft marki L'oreal. Przystępna cena, robi co ma robić, czyli całkiem skutecznie oczyszcza i leży na półce sklepu, w którym najczęściej robię zakupy. Połączenie powyższych okoliczności sprawiło, że będę go kupować do znudzenia :)

A ten cudaczek na dole w czarnym pudełeczku, to czyścik do twarzy Lusha, Let the good times roll. Uwielbiam czyściki Lusha. Do moich ulubieńców należy jednak Buche de Noel. Let the good times był minimalnie za ostry, choć za jego ciasteczkowo, karmelowy zapach dałabym się pokroić. Plus polecam nie tylko myć nim twarz i traktować jak peeling, ale zostawić kilka minut na skórze jak maseczkę, wtedy daje jeszcze lepsze efekty.

Twarz za nami, a teraz ... włosy.


Suchy szmapony Batiste. Ten tutaj to wersja XXL volume, która ma nadać włosom ekstra objętość a to dzięki dodatkowej zawartości lakieru do włosów. Wolę jednak tradycyjne wersje Batiste. Miałam wrażenie że XXL niepotrzebnie obciąża moje włosy. 

Tuż obok wspaniała odżywka regenerująca zwana rekonstruktorem włosów z miodem i hibiskusem marki John Masters Organics. Odsyłam Was do recenzji, napomknę tylko, że w tej masce do włosów, tkwi wielka moc :)

Pielęgnacja ciała, na początek kilka żeli pod prysznic.


Cudowny pistacjowy krem do mycia ciała od Laury Mercier, ach ten zapach pistacjowych makaroników, to była rozkosz dla zmysłów!! I jak długo potem nim pachniała skóra.
Trzy miniaturki, dwie od Bath & Body Works jeszcze z zimowej kolekcji, o zapachu pianek i miętowych cukierków oraz jedna marki Burt's Bees o cudownie orzeźwiającym rozmarynowym aromacie (to będzie ideał na lato).


Bardzo dobry i ekstremalnie wydajny żel do higieny intymnej z wodą różaną marki Coslys. Dla fanek ekologicznych kosmetyków, gdyż 99,5 % jego składników jest pochodzenia naturalnego. Pozostawia na długo uczucie świeżości ze względu na zawartość olejku sosnowego i eukaliptusowego.

Żel do mycia rąk B&BW o zapachu białych cytrusów, taki zapach nadaje się do kuchni :)

I ostatnie dwa produkty do ciała. 
Olejek antycellulitowy marki Ikarov na bazie olejku migdałowego i szafranowego. Z zawartością olejków eterycznych: cyprysowego, cytrynowego, rozmarynowego i jałowcowego. Dobry skład i satysfakcjonująca skuteczność, za niską cenę. Mam zamiar zakupić kolejny.

Oraz przepięknie pachnące masło do ciała marki Body Shop z miodowej linii Honeymania. Kocham ten zapach!!!


Pistacjowe perfumy Laury Mercier zużyłam w idealnym momencie. Przyszła pani wiosna i będę stronić od tego typu aromatów. Początkowo zapach ten za bardzo przypominał mi Angel, ale z czasem zaczęłam dostrzegać miłą memu sercu makaronikową nutę i rozstajemy się w sympatii. Choć na pewno już więcej go nie zakupię.

Poniżej jeszcze kilka próbek perfum.


I na koniec troszkę saszetek. Zużyłam ich dużo więcej, ale wyrzuciłam w czasie podróży, bo nie chciałam tego ze sobą wozić. Także tutaj symbolicznie trzy sztuki.


A jak Wam idzie zużywanie kosmetyków? Macie fazę na gromadzenie nowości, czy wietrzenia półek?

Ściskam bardzo

Kasiulek

niedziela, 13 kwietnia 2014

Wanilia, Pomarańcza i Pieprz

Dziewczyny zamknijcie oczy i powtórzcie słowa: "Wanilia, Pomarańcza, Pieprz". Działa na zmysły?  

Pat & Rub wprowadziło do swojej oferty kilka nowości, oprócz mydełek, o których Wam już wspominałam, pojawiło się kilka kąpielowych umilaczy. A konkretnie pudry i sole do kąpieli.

W moje ręce wpadła morska sól do kąpieli z kozim mlekiem o zapachu ... pomarańczy, wanilii i pieprzu


Jest to w 100 % naturalny produkt.


Znajdziemy w nim m.in. Sól z Morza Śródziemnego działającą dotleniająco, oczyszczająco, wygładzająco i odżywczo. Kozie mleko, nawilżające i ujędrniające skórę oraz regenerujące i łagodzące podrażnienia. Oraz olejki eteryczne z pomarańczy i pieprzu, które uspokajają oraz pomagają przy bólach mięśni.


Sól od P&R nie ma konsystencji typowej soli do kąpieli, przypomina bardziej mleko w proszku. Lubię takie konsystencje, szybciej się rozpuszczają w wodzie i mają w sobie coś przyjemnego.


Pojemność to 500 ml, cena 45 zł. Sól znajduje się w praktycznym, plastikowym słoiku. Całe opakowanie ma starczyć na trzy kąpiele. Oczywiście możecie sobie dozować po swojemu, mniej lub więcej. Ja poszłam za głosem producenta. Może się wydawać, że to wysoka cena, ale koszt jednorazowej kuli do kąpieli to ok. 15 zł, więc nie uważam żeby koszta był wygórowane.


Puder wsypujemy do wanny wypełnionej ciepłą wodą, mieszamy żeby proszek się rozpuścił i kąpiel gotowa! Gdy skończymy leżakowanie w wannie, nie musimy spłukiwać ciała.

Za największy atut tego produktu uważam zapach. Jest po prostu zniewalający, ciepły, słodki i apetyczny. Za każdym razem gdy wtykam nos do słoika, wydaję z siebie westchnienie zachwytu. Nawet nie wiecie jak często ją wącham :)

Aromat nie znika po wsypaniu pudru do wanny, pięknie pachnie w całej łazience, wielka frajda dla zmysłów. Dodatkowych ekscesów oprócz zapachu, zmiękczonej i nieco zmętnionej wody (niczym crema na powierzchni kawy), nie ma. Czyli nie będzie musowania, buzowania, piany, kolorów. Ale ja i tak jestem w pełni usatysfakcjonowana.


Nie mogę powiedzieć, że kąpiel nawilżyła skórę, ale nie musiałam tuż po niej stosować balsamu i skóra nie była ściągnięta. Na pewno to ciekawa alternatywa na naturalny dodatek do kąpielowych relaksów i do tego ten zapach. O b ł ę d n y!!! I co jest najważniejsze ... trzeba się rozpieszczać :) A ta sól nadaje się do tego idealnie.

Ściskam


sobota, 12 kwietnia 2014

Małe Rozdanie z Burt's Bees - WYNIKI

Witajcie Kochani!
Dziękuję Wam pięknie za udział w Małym Rozdaniu z Burt's Bees.
Nie przedłużając,  nagroda trafi do:


Serdeczne gratulacje!

Jeszcze raz bardzo dziękuję i postaram się przygotować dla Was wkrótce nowy konkurs :)) Nie mam jeszcze pojęcia jaka będzie nagroda, ale mam nadzieje że wpadnie mi do głowy jakiś oryginalny pomysł.

Super weekendu!


wtorek, 8 kwietnia 2014

Co nowego - litania do wiosny

Kochane,
Jak się czujecie? Czy w Waszych serduchach kwitnie wiosna?


U mnie zmiany. Jakaś dziwna energia mną targa. Każdy dzień zaczynam szklanką ciepłej wody z cytryną. Wróciłam do biegania, po ponad półrocznej przerwie. 


Chodzę na pilates, chodzę na zumbę, kardio. Mam taką ochotę na sport, jak na czekoladę, a nawet większą!! Panie Boże spraw aby ten stan trwał jak najdłużej!!! 

Wszędzie widzę kwiaty. Przynoszę je do domu. Często uśmiecham się sama do siebie. Słucham dużo muzyki i czytam piękne książki przy których płaczę. 


Dużo myślę, zadaję sobie pytania, na które jeszcze nie znajduję odpowiedzi. Nie szkodzi. Odkrywam nowe - stare pasje (perfumy). 


Wącham, patrzę, czuję - w moim sercu wiosna. 
Zaczęłam chodzić regularnie na masaże lecznicze. Postanowiłam zaopiekować się swoimi biednymi plecami,  które tak dzielnie napinają się dzień w dzień, po osiem godzin przed biurkiem. Chcę doprowadzić do porządku mięśnie i kręgosłup. Chcę być zdrowa, silna i odporna.Chodzić wyprostowana i uśmiechnięta, a nie przygarbiona i smutna.


Często "nurkuję" wieczorami w wannie, dodaję olejki eteryczne, sole, kule i cuda do kąpieli, relaksuję się. W domu pachnie lawenda, ostatnio eukaliptus i sosna (Pola przeziębiona). Piję ziołowe herbatki z kolendrą, trawą cytrynową, pokrzywą, jabłkiem. 

A żeby nie było tak bardzo poetycko, (ostatnio zauważyłam że nadużywam poetyckości, ach ta wiosna :). Pokażę Wam co nowego kupiłam :)) Tym razem grzecznie, bez szaleństw, same niezbędniki. 

Skończył się suchy szampon, zdecydowałam się oczywiście na Batiste, tym razem wersja Wilde (kakao, wanilia, piżmo, drzewne i kwiatowe nuty). Następny jaki wybiorę, będzie suchy szampon marki Dove. Używałyście może? Polecacie? Doszły mnie słuchy, że niezły. 

Coś mnie tknęło i zajrzałam do Yves Rocher. Jak się okazuje, intuicji trzeba słuchać. -50 % na wybrane kosmetyki, w tym na ukochaną płukankę octową z malin, jupi!! No jak mogłam jej nie wziąć za 12 zł? Hę?


Przyszła również pora na nowy tonik. Postanowiłam wrócić do ukochanego Pat & Rub. Jeden z najlepszych toników, jakich używałam w życiu. Hmm, po chwili zastanowienia - najlepszy. 

Po wielu miesiącach używania skończył się żel do higieny intymnej z wodą różaną marki Coslys. Byłam z niego bardzo zadowolona, więc kupiłam kolejne opakowanie. Dajcie znać, jeśli macie chęć na przeczytanie recenzji tego produktu. Nie pisałam nigdy o płynie do higieny intymnej, ale dla Was przetrę tę ściężkę :D


To już tyle Kochani! Kochane!
Ściskam!
Całuję!
Przytulam!





niedziela, 6 kwietnia 2014

Perfumy

Przybyły mi trzy nowe uzależnienia.
Choć nie wszystkie takie nowe. To pierwsze, z tytułu dzisiejszego posta jest ze mną od wielu lat. Ale zyskało nowy wymiar. Poza tym każde z nowych uzależnień jest ze sobą powiązane.


Zaczęło się od pewnego miejsca zwanego Mood Scent Bar, o którym pisałam Wam już kilka razy. Tu i tu. Ciekawa jestem tylko kiedy będą mieli mnie dość, bo jeśli tam idę, to nie wychodzę szybciej niż po godzinie ;) Przypominam Mood Scent Bar to niezwykła perfumeria niszowa, gdzie spotykają się ludzie połączeni pasją do perfum. I oczywiście dostaniecie fantastyczne wsparcie w poszukiwaniach tego jedynego (lub więcej niż jedynego), swojego zapachu.

Pielgrzymki do MSB zostały nagrodzone. Niespieszenie, po kilku tygodniach wąchania na nadgarstku perfumeryjnych różności zdecydowałam się na zapach Pure Eve od The Different Company.
Autorka tego pięknego zapachu Celine Ellena połączyła "piżmo przypominające miękki dotyk melanżu jedwabiu i bawełny na skórze, drzewo cedrowe, które podtrzymuje strukturę zapachu, zmysłowy kwiat lnu oraz łagodny i słodki Calisson".

Nutyefemeryczne piżmo, powiew wiatru, kwiat lnu, biała róża,drzewo cedru calisson

Kobiece, delikatne, subtelne, słodkie i miękkie. 


Zrodziło się coś jeszcze zupełnie przypadkiem. Bo czasem rzeczy ważne, znajdujemy przypadkiem, kiedy przestajemy ich szukać. Dziękuję Victorze za odnalezienie mojej tuberozy. Ile ja się naszukałam tego zapachu...  Teraz już ją mam, piękna i tajemnicza Datura Noir od Serga Lutensa. "DATURA NOIR Czarna Datura. Aztekowie nazywali ją "wszechmocną", Indianie - "diabelską". Jej kwiaty miały ważną misję - pochłaniać złą energię czarownic…"

Nuty: żywicy, mirry, gorzkich migdałów, bobu tonka, piżma, chińskiego osmantusa, heliotropu, mandarynki, kwiatu drzewa cytrynowego, tuberozy, wanilii, olejku kokosowego i moreli.

Doskonale zlewa się z moją skórą. I tak gdy Pure Eve to oczywisty wybór w którym czuję się dobrze, jak w białej koszuli, którą zakłdam do pracy. To Datura Noir podkreśla tajemniczą część mnie. Jest jak zachowania  i reakcje, których się po sobie nie spodziewam. Tajemnica, znak zapytania i odpowiedź na pytanie kim jestem. 

Dużo w tym poezji, ale perfumy moim zdaniem są poezją, a poszukiwanie idealnego zapachu jest jak czytanie wiersza. Czasem nie do końca go zrozumiemy, ale wiemy że jest piękny i wywołuje w naszych sercach drżenie.




wtorek, 1 kwietnia 2014

Dziewczyny zaplatajcie warkocze...

Witajcie kochane,
Jak to u Was jest z układaniem włosów? Jestem przykładem osoby, która ma włosy proste jak druty, rano mam bardzo mało czasu na czesanie i najczęściej ograniczam się do zrobienia kucyka. Nie farbuję, nie prostuję, kręcę raz do roku. I tak szczerze, ten kucyk już bardzo mi się znudził. I nie dość, że nudny, to jeszcze nie jest mi w nim za bardzo do twarzy. Nie mam również talentu do czesania, gdy próbuję realizować tutoriale z Internetu, wychodzą mi dziwadła nie przypominające tego co na ekranie monitora. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam zaproszenie do warszawskiego salonu Empire na ... warkocze :)


Tak kochane, pojechałam w sobotę rano w bananowo żółtym płaszczyku, wiosna w powietrzu, uśmiech na twarzy. Szykują się zmiany!

Salon Empire Hair & Beauty mieści się w centrum Warszawy. Oprócz miejsca, w którym byłam są jeszcze dwa inne salony. Adresy podam Wam na dole, więc jeśli nabierzecie ochoty na warkocza, będziecie wiedziały, gdzie jest Wam najbliżej :)


Ale wracając do warkoczowej przygody.


Przed wizytą przeczytałam następującą zapowiedź tego co mnie czeka: "Jeżeli pragniesz zmienić swój codzienną fryzurę i ponieść się nieograniczonej fantazji stylistów Empire polecamy wszelkiego rodzaju sploty, upięcia, warkocze, w których jesteśmy specjalistami. Warkocze klasyczne, kłosy, awangardowe plecionki to tylko przedsmak tego, co czeka Cię w EMPIRE Hair&Beauty Salon."


Gdy przekroczyłam próg salonu spotkało mnie bardzo ciepłe przyjęcie. Zostałam oprowadzona po wnętrzu, (kolorystyka kawy z mlekiem, koniakowe drewno, fioletowe akcenty, przepiękne lustra w drewnianych ramach, kryształowe żyrandole i zapach wanilii rozsiewany przez świece Yankee Candle).


Dostałam pyszną kawkę, gazetki, do których nawet nie zajrzałam, bo bardzo miło rozmawiało mi się z panią Gabrysią, która zajmowała się moją fryzurą. Pani Gabrysia zapytała mnie czy mam jakieś życzenia, uwagi. Nie miałam takowych, oddałam moją głowę w jej ręce i czekałam na efekt.


Pani Gabrysia uwijała się z lakierem, suchym szamponem, grzebieniem, wsuwkami, gumkami. Opowiadała mi w trakcie co robi, pytała czy się podoba, czy wolałabym tak, a może inaczej. Z każdą minutą z coraz większym zadowoleniem patrzyłam w lustro.


Czesanie trwało ok. 20 minut. Efektem końcowym byłam po prostu zachwycona. Uczesanie zostało ładnie dopasowane do kształtu mojej twarzy, włosy zostały podniesione i fryzura zyskała objętość i naturalny nieład, który tak bardzo podobał mi się u innych, a nie umiałam go wyczarować na swojej głowie.


Zawsze chciałam mieć taką fryzurę, choć może nie wiedziałam, że polubię ją tak bardzo. 


Zapowiedziałam pani Gabrysi że będę do niej przychodzić, że pojawię się przed randką z mężem, wyraziłam wielki zachwyt i podziękowałam, gdyż dzięki niej i warkoczowi ten dzień zaczął się cudownie.

Kobiecie czasem wystarczy warkocz, żeby poczuła się szczęśliwa :)

Kochane, tak jak obiecałam podaję namiary na Salony Empire:

1. Al. Jana Pawła II 29, tel. 22 653 83 59, Atrium Plaza
2. ul. Świętokrzyska 14, tel. 22 692 48 75
3. ul. Arabska 5, tel. 22 616 30 49, Saska Kępa

A tu znajdziecie ich fanpage na Facebooku - KLIK
Oczywiście nie zajmują się tylko warkoczami, znajdziecie tam pełen zakres usług fryzjerskich, zabiegi na ciało i twarz, masaże, manicure etc. 


Byłabym zapomniała, koszt warkocza to ok. 50 zł. Fryzurka trzymała się pięknie w stanie nienaruszonym cały dzień.

Jak podobają się Wam takie uczesania, umiecie coś takiego zrobić, czy podobnie jak mnie brakuje Wam umiejętności?
Miłego dnia




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

Aesop (1) Alba Botanica (2) Alchemia Lasu (1) Alep (1) Alessandro (2) Alterra (9) Alverd (1) Alverde (14) Aquolina (1) ARGILES DU SOLEIL (3) Aromatherapy Associates (3) Aubrey Organics (2) Auriga (4) Balea (4) BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ (1) Bath & Body Works (12) Bath Body Works (1) Batiste (9) Beauty Formulas (1) Becca (2) Benefit (3) BeYu (1) Bielenda (5) BingoSpa (5) Biochemia Urody (13) Bioderma (2) Biopha (1) Biotherm (3) Biovax (4) Blumarine (1) Body Shop (13) Bomb Cosmetics (1) Boss (1) Bumble and Bumble (1) Burt's Bees (9) Caudalie (1) Chanel (12) Chantarelle (1) Charmine Rose (13) Chloe (1) Clarena (5) Clarins (7) Clinique (13) Collistar (1) Coslys (6) Dabur (2) Dax Cosmetics (1) Delawell (2) Dermalogica (3) Dermika (1) Dior (3) Diptyque (9) Dolce Gabbana (4) Douglas (1) Dr. Hauschka (8) Ecospa (2) Ecotools (1) Ecoworld (3) Eko Spa (1) Eos (3) Erbaviva (3) Essie (16) Estee Lauder (1) evrēe (1) Farmona (4) Femi (6) Figs Rouge (4) Fred Farrugia (2) Frederic Fekkai (4) FRESH MINERALS (1) Fridge (11) Fridge by Yde (4) Gaia Creams (7) Gal (1) Givenchy (1) Glam Glow (1) Glyskincare (1) Guerlain (14) H&M (1) HAPPYMORE SKIN CARE (1) Helena Rubinstein (2) Hugo Boss (1) Hugo Naturals (2) Ikarov (3) Inglot (1) Isana (3) Joanna (2) John Masters Organics (18) Joik (6) Kallos (1) Kanebo (3) Kanu (3) Khadi (1) Kiehl's (1) Kindle (1) Kneipp (3) Korres (5) Kringle Candle Company (2) Kryolan (3) L' Occitane (5) L'Oreal (4) L'Orient (5) La Mer (1) Lancome (4) Laura Mercier (6) Lavera (1) Lawendowa Farma (1) Lierac (3) Lily Lolo (1) Lioele (2) Lirene (2) Lorac (1) Love & Toast (1) Lush (55) Mac (1) MÁDARA (3) Maybelline (2) MCMC Fragrances (1) MeMeMe (1) Model CO (2) Munio Candela (1) My Beauty Diary (2) Natural Product (1) Nature's Gate (7) Neom (1) Neutrogena (3) Nivea (3) NOAlab (4) Nuxe (7) Opi (1) Oragnique (6) Orientana (6) Origins (5) Pandora (6) Pat & Rub (33) Phenome (72) Philosophy (7) Physicians Formula (1) Phyto (1) Pierre Rene (1) Prestige Cosmetics (3) Pukka (4) Pupa (2) Queen Helen (1) Real Techniques (3) REN (5) Rene Furterer (1) Revlon (1) Rituals (1) Rituls (1) Rival de Loop (1) Sally Hansen (3) Salvatore Ferragamo (3) Sanoflore (1) Sante (4) Schwarzkopf Professional (3) Scottish Fine Soaps (1) Sephora (7) Serge Lutens (1) Shiseido (5) Siquens (3) Skin79 (1) Skinfood (1) Sleek (4) Smashbox (2) Soap & Glory (3) Stara Mydlarnia (2) Stenders (4) Sylveco (3) Synergen (2) Tangle Teezer (3) Tarte (1) The Balm (1) The Different Company (1) THE SECRET SOAP STORE (1) Tołpa (4) Tommy Hilfiger (1) Trader Joe's (2) Tweezerman (1) Über (2) Urban Decay (1) Uriage (3) Vichy (2) Vita Liberata (2) Wibo (1) Yankee Candle (13) Yasumi (1) Yoskine (1) YSL (1) Yves Rocher (6)