Kiedy pierwszy raz przeczytałam o świecach Diptyque od razu zapragnęłam je mieć. Wzmianka o nich pojawiła się w książce "Jak chodzić na wysokich obcasach" Camilli Morton. Książka nie wywarła na mnie zbyt dobrego wrażenia, na obcasach się chodzić nie nauczyłam, ale świece zapamiętałam.
Potem kilkakrotnie się z nimi stykałam, głównie w prasie, również w internecie. Ale ciągle wydanie 200 zł na świeczkę, było dla mnie wielką abstrakcją.
Koleżanka, która wiedziała o moim pociągu do świec Diptyque, obiecała że podaruje mi taką na ślubie. Ale na ślub nie przyjechała. I w końcu, pewnego dnia kupiłam moją pierwszą świecę Diptyque. Była to Baies. Pojchaliśmy po nią razem z mężem. Pamiętam swoją ekscytację, gdy pierwszy raz dopadłam półkę w Galilu i zaczęłam je wąchać. Ach więc tak pachną, zweryfikowałam swoje wyobrażenie z rzeczywistością.
Baies już teraz nie ma, wypaliłam ją do końca, do małego szklanego dna, nie została nawet okruszyna wosku. Jak pachniało Baies? Wyobraźcie sobie rozgniecione w placach liście porzeczki i połączcie je z wonią bułgarskiej róży.
Zanim zapaliłam ją pierwszy raz zastanawiałam się, jak się będzie palić, czyli przede wszystkim, czy będzie intensywnie pachnieć. Byłam świeżo po rozczarowaniu świecą z wosku sojowego o ślicznym mlecznym zapachu i wdzięcznej nazwie Balerina, która po pierwszym zapaleniu, straciła swój zapach.
Pierwsze palenie Baies było bardzo delikatne, co przyznam mnie nieco zmartwiło. Ale okazało się, że ten zapach rozkwita jak róża i z każdym kolejnym zapaleniem świecy, rozwijał się coraz mocniej i swoją intensywnością zagarniał coraz większą część mojego mieszkania.
Nie każda świece Diptyque rozwija się w ten sposób, Jasmin, czy Roses od razu pachniały intensywnie. Diptyque są po prostu nieprzewidywalne. A to dlatego, że każda powstaje z niepowtarzalnej proporcji składników, różnych rodzajów wosków i olejków eterycznych. To prawdziwa alchemia, a kluczem do jej sekretów jest podobno idealne dopasowanie długości knota do średnicy świecy.
Każda świeczka powstaje w aż dwunastoetapowym, ręcznym procesie i ma swoją
niepowtarzalną kompozycję wosków, dzięki którym od prawie 60 lat
Diptyque pozostają najlepszymi świecami zapachowymi na świecie.
Historia Diptyque rozpoczęła się w 1961 roku, kiedy trzech przyjaciół -
Desmond Knox-Leet, Christiane Gautrot i Yves Coueslant - postanowiło
otworzyć sklep na bulwarze Saint Germain w Paryżu. Dwa lata później
zaprezentowali swoją pierwszą pachnącą świeczkę o zapachu głogu, potem
pojawiły się kolejne zapachy, a w 1968 roku wspólnie wprowadzili na
rynek pierwszą wodę toaletową L’eau.
Świece Diptyque potrzebują specjalnego traktowania. Gdy je palimy, musimy pamiętać żeby cała ich powierzchnia zamieniła się w płynną. Jeśli zgasimy ją zanim to się stanie, ryzykujemy, że świeca zacznie się osadzać na brzegach i nie wypalimy jej do końca. Dlatego ja wolę mniejsze świece, 70 g, ryzyko, że ktoś mi ją zgasi zanim wosk zacznie pływać jest mniejsze. Kilkakrotnie zdarzało się, ze domownicy gasili moją świecę zanim się to stało, bo zapach był dla nich intensywny. Te większe 190 g, potrzebują więcej czasu. Czasem udaje mi się po takim przedwczesnym zgaszeniu świecę uratować, ale zdarzyło się też odwrotnie i musiałam zdrapać wosk z brzegów naczynia i przerabiałam go później na woski do kominka zapachowego, czy pachnidełka do szuflady z bielizną, które trzymam w woreczku z organzy.
Pamiętajmy jeszcze, że:
- Twoja świeczka wypali się ładnie i czysto do końca, jeśli po każdym
paleniu skrócisz jej knot do 1/4 jego długości - to zapewni dłuższe
palenie i zapobiegnie okopceniu po wygaszeniu.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, ustaw knot świecy z powrotem w środku.
- Nie stawiaj świeczki na podłożu szklanym lub marmurowym.
- Świecę należy palić jednorazowo minimum przez godzinę.
Duże świece kosztują 190 zł, palą się ok. 50-60 godzin, a małe w cenie 120 zł palą się do 30 godzin.
Oczywiście 70 i 120 g to nie jedyna pojemność jaka występuje, zdarzają się też większe, np 300 g, czy nawet 1,5 kg w cenie 1050 zł z czterema knotami, które nadają się również do palenia na zewnątrz.
A teraz pokaże Wam moją kolekcję świec Diptyque.W kolejności w jakiej je nabywałam, bądź otrzymywałam w prezencie.
Mój absolutnie ukochany zapach, numer jeden, będę na pewno zawsze miała jedną w mojej kolekcji.
Zmysłowa, uderzająca do głowy jak wino tuberoza, pozyskiwana z białych
kwiatów pochodzących z Meksyku. To również najdroższy na świecie
składnik perfum.
Freesia, zapach bardzo silnie kwiatowy z odrobiną pieprzu. Niezwykle kobiecy, idealny do buduaru lub gościnnej łazienki.
Jasmin, ekstrakt z jaśminu jest jedną z najdroższych esencji na świecie. Do
stworzenia pół kilograma esencji zapachowej wykorzystywanej później w
świeczkach i perfumach do domu potrzeba 230 kg płatków tych delikatnych,
białych kwiatków. Zapach jest silny i intensywny, niezwykle słodki i
hipnotyczny; oszałamia swoją niezwykłą siłą. Tak jak gardenia, gdy pali
się ją ze świecami o nutach drzewnych (np: Feu de Bois), przełamuje
swoją słodycz i podkreśla swój naturalny ogrodowy zapach.
Indian Incense z limitowanej świątecznej kolekcji. Mieszanka kadzidła i mirry, z różą i chabrem. Najbardziej tajemniczy i mroczny zapach w mojej kolekcji.
Roses. Ten wiktoriański bardzo kobiecy i kwiatowy zapach jest mieszanką paru
gatunków róż. Przypomina francuski ogród, w którym zapach płatków
różanych łączy się ze świeżością zapachu liści rosa geranium.
Foin Coue - Powiew zapachu kwiatowej łąki, świeżo ściętej trawy i polnych kwiatów.
I mój najnowszy nabytek, zestaw trzech bestsellerów w wersji mini. Opoponax
inaczej zwany słodką mirrą uzyskuje się z żywicy pozyskiwanej z rośliny
występującej na Bliskim Wschodzie. Wyrafinowany, bogaty i
jednocześnie subtelny, ziemny zapach ze zmysłową nutką słodkiej wanilii. Pomander
przywodzący na myśl cynamonowo-pomarańczowe pot-pourri z czasów królowej
Wiktorii. Oraz Feu de Bois, uspokajający zapach palonego ogniska.
Czy warto?
Przede wszystkim nie mam żadnych zastrzeżeń co do jakości świec Diptyque. Pachną przepięknie i intensywnie, wystarczy kilka minut, by można je było wyczuć w całym pomieszczeniu. Ich zapach jest nieliniowy, rozwija się. Odpowiednio traktowane, wypalają się do końca. Dla mnie świece Diptyque, to świece z duszą, perfumy dla naszego domu, przygotowywane z pietyzmem i komponowane z rozmachem i artyzmem.
Oferta dostępnych zapachów jest bardzo szeroka, naprawdę każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Pojawiają się ciągle nowe kompozycje, często limitowane, związane z porą roku, czy wyjątkową okazją, rocznicą.
Ostrzegam, uzależniają!
Znacie świece Diptyque? Jeśli tak jakie zapachy należą do Waszych ulubionych?